Kodeks Konstantyna – Paul L. Maier

Każda religia ma swoją Świętą Księgę. Dla wyznawców judaizmu i chrześcijan jest nią Biblia, z tym, że dla tych drugich dodatkowo uzupełniona przez Nowy Testament. Od jakiegoś czasu modne jest coś, co kiedyś określono by jako zamierzone obrazoburstwo. Mnożą się książki, podważające kanon biblijny lub wręcz same podstawy religii chrześcijańskiej. Jest to o tyle łatwiejsze, że niemal każdy dziś posiada podstawową wiedzę historyczna i wie, jak wiele ksiąg zostało odrzuconych przez wczesnych papieży. Co w nich było, możemy w większości przypadków jedynie się domyślać, a to daje pole do snucia rozmaitych teorii, mądrzejszych i głupszych. Niektórzy pisarze zbijają nawet majątek na przeinaczaniu tekstów biblijnych i dopisywaniu niestworzonych wymysłów do tego, co wydaje się być niedokończone. Są jednak i tacy, którzy próbują odtworzyć przynajmniej częściowo to, co zaginęło, nie tracąc przy tym z oczu ducha biblijnego – jednym słowem, usiłują to robić w sposób naukowy. Do takich pisarzy należy Paul L. Maier, autor książki „Kodeks Konstantyna”.

Jonathan Weber, sławny archeolog z Harvardu, otrzymuje wiadomość od swej żony Shannon, która kieruje wykopaliskami obok Pelli. Przebywając w bibliotece miejscowego klasztoru kobieta natrafiła na kilka stron bardzo starego pergaminu, z którego nie można już właściwie niczego odczytać. W każdym razie, nie normalnymi metodami. Uniwersytet harvardzki dysponuje niezwykle czułą aparaturą badawczą, pozwalającą na wydobycie pisma z pozornie zupełnie nieczytelnych wskutek starości manuskryptów, a co bardzo ważne, badany materiał nie ulega przy tym naruszeniu. Wkrótce małżonkowie odkrywają, że zbrązowiałe i traktowane z lekceważeniem przez dotychczasowych posiadaczy karty pochodzą z dzieła bezcennego, uważanego do tej pory za bezpowrotnie zaginione. W 335 roku cesarz Konstantyn Wielki zlecił wykonanie pięćdziesięciu egzemplarzy ksiąg ówczesnego kanonu biblijnego, przeznaczając je dla wielkich tego świata. Oprócz znanych wszystkim chrześcijanom Ewangelii i Listów Apostolskich zawierały one dodatkowe pisma, uzupełniające wcześniejsze relacje. W toku dziejów wszystkie te manuskrypty zostały zniszczone bądź ukryte tak dobrze, że ich znalezienie graniczy z cudem. Mimo to archeolodzy podejmują wyzwanie. Na przeszkodzie staje im nie tylko utrudniony dostęp do klasztornych bibliotek Bliskiego Wschodu, ale też burza, która rozpętuje się po publikacji najnowszej książki Webera. Pomyłka, która wkradła się do przekładu na jeden z języków arabskich, doprowadza do wrzenia w świecie islamu…

Paul L. Maier nie ma zamiaru iść w ślady Dana Browna. Jego książka jest próbą odpowiedzi na pytanie, jak świat zareagowałby na odkrycie czegoś, co zdezaktualizowałoby dotychczasowe nowożytne wydania tekstów biblijnych. Nie sugeruje przy tym, jakoby te teksty przeczyły w jakiś sposób temu, co znamy – według jego wersji miałyby stanowić jedynie uzupełnienie, zgodne z duchem ewangelicznym. Nie ulega wątpliwości, że nawet takie pisma spowodowałyby poważne zamieszanie w świecie chrześcijańskim, choć dla trzeźwo myślącego umysłu niewątpliwie są czymś jak najbardziej pożądanym. W końcu wszelkie luki i niedomówienia szkodzą religii i dają pole do popisu tym, którzy zbijają kapitał, ośmieszając ją i jej wyznawców.

W historię poszukiwania zaginionego manuskryptu wpleciony jest wątek dyskusji z przywódcą duchowym świata muzułmańskiego. Autor – wbrew obowiązującej ostatnio poprawności politycznej – nie waha się wytknąć muzułmanom sprzeczności, zawartych w Koranie i ocierających się chwilami o hipokryzję słabości samego proroka Mahometa. Z całą pewnością jego książka nie spodoba się muzułmanom, ale też jej celem nie jest schlebianie wyznawcom islamu. Przebija z niej mocne przekonanie, że najwyższy czas, by ci, wobec których okazujemy już zbyt daleko posuniętą tolerancję, sami nauczyli się, co to słowo znaczy. Trudno odmówić autorowi racji, choć zapewne znajdą się tacy, co oskarżą go o „drażnienie muzułmanów”. Jednak w książce nie ma niczego, co mogłoby kogokolwiek obrazić, o ile nie jest on chorobliwie przewrażliwiony. Paul L. Maier wyraża swe opinie w sposób przemyślany, logiczny i stonowany, nie zapominając o szacunku dla ludzi, mających inne przekonania.

Książka została napisana bardzo ładnym, literackim językiem, zawiera wiele ciekawych faktów historycznych, może się poszczycić świetnym tłem obyczajowym, a jej szata graficzna jest wyjątkowo efektowna. To wszystko sprawia, że „Kodeks Konstantyna” to powieść, która naprawdę jest warta wydanych na nią pieniędzy.

 

Luiza „Eviva” Dobrzyńska
Ocena: 5/5

Tytuł: „Kodeks Konstantyna”

Autor: Paul L. Maier

Ilość stron: 421

Wydawnictwo: PROMIC

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *