Juliette albo klucze do snów – Marcel Carne

W latach 50’tych ubiegłego wieku nikt nie używał terminu „fantasy” w odniesieniu do filmów, zawierających nierealne pierwiastki. Zatem chociaż obraz „Juliette albo klucze do snów” jest zdecydowanie filmem z pogranicza fantasy, określano go po prostu jako… dramat obyczajowy. Cóż, na pewno jest to dramat, ale dzisiaj umieszczono by go pewnie w tej samej kategorii co „Labirynt Fauna”. Fabuła jest niejednoznaczna i zawikłana, i każdy powinien mieć możliwość ocenienia jej po swojemu, jednak staje temu na przeszkodzie zasadnicza trudność – ,,Juliette” jest właściwie nie do zdobycia. Nie ma tego filmu w żadnym sklepie klasycznym czy internetowym, a w polskiej telewizji pokazano go tylko raz i to wiele lat temu. Z tego powodu zamiast klasycznej recenzji postanowiłam napisać rodzaj streszczenia tego na pewno nietuzinkowego dzieła. Pozwoli to czytelnikom na pełniejsze poznanie treści filmu, którego pewnie nigdy nie będą mieli okazji obejrzeć.

Dwudziestoletni Claude jest subiektem w niewielkim sklepie, należącym do starszego, bogatego przedsiębiorcy. Pewnego dnia chłopak kradnie z kasy niewielką sumę pieniędzy. Zostaje aresztowany i osadzony w więzieniu, gdzie ma oczekiwać na proces. W nocy, gdy zasypia na pryczy, trafia we śnie do nieznanego mu miejsca. Wygląda ono na rajskie ustronie, pełne drzew i kwiatów, z miasteczkiem, w którym ludzie żyją w harmonii i spokoju. Claude jest zachwycony, ale gdy pyta napotkanego chłopca, co to za miejsce, ten nie umie mu odpowiedzieć. Co więcej, inni ludzie zachowują się podobnie. Z chwilą, gdy orientują się, że Claude pamięta swą przeszłość, stają się natarczywi, czasem wręcz agresywni – żądają, by opowiadał im swe przeżycia, niektórzy nawet twierdzą, że go znają, choć jest to oczywistą nieprawdą. Zdziwiony i coraz bardziej zagubiony Claude próbuje odnaleźć w tym dziwnym miasteczku swoją ukochaną – z tą niewytłumaczalną pewnością, która nawiedza ludzi w snach, wie że ona gdzieś tam jest. Nikt jednak nie umie mu pomóc czy choćby wyjaśnić fenomenu tego miejsca. Dopiero akordeonista, którego spotyka na plaży, wyjaśnia mu, że trafił do swoistej krainy zapomnienia – ludzie pamiętają tylko kilka poprzednich chwil, cała przeszłość ulatnia się z ich pamięci. Z tego powodu są wiecznie głodni wspomnień, kupują na przydrożnych straganach pamiątki razem z ich historią, by mieć co pamiętać i próbują przypisywać sobie cudze przeżycia. Claude poszukujący swojej Juliette jest dla nich niczym fontanna dla zagubionych na pustyni wędrowców. Samotny grajek zdaje się być jedynym w tej gromadzie, którego pamięć jakoś funkcjonuje. Dzieje się tak jednak tylko wtedy, gdy gra, robi to więc całymi dniami i może właśnie dlatego jego jednego Claude nie interesuje.

W chwili gdy podniecenie obcym przybyszem dochodzi w miasteczku do punktu kulminacyjnego, zjawia się Juliette. Claude poznaje ją, jednak ona go nie nie pamięta i chłopak opowiada jej historię ich znajomości. Widz dowiaduje się, jak to biedny subiekt poznał na ulicznej zabawie dziewczynę, w której się zakochał i która zgodziła się z nim umówić. Chłopak wstydził się pójść na spotkanie z nią w dziurawych butach, ukradł więc pieniądze z kasy, by kupić sobie nowe… Juliette jest zachwycona jego opowieścią, choć to nie znaczy, by cokolwiek sobie przypomniała. Te wspomnienia mają dla niej taką samą wartość, jak inne, które można kupić na straganie i których domaga się jak dziecko nowej zabawki. Claude postanawia spełnić jej prośbę, ale gdy odchodzi na chwilę, dziewczyna zostaje porwana przez Tajemniczego Nieznajomego. Brodaty, demoniczny mężczyzna w czarnym fraku wmawia jej, że jest jego narzeczoną i Juliette, oczarowana jego elokwencją, godzi się wziąć z nim ślub. Uroczystość przerywa Claude, który zmobilizował ludzi z miasteczka, wykorzystując w tym celu łatwość, z jaką można manipulować ich emocjami. Oskarża Nieznajomego o to, że jest on Sinobrodym, mordującym swe żony i uwodzącym niewinne dziewczęta. Próbuje przekonać Juliette, że on, Claude, i tylko on jest jej ukochanym. W chwili, gdy niemal udaje mu się przywołać w dziewczynie prawdziwe wspomnienia, budzi go dzwon więzienny.

Oskarżenie o kradzież zostaje wycofane. Właściciel sklepu robi to, jak się okazuje, na prośbę Juliette, która zgodziła się zostać jego żoną. Zrozpaczony chłopak próbuje błagać ukochaną o zmianę decyzji, ale praktyczna dziewczyna, choć w widoczny sposób lubi młodego subiekta i lituje się nad nim, zadaje mu tylko jedno pytanie:
– Zastanów się, z czego byśmy żyli?
Claude pojmuje, że jego prawdziwą ukochaną jest ta Juliette ze snu i postanawia odnaleźć ją w jedyny skuteczny sposób – przez zapadnięcie w sen wieczny.

Główny aktor filmu, Gerard Philipe, był w swoim czasie prawdziwym bożyszczem kina europejskiego. Jak nikt inny umiał przekazać wszystkie odcienie granej postaci, unikając przy tym wszelkiej przesady i sztuczności, tak bardzo częstej wśród aktorów znanych z czarno-białych filmów. Jego bohater ma dwa wcielenia. W jednym z nich jest przeciętnym, zrezygnowanym, niewyróżniającym się z tłumu chłopakiem, gorzko odczuwającym swą biedę. W drugim natomiast to romantyczny kochanek z Krainy Zapomnienia, urzekający urodą rycerz o dumnie uniesionej głowie i szczerym spojrzeniu jasnych oczu. Te dwie, zdawałoby się tak różne postacie, łączy to samo spojrzenie na świat – w jednym świecie pożądane, w drugim śmieszne i niepotrzebne. W obu wcieleniach Philipe jest prawdziwy i przekonywujący. Jego partnerka, Suzanne Cloutier, bardzo dobrze oddaje kontrast między poetyczną Juliette ze snu, a nowoczesną (jak na tamte czasy), zwyczajną dziewczyną, próbującą możliwie najlepiej ułożyć sobie życie.

Podobnie dobry jest Jean-Roger Caussimon, występujący w roli Tajemniczego Nieznajomego oraz szefa Claude’a. Jako ten pierwszy budzi dreszcz grozy, gdyż nie do końca wiadomo, jakie są jego rzeczywiste zamiary wobec pięknej i niewinnej dziewczyny. A jako właściciel sklepu jest kimś zupełnie zwyczajnym, obdartym z wszelkiej tajemniczości i zdolnym nawet do wspaniałomyślnego gestu – bo, rozpatrując sprawę z jego punktu widzenia, decyduje się darować winę złodziejowi, któremu do tej pory sam płacił pensję. Trudno zakładać, by to Juliette postawiła mu taki warunek. Prosiła go o to, lecz raczej nie w formie „Bo inaczej za ciebie nie wyjdę.” W filmie o rzeczywistości Paryża połowy XX wieku wątek dziewczyny, poślubiającej starszego bogacza po to jedynie, by ratować młodego kochanka, raziłby sztucznością. Reżyser świadomie uniknął śmiesznego melodramatyzmu, czyniąc tym samym sytuację Michela jeszcze trudniejszą – nie ma on nawet tej pociechy, że jest dla Juliette w jakiś sposób ważny. Widać to po twarzy Gerarda Philipe w chwili, gdy Claude orientuje się, że dziewczyna jedynie lituje się nad nim. Wstyd, upokorzenie, rozpacz niespełnionej miłości, poczucie własnej znikomości – to wszystko popycha młodzieńca do dramatycznego kroku. A przecież Juliette, choć trzeźwo patrzy na życie, nie jest bez serca. Gdy orientuje się, że jej nieszczęśliwy adorator może posunąć się do ostateczności, biegnie za nim przerażona, próbując go powstrzymać. Gubi jednak jego ślad…

Zrealizowany na czarno-białej taśmie film, po mistrzowsku wykorzystuje grę półcieni, uzupełniając w ten sposób poetycką kompozycję scenariusza, operującego dwoma poziomami rzeczywistości. Kraina snu jest jasna, kontrastowa, pełna blasku – rzeczywistość mroczna i szara.  We śnie uderza wyrazistość ubranej w czerń głównej postaci negatywnej – Tajemniczego Nieznajomego, oraz pełnej światła głównej postaci pozytywnej – Juliette. Jasna i delikatna blondynka w nieskazitelnie białej sukni wydaje się być aniołem, zagubionym wśród ludzi i taką ją widzi Claude, zakochany bez pamięci. Tymczasem prawdziwa Juliette jest po prostu zwykłą, przyziemną, choć obdarzoną dużym wdziękiem dziewczyną, która bez wahania poświęca wzniosłe uczucie w imię stabilności finansowej. Zaś prawdziwy „Tajemniczy Nieznajomy” jest jedynie wymagającym i nieco cynicznym szefem Claude’a, który ulega urokowi młodej dziewczyny, gdy ta przychodzi prosić go o litość dla biednego chłopca. Starszy przedsiębiorca może nawet nie być złym człowiekiem, a już na pewno nie jest tym złowrogim Sinobrodym, jakim widzi go zraniony w swych uczuciach młodzieniec. Jedynie Claude myśli zawsze tak samo, czy jest uwięzionym za kradzież subiektem, czy romantycznym kochankiem poszukującym swej miłości. Musi przegrać w świecie realnym, gdyż jego gorące uczucia  i czyste serce mają wartość nadrzędną jedynie we śnie. To gorzka refleksja, którą twórca filmu, Marcel Carne, chce przekazać oczekującej happy-endu widowni.

Mogę powiedzieć z ręką na sercu: dziś nie robi się już takich filmów – przesyconych miłością pojmowaną jako uczucie czyste i niewinne, bez epatowania seksualizmem. Według mnie to poważny błąd, bo w imię źle pojętego realizmu pomija się najpiękniejszą rzecz, jaką człowiek może przeżyć – miłość w jej zalążku, pozbawioną jeszcze pierwiastków pożądania seksualnego i opartą wyłącznie na uczuciu.

Luzia „Eviva” Dobrzyńska

Tytuł: Juliette albo klucze do snów
Reżyser: Marcel Carne
Obsada: Gerard Philipe, Suzanne Cloutier, Jean-Roger Caussimon
Kraj produkcji: Francja
Rok: 1955
Rodzaj filmu: dramat obyczajowy

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *