Kabaret literacki

kabaret
przykładowy plakat kabaretu literackiego

Czy w dzisiejszych czasach istnieje w ogóle coś takiego jak kabaret literacki? Oczywiście, że istnieje. A przynajmniej tak twierdzi internet. Po wpisaniu w Google frazy „kabaret literacki” otrzymujemy zbliżoną do nieskończoności liczbę wyświetleń informujących o dziesiątkach nikomu nieznanych grup działających w Olsztynie, Miechowie czy też w wiosce o bardzo brzydkiej nazwie leżącej gdzieś pod Skoczowem. Po przejrzeniu tej listy, otworzeniu paru postów, okazuje się, że współczesny kabaret literacki ma kilka cech charakterystycznych. A mianowicie działa przy lokalnym domu kultury, jest złożony z instruktorów i działaczy tejże instytucji, absolutnie nie stara się wybić na szersze wody i sam siebie, już w pierwszym opisie, zalicza do nurtu literackiego (jestem kiepskim jasnowidzem, ale moim zdaniem nie wróży to dobrze…).

Czyli określenie kabaret literacki stało się swojego rodzaju wytrychem. Specyficznie postrzępionym otwieraczem do twardych puszek ludzkich głów. Piszesz, że literacki i od razu potencjalna widownia pomyśli: „Aha, literacki. Czyli będzie ambitnie. Czyli będzie inaczej. Czyli pokażą coś innego, niż grupy, które można co trzy dni zobaczyć w publicznej telewizji.” Widziałem kilka kabaretów „literackich.” I nie były najgorsze, ale też czy tak dużo lepsze od tego co serwuje telewizyjna Dwójka? Były może nie bardziej smutne, ale wesołe w ten specyficzny, markotny sposób. Więcej się w nich rzewnie śpiewało, a panowie nosili zdecydowanie częściej kapelusze z szerokim rondem. Panie z kolei często zakładały suknie ala turniura i tandetne, ewidentnie kupione na bazarze boa we wszystkich kolorach tęczy. Ot i cała literackość. Wzruszenie wetknięte między spokojny humor, kapelusz w klimacie Skrzyneckiego na głowie.
Czy o to chodzi? Na czym właściwie powinna polegać literackość kabaretu? Na odniesieniach do literatury w treści? Twórcy domokulturowych kabaretów od nich nie stronią. Często w tekście własnej piosenki zawierają wersy w rodzaju „temat należy traktować całkiem serio, bo pisał już o nim T.S. Eliot.” Może literackość powinna polegać na wysokiej jakości tekstu? Tylko skoro te grupy same się kwalifikują jako literackie, oznaczałoby to, że ich członkowie są bufonami na najwyższym poziomie. Być może z kolei literackość powinna polegać na poruszaniu tych samych tematów, co literatura.

julian_tuwim
Julian Tuwim

Często kabarety „literackie” próbują się odnosić do dawnych, przedwojennych ekip. Twierdzą, że wywodzą się z tego samego nurtu, co tacy celebryci panteonu poetyckiego, jak na przykład Julian Tuwim. I ponownie mamy bufonadę oraz częściowo niedomówienie. Bo Tuwim moim zdaniem był człowiekiem bardzo skromnym. To wynika z jego biografii i twórczości. Tuwim się bawił. Nie uważał się za wielkiego literata. I był nim często, ale nie zawsze. Pisał zarówno wielkie i wspaniałe wiersze, jak i drobne chałturki mające dać mu możliwość przeżycia ( http://jegoeminencja.pl/2014/01/04/zarty-tuwima-ktorym-skonczyl-sie-okres-przydatnosci-do-spozycia/).

Jeśli wziąć pod uwagę warunek, że kabaret literacki powinien poruszać te same tematy, co literatura, to grono przedstawicieli tego nurtu niespodziewanie nam się powiększa. Bo literatura istnieje zarówno dobra jak i zła. Dobrze napisana i źle, a już tym bardziej może poruszać wszystkie tematy, jakie tylko możemy sobie wyobrazić. Więc kabaret mający głównie skecze o żulach też może powiedzieć, że jest literacki, ale odnosi się głównie do prozy alkoholowej Charlesa Bukowskiego i Wieniedikta Jerofiejewa. Z kolei grupa komediowa, która często ma w swoich numerach znamienną postać dresa, może powiedzieć sorry – kabaret literacki ala Sławek Shuty i Dorota Masłowska.

Krótko i na koniec dodam, że moim zdaniem zwyczajnie nie istenieje coś takiego jak kabaret literacki. Może kiedyś było, może kiedyś istniało takie zjawisko. Trudno powiedzieć, nie żyłem w dwudziestoleciu międzywojennym. Za to dzisiejsze grupy, które same zamaszystym, gęsim piórem wpisują się w nurt kabaretu literackiego, robią to, bo pragną przynależeć do elity. Prawdopodobnie też, naklejając sobie etykietkę „literackości”, bronią się przed zarzutami, że ich programy nie są wcale aż tak bardzo śmieszne.

 

About the author
kabareciarz w kabarecie PUK, standuper solowo oraz bloger na jegoeminencja.pl.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *