Kobieta-zagadka – Sfinks Greków

W zbiorowej wyobraźni współczesnych ludzi utrwaliły się rozmaite obrazy mitycznych stworzeń. Rozgościły się one na kartach powieści fantastycznych, w filmach i komiksach. Jednak wiele z nich zostało zniekształconych przez rozmaite naleciałości, pop-kulturę, niewiedzę. Grecka wersja sfinksa zatarła się niemal zupełnie, przytłoczona ciężarem obrazu kamiennego strażnika egipskich piramid.

Egipski sfinks to lew z głową mężczyzny w charakterystycznej chustce, przycupnięty w statycznej pozie, to strażnik grobowców, świątyń i dróg ku nim wiodących – tę postać wszyscy doskonale znamy. A jaki był jego grecki odpowiednik? Czy może raczej należało by powiedzieć: odpowiedniczka? Łączy ich ciało lwa, jednak ludzka bywa często nie tylko sama głowa, ale i spora część torsu. Do tego Grecy dodali jeszcze masywne, pierzaste skrzydła. Tak sfinksa przedstawiano w rzeźbie (popularne w sztuce archaicznej kolumny zwieńczone przycupniętą figurą stwora) jak i w malarstwie wazowym.

Hezjod podaje iż jest ona córką Chimery – po której najwyraźniej odziedziczyła swoje lwie cechy (choć dokonało się tutaj swoiste odwrócenie, Chimera bowiem lwią ma właśnie głowę, ciało zaś skomponowane z innych stworzeń). Ojcem Sfinksa miałby być Ortros, dwugłowy pies Geriona (zamordowany przez Heraklesa podczas dziesiątej ze słynnych dwunastu prac herosa). Inne wersje podają, iż Sfinks narodził się z kazirodczego związku Ortrosa z jego matką, Echnidą (kobietą-wężem). Według tej wersji był on także ojcem Hydry lernejskiej i lwa nemejskiego (również zgładzonych przez Heraklesa). Zostawmy jednak zawikłaną genealogię Sfinksa i skupmy się na niezwykłej popularności tego stworzenia.

Swoje pięć minut w mitologii Sfinks zawdzięcza przygodom Edypa, a swą europejską sławę – tragedii Sofoklesa. Stwór pojawia się tam terroryzując mieszkańców Teb, porywając jednego po drugim. Stawia jednak interesujący warunek: przestanie zabijać o ile znajdzie się ktoś na tyle błyskotliwy, by rozwikłać jego zagadkę. Tebańczycy mają odgadnąć czym jest istota, która o poranku chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, a wieczorem na trzech. Są jednak na tyle bezradni wobec pytania, iż Kreon obiecuje oddać wybawcy rękę Jokasty, wdowy po zmarłym Lajosie i całe królestwo. Tu pojawia się Edyp i ze wsparciem bogów oraz proroczego snu udziela prawidłowej odpowiedzi: jest to człowiek. Zgodnie z mniej znanym wariantem historii, z czystej ciekawości Sfinks zadaje jeszcze jedną szaradę. „Są dwie siostry – pierwsza rodzi drugą, a druga pierwszą. Kim są te siostry?” Gdy Edyp odpowiada iż to Dzień i Noc, sfrustrowana bestia rzuca się w przepaść, a bohater otrzymuje nagrodę, która stanie się przyczyną jego tragedii.

Zastanawialiście się kiedyś skąd Sfinks wziął się w Tebach? Otóż miał on zostać zesłany przez Herę, patronkę małżeństwa, jako kara za homoseksualne uczucie władcy miasta. A co najmniej jako wynik klątwy rzuconej przez ojca młodzieńca, będącego obiektem owego afektu. Wersja mitu, której nie analizuje się w szkole podaje, iż król Lajos nie zginął w wyniku przepychanki z Edypem w stromym wąwozie, ale że został przez niego zabity w wyniku kłótni o owego urodziwego chłopca. Jakby jednak nie było, ta demoniczna, destruktywna kobieta-lew zwodząca tebańczyków, miała w opinii Hery odwieść ich od homoerotyzmu. Jest w tym jakaś subtelna ironia, prawda?

Za to kultura europejska przyjęła Sfinksa z otwartymi ramionami. Ładunek symboliki i zawoalowanych treści erotycznych ciążący nad tą postacią uczynił ją idealnym motywem dla sztuki i literatury. Zwłaszcza chętnie sięgano po nią w drugiej połowie XIX wieku i na początku XX, kiedy to umysły artystów zaprzątał wizerunek famme fatale. Przybierała ona postać chimery, syreny, wampirzycy, biblijnej Salome czy Sfinksa właśnie. Tendencję te obrazują nie tylko słynne obrazy symbolisty Moreau, ale także malarskie dzieło Franza von Stucka „Pocałunek Sfinksa” czy rzeźba Christiana Behrensa (znajdująca się we wrocławskim Muzeum Narodowym) pod tym samym tyłem.

Obie realizacje przesycone są zmysłowością i pewnym fatalizmem. Mężczyzna w objęciach kuszącej bestii jest bezbronny, całkowicie jej ulega. Nie ma w nim już nic z dumnego Edypa pokonującego potwora. Artysta XIX wieku skupia się na zwierzęcym magnetyzmie kobiecego Sfinksa, na zabójczej grze, w której mężczyzna jest bez szans, odurzony urokiem mitycznej istoty. Dodatkowo wątek zagadki jaką przedstawia Sfinks staje się alegorią kobiety niezrozumiałej, tajemniczej, nieodgadnionej, a przez to jeszcze bardziej niebezpiecznej.

Na koniec kilka słów o współczesnej inkarnacji Sfinksa. O przywróceniu mu pierwotnego charakteru, jakie dokonało się na kartach czwartego tomu przygód Harry’ego Pottera. W ostatnim, decydującym zadaniu Turnieju Trójmagicznego, wewnątrz wielkiego labiryntu (jeszcze jeden motyw mitologiczny!) młody czarodziej napotyka na swej drodze sfinksa. Rozpoznaje stworzenie dzięki temu, że widywał je w Księdze Potworów, jest ono zatem jak widać elementem czarodziejskiej fauny. Doskonale wpasowuje się w plejadę hipogryfów, bazyliszków, trytonów, trójgłowych psów i innych mitycznych zapożyczeń. Istota wygląda przyjemnie klasycznie, grecko – lwie ciało i kobieca głowa (nawet oczy mają kształt migdałów, znany nam z rzeźby archaicznej), brakuje tylko skrzydeł. A Harry, podobnie jak Edyp będzie się musiał zmierzyć z zagadką. Jeśli odpowie poprawnie, będzie mógł przejść i dotrzeć do pucharu, jeśli odpowie błędnie sfinks rzuci się na niego, jeśli zaś będzie milczał bestia pozwoli mu zawrócić. Zagadka jest dłuższa niż mityczna i bardziej przypomina rebus, jednak najeżona jest podobnymi niejasnościami. Harry jednak radzi sobie bez pomocy bogów i wyroczni, o własnych siłach znajdując rozwiązanie. Sfinks spokojnie usuwa się z drogi i bohater podąża ku swojemu przeznaczeniu. Nagroda, którą zdobywa, tak jak Edypowi nie wychodzi mu na dobre, cel do którego dąży – puchar, okazuje się prostą drogą ku nieszczęściu. J.K. Rowling z wdziękiem przywraca do życia greckiego potwora, łagodzi nieco jego temperament, utrzymuje jednak ścisły związek z antyczną tradycją i doskonale żongluje mitycznymi motywami.

Trzyma się więc dzielnie ów zagadkowy stwór, radzi sobie w świecie kultury popularnej i choć nieco przyćmiony splendorem egipskiego strażnika piramid, wciąż budzi fascynację i niepokój.

Karolina Michałowska

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *