Joanna Bierejszyk – Dzieci są złe

Rok 1994. NATO nieśmiało zaczyna interweniować w Bośni, ja kończę pierwszą klasę podstawówki, a Zielone Żabki nagrywają taśmę Dzieci są złe. Przypadek? Tak sądzę. Nie da się jednak ukryć, że dzieciństwo w latach 90. było jakieś niespokojne, może nawet bardziej niż teraz, pomimo nieporównywalnie mniejszego pola rażenia środków masowego przekazu. W Polsce nowe porządki, ZSRR przestaje istnieć, w rozkawałkowanej Jugosławii toczą się walki, nie ustaje konflikt w Irlandii Północnej. Do świadomości przedostają się obrazy i obrazki, przeważnie czarno-białe, czasem ujęcia w zwolnionym tempie, a na nich umorusane twarze śmiejących się lub przestraszonych dzieci o głębokim spojrzeniu. Towarzyszy temu wszystkiemu gitarowy soundtrack – rodem z MTV albo z Jarocina.

Nie o nostalgię ani o legendę lat 90. tu chodzi. Tak było, tak jest i nic nie wskazuje na to, że świat kiedykolwiek będzie inny niż teraz. Zmieniają się punkty zapalne na mapie i coraz to nowe pokolenia kodują sobie w podświadomości obrazy, które będą je niepokoić albo nie będą mieć dla nich znaczenia, albo coś pomiędzy. Dzieci dalej będą bawić się w wojnę.

Dzieci są złe, śpiewają Żabki. Dzieci widzą i wiedzą, co się dzieje, są chłonne, gotowe brać za normę to, czego doświadczają. W pogrążonym w wojnie Sarajewie, dzieci urodzone na przełomie lat 80. i 90. nie pamiętają niczego poza wojną, dlatego bawią się w wojnę. Stąd te wszystkie zdjęcia, budzące zatroskanie i trwogę bezpiecznej „zagranicy”. Co w tym czasie dzieje się u nas? Nic nowego. Dzieci, równie chłonne, włączają telewizyjny przekaz chociażby do swojego języka. Mówiło się: wyglądasz jak z Bośni, dziecko wojny. Sarajewo było synonimem biedy, wiochy, brudu. „Wyglądać jak z Bośni” było równie obraźliwe, co wyzwisko „rumun” (piszę małą, bo wiadomo), później mówiło się o Czeczenii, o Kosowie. Nieco niesmaczny jest sam fakt, że dzieciom z biednych rodzin, źle ubranym i często zaniedbywanym wychowawczo, dzieci lepiej sytuowane nie szczędziły obelg, perwersyjnie radowały się stygmatyzacją tych kozłów ofiarnych (to samo pewnie można napisać w czasie teraźniejszym). Nauczycielom lub rodzicom czasami udawało się wperswadować swoim podopiecznym, że tak nie można, że to źle wyzywać innych od rumunów. Czasami nawet dzieci te odczuwały skruchę, że tak nieładnie mówiły o koledze, że wygląda jak z Bośni.

Tak te dziecięce przepychanki i ich pacyfikowanie zapamiętałam – nacisk kładziony raczej na ich ofiarę i jej (oczywiste zresztą) prawa, niż na treść obelg. O tym, jakie są bośniackie, rumuńskie, czeczeńskie czy kosowskie dzieci, raczej się nie mówiło. Tak, jak dla dzieci w Sarajewie wojna była normą, tak dla dzieci w nie-Sarajewie normą było, że wojna tam jest.

Nieokreślony smutek odczuwany podczas konsumpcji materiałów telewizyjnych nijak się ma do prób wyobrażenia sobie, jakie naprawdę nieszczęścia spotykają ludzi tam, skąd materiały te pochodzą. Przypisujemy miejscom wojnę jako atrybut, a to utrudnia spojrzenie na innych jako na równych nam. Nie tylko wojnę zresztą, bo czy nie tak samo jest chociażby z klęskami żywiołowymi?

Jeżeli dzieci są złe (albo dobre), to dlatego, że stanowią społeczny rezonans. Z natury nie ma w nich nic złego ani dobrego. Jeżeli są okrutne, to ich okrucieństwo przypomina zabawę kota z upolowaną myszą. Dopiero porządek wartości określa co jest dobre, a co jest złe. Jako dorośli, niestety (bo to trudne) albo „stety” (bo dokąd byśmy zabrnęli), nie możemy wyjść poza ten porządek. Jeżeli więc Sarajewo, to niekoniecznie wojna, jeżeli Rumun, to nie rumun – wyliczeniom nie ma końca.

Joanna Bierejszyk

fot. J. Bierejszyk

sarajevo widok z góry

About the author
doktorantka literaturoznawstwa US, absolwentka psychologii US. Na portalu Szuflada redaguje dział Literatura Świata, przez słowo „świat” rozumiejąc nie tylko zróżnicowaną przestrzeń, lecz miejsce burzliwego i mało romantycznego współżycia kultur podporządkowanych wspólnej, ludzkiej naturze. Interesuje się między innymi literaturą postjugosłowiańską oraz recepcją Bałkanów w literaturze polskiej, regionalizmem, geopoetyką, postkolonializmem. Publikuje tu i ówdzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *