„Klucze w niepamięci” to wyjątkowe spotkanie z niezwykłym artystą. Jerzy Tawłowicz sprawia przyjemność słowem i obrazem. Ilustracje dopełniają i pogłębiają sens wierszy, które bywają bolesne, niekomfortowe dla naszej – ludzkiej – wygodnej hipokryzji, ale dają także nadzieję. Przede wszystkim zaś pomagają w odzyskaniu harmonii i wewnętrznego spokoju wskazując „drobiazgi” (jak się może wydawać), które są w tym celu przydatne, jak np. życzliwość, uczynność, szczerość itp.
W tym tomie tętni życie, a sam poeta wyraża głęboki szacunek dla każdego istnienia. Ale nie tylko człowiek, fauna czy flora są (współ)bohaterami dynamicznymi. Szczególną właściwością liryki Tawłowicza jest ożywianie pojęć czy zjawisk. Jakby chciał podzielić się życiem, obdarować emocjami te elementy, których przecież podstawową funkcją jest dostarczanie uczuć: miłość drzemie, wiatr szepcze, słowo niesiesz jak rannego ptaka / ostrożne bo jeszcze bije [podkr. – K.M.].
„Klucze…” charakteryzuje niepojęta radość (z) życia, choć trzeba jej uważnie szukać między wierszami. Poeta w dość przewrotny sposób ją okazuje – przedstawia zdarzenia o negatywnym zabarwieniu, a dopiero refleksja czytelnika i te wyłuskane, pojedyncze (pozytywne) wyrażenia składają się na pełną apoteozę życia. Jest tu także apel szczerego, życzliwego serca o szacunek dla bliźniego, natury oraz samego siebie, o pracę nad sobą z własnym cieniem. Bo Tawłowicz zdziera w swojej książce maskę czy nawet cały kostium i pokazuje wnętrze człowieka, z wszelkimi jego wadami i słabościami, ale także o wielkiej sile charakteru, wrażliwości oraz życiowej mądrości.
W doskonałym „Bogu powszednim” autor świetnie ujął jedną z najgorszych i najpowszechniejszych ludzkich wad – egoizm. Utwór ten możemy odczytywać w kontekście dużo szerszym niż tylko odnoszącym się do religijności. Gdy wiedzie nam się pomyślnie, w codziennym zabieganiu i walce o pomnażanie korzyści, liczymy się dla siebie tylko my. Dopiero, gdy dopadnie nas nieszczęście, kryzys czy kłopot – szukamy wsparcia w innych lub w Bogu. Poeta przestrzega przed taką postawą.
Istotną rolę w poezji „Kluczy…” (ale i w życiu) są detale – słowo, gest jakiś, uśmiech czy spojrzenie, bo to dzięki nim jesteśmy w stanie wszystko wyrazić, sprawić radość, zdeprymować, okazać szacunek, rozczarować itd. Najwyżej w hierarchii Tawłowicz postawił słowo, które ma wielką siłę oddziaływania. Pokazał jaka moc kryje się w wyrazach jak również, że językiem można się doskonale bawić, podkreślając tym samym jego nieograniczone możliwości.
Zachęcając do lektury tego tomu pozostawiam was z wierszem, który według mnie jest kwintesencją „Kluczy w niepamięci”:
Wywłoki wlokący się tren
Brudnym mlekiem mgły
świt cię kolejny wita bezsłonecznie
jakby już tylko czerń z bielą
mieszana w dowolnym zestawieniu skojarzeń
od dziś miała znaczyć wszystko i zawsze……
Nie rozpaczaj
nie rozpowiadaj szeptem smutnym
sikorom w oknach
że to już pewnie nieuchronny chłód
we wszystkich odcieniach szarości
jaśniepańsko rozgościł się
na dobre lub złe raczej…
Nie chuchaj na listek poczerniały nagle
co cię wczoraj jeszcze upewnił
w kolorowym trwaniu
zachwytów słonecznie cieplutkich……
Przecież to tylko
wywłoki zimy tren wlokący się
w kałużach śnieżnym błotem zachlapał ci wiersz
o pierwszych próbach pobielania świata……
Kinga Młynarska