Jutro skończę dwadzieścia lat – Alain Mabanckou

Polscy czytelnicy i polskie czytelniczki bardzo słabo znają literaturę afrykańską. Można oczywiście wytłumaczyć to faktem, iż problemy ludzi tak obcych nam zarówno geograficznie, jak i kulturowo, nie do końca nas interesują. Często jednak zbyt pochopnie literaturą światową nazywamy tak naprawdę tylko tę z rejonu Europy i Ameryki Północnej – tak, jakby poza tymi terenami pisarstwo nie istniało. Poza tym, jeśli już sięgniemy po teksty twórczyń czy twórców zupełnie nam obcych, jesteśmy pełne/pełni stereotypów, kalek. Dlatego właśnie warto sięgnąć po powieść Alaina Mabanckou, który przekracza swoją własną osobą, nie tylko tekstami, wszelkie nasze oczekiwania, sądy zakotwiczone w naszych umysłach.

Alain Mabanckou to autor właśnie wydanej w Polsce powieści „Jutro skończę dwadzieścia lat”. Pisarz jest postacią o tyle niezwykłą i wyłamującą się wszelkim etykietkom, iż pochodzi z Konga, studiował we Francji, wykłada w Kalifornii. Jest obywatelem świata – w pełnym tego słowa znaczeniu: jak sam mówi o sobie – „Jestem czarny, mam francuski paszport i zielona kartę”. Tym bardziej więc jego spojrzenie na Afrykę i opisanie jej jest zupełnie inne niż oczekujemy. Nie znajdziemy tu bowiem historii o obozach dla uchodźców, nie ujrzymy obrazków głodnych dzieci, nie przeczytamy o dzikich zwierzętach czy niezwykłej przyrodzie. Nie ma tu bowiem niczego, co widzimy na ekranach telewizorów w programach o Afryce. Często wręcz, podczas lektury „Jutro skończę…” zapominam, że czytam historię czarnego chłopca, co może świadczyć niestety o tym, jak mocno zakotwiczona jestem w kulturze białych, stawiając ją w centrum i jako oczywistość.

Powieść ta to narracja chłopca z małego, prowincjonalnego miasteczka. Czasem świadomie, a czasem nie, uczestniczy on w zmianach politycznych, które dzieją się wokół. Z opisów łatwo więc wywnioskować, iż akcja książki dzieje się w późnych latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku.  Michel prowadzi dość spokojne i radosne życie wśród przyrodniego rodzeństwa  – ma on bowiem dwie mamy. Jednak jego egzystencja nie jest tylko niefrasobliwą, bezmyślną zabawą, ale dzieli się on z nami mnóstwem często wręcz filozoficznych przemyśleń. W trakcie lektury przyszła mi do głowy pewna myśl – w dzisiejszych czasach dzieci często stawiane są w centrum, to wokół nic kręci się świat rodziców, ale tak naprawdę można ich nazwać wykluczonymi. Dlaczego? Nikt bowiem tak naprawdę nie słucha tego, co mówią. A na przykładzie bohatera książki Mabanckou widać, jak dużą uwagę powinniśmy poświęcić ich słowom.

Dla mnie – czytelniczki genderowej niezwykłe były wszelkie odniesienia do płci i ról wynikających z niej. Świetna pod tym względem jest scena, gdy Michel bawi się z Karoliną w małżeństwo. Ona chce czerwony samochód, białego pieska, a on to wszystko obiecuje, że kupi. Prosi go, żeby mówił jej, jak bardzo ją kocha, bo kobiety starzeją się od tego, że ich mężowie nigdy im o tym nie mówią. „Żona” myje talerze, a „mąż” odpoczywa, bo jest zmęczony po pracy. Poza tym niejednokrotnie pojawia się w tej powieści uwaga, co wypada kobiecie, a czego nie wypada mężczyźnie. Znakomicie więc ukazane jest widzenie świata przez dziecko (bo to Michel jest tutaj narratorem) – to, w jaki sposób naśladuje dorosłych, powiela stereotypy, powtarza zastałe konstrukcje budowane od pokoleń.

„Jutro skończę dwadzieścia lat” to przede wszystkim niezwykła opowieść o Afryce, łamiąca nasze wszelkiego rodzaju  przyzwyczajenia i oczekiwania. To książka pełna ironii wobec własnej kultury, ciepła, refleksyjna, ale także puszczająca oko do czytelniczki i czytelnika.

Anna Godzińska

Tytuł: „Jutro skończę dwadzieścia lat”

Autor: Alain Mabanckou

Ilość stron: 352

Data wydania: sierpień 2012

Wydawnictwo: Karakter

About the author
Anna Godzińska
Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, autorka tekstów o miłości poza fikcją w magazynie Papermint oraz o literaturze w Magazynie Feministycznym Zadra. Fanka kobiet - artystek wszelakich, a przede wszystkim molica książkowa;)

2 komentarze

  1. Ale się porobiło na świecie – ludziom wmawia się, że płeć nic nie znaczy – takiego zwyrodnienia umysłowego pewno się przodkowie nasi nie spodziewali. Trzeba naprawdę być chorym człowiekiem, by w zabawie w dom dopatrywać się tylko odtwarzania stereotypów i twierdzić, że coś takiego jak „męskość” i „kobiecość” nie tkwi już w strukturze bytu.
    Ja wolę być normalny i żyć w tej normalności, w której nie bez przyczyny są chłopaki i dziewczyny.

    1. Normalny to Pan zapewne jest – oczywiście w takim znaczeniu: wpisujący się w to co Pan mniej lub bardziej arbitralnie przyjmuje za normę.
      Szkoda, że do tej normy nie zalicza się czytanie ze zrozumienie, czy pisanie pod tekstem komentarzy do tego konkretnego tekstu. A tak rzucił Pan swoim jedynym poprawnym poglądem bez związku z treścią recenzji.

      Każdemu norma na jego miarę 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *