Jeszcze będzie pięknie, jeszcze będzie normalnie, czyli „Aseksualność. Czwarta orientacja” Anny Niemczyk

Przez długi czas pokutowało przekonanie, że człowiek jest istotą z gruntu seksualną. Psychoanaliza, którą przesiąknięta jest współczesna kultura, zasadza się na tym założeniu i to wcale nie z racji płytkiego rozumowania, jakoby Freud sprowadzał wszystko do seksu. Faktem jest, że żyjemy w przeseksualizowanym świecie. Seks sprzedaje wszystko, od mydła po sieci telefonii komórkowych. Seks jest narzędziem kontroli społecznej i istnieje cała społeczna hierarchia aktów seksualnych. Ludzi osądza się na podstawie tego, jak często i w jaki sposób uprawiają seks, przy czym kryteria te są doskonale asymetryczne w przełożeniu na płeć. Przyznanie, że seks może być niesatysfakcjonujący, stawia tego, kto to mówi, na wstydliwej pozycji: problem jest z tobą, nie z seksem. Zyskanie popularności przez mem „sex is great but” było cudownie odświeżającym doświadczeniem w takiej sytuacji. Faktem jest, że w kulturze, gdzie podstawowe rozumienie stosunku seksualnego ogranicza się do męskocetrycznej penetracji heteroseksualnej, wielu osobom z trudem przychodzi czerpanie satysfakcji z seksu. Penetracja nie przynosi satysfakcji seksualnej ponad siedemdziesięciu procentom kobiet. Edukacja seksualna nie istnieje, przemoc seksualna jest wszechobecna. Seks może być domeną satysfakcji i spełnienia, ale też wstydu, bólu i zażenowania.

A niektórych może po prostu nie interesować. Kiedyś istniał dowcip, że asy (osoby aseksualne) są zbyt potężne, bo zamiast myśleć „o tym” mogą skupić się na wszystkim innym i przejąć władzę nad światem. Bo przecież osoby seksualne myślą o seksie wciąż i bez przerwy, tego uczy nas popkultura. Sytuacje, kiedy spada libido, długie okresy niezainteresowania seksem są patologizowane. Innymi słowy, jeśli chodzi o seks, dysponujemy całym zapleczem mitów i przekonań, i bardzo małą ilością wiedzy. O tym, do jakiego stopnia popkulturowa seksualizacja wpływa na postrzeganie świata świadczy chociażby ruch inceli, dla których seks jest zasobem, do którego zostali – we własnej opinii – niesprawiedliwie pozbawieni dostępu. Tymczasem sekspozytywność walczy z piętnowaniem seksualnych praktyk i osądzania ludzi (zwłaszcza kobiet) na podstawie tego, kiedy i ile seksu uprawiają. Jednocześnie, gdzieś na obrzeżach tego ruchu, przebrzmiewają głosy, że w pozytywnym podejściu do seksu mieści się także prawo do odmowy jego uprawiania i braku zainteresowania erotyką.

Anna Niemczyk prezentuje elementarz wiedzy o aseksualności, jednej z orientacji (seksualnych). Wedle najprostszej definicji aseksualność to brak odczuwania popędu seksualnego, niepostrzeganie innych jako atrakcyjnych seksualnie. Dla osób alloseksualnych (odczuwających pociąg seksualny, nieważne, czy ukierunkowany na obiekt tej samej czy innej płci) jest to coś trudnego do wyobrażenia (co nie znaczy, że niemożliwego; ostatecznie wśród znanych mi ludzi i tych, których poznaję, jest o wiele więcej takich, do których nie odczuwam pociągu, niż odwrotnie). Osoba aseksualna może rozpoznawać atrakcyjność innych (asy nie są ślepe i znają standardy urody danej kultury, ba, mogą nawet mieć swoje gusta i preferencje estetyczne), mogą się masturbować (bo orgazm jest przyjemny i rozładowuje napięcie libidalne), mogą wchodzić w relacje romantyczne (bo oddzielamy pociąg romantyczny i seksualny, ba, istnieją osoby aromantyczne, a nawet aromantyczne i aseksualne albo biromantyczne i aseksualne itd.), mogą pragnąć bliskości i intymności… i czasem wyrażać to pragnienie poprzez seks. Albo nigdy nie chcieć go uprawiać. I wszystkie te opcje są równie istotne.

Książka Niemczyk tak naprawdę jest elementarzem, chociaż może aspirowała do czegoś więcej. Pozostaje mieć nadzieję, że niedługo ukaże się lepsza praca na ten temat, bo coś musi zastąpić nieistniejącą edukację seksualną w Polsce. Wiedza o aseksualności powinna stać się powszechna, przede wszystkim po to, aby pomóc ludziom zrozumieć siebie i innych. I żeby zdekonstruować szkodliwe kulturowe mity na temat seksu. Najlepszym elementem książki Niemczyk są biografie osób aseksualnych, które opowiadają o swoim doświadczeniu. Najsłabszym – jej popularnonaukowe aspiracje. Autorka ma problemy już na gruncie językowym i terminologicznym. Jeśli jest to praca o charakterze progresywnym, pojęcie „homoseksualizm” nie powinno być stosowane. Chyba że będzie mowa też o „heteroseksualizmie”. Końcówka „–izm” zarezerwowana jest dla ideologii i przekonań, dlatego nie stosuje się jej przy opisie orientacji: biseksualność, homoseksualność, heteroseksualność. A orientacji jest oczywiście więcej niż cztery – z tego, co wiemy do tej pory, a badania nad ludzką seksualnością dopiero raczkują, wyzwalając się od stuleci przesądów, mylnych założeń i przekłamań. Pojawia się też problem z nazewnictwem i definicjami.  Książka opiera się na założeniach wypracowanych przez Davida Jaya i nie akceptuje innej formy tematyzowania i definiowania aseksualności. To coś, co powinno być zaznaczone jednoznacznie na samym wstępie, uczciwe przyznanie, że wersja Jaya nie jest jedną z kilku rozpatrywanych, ale jedyną słuszną, do której wszystkie kolejne będą się odnosić i w oparciu o którą będą osądzane. W ten sposób demiseksualność (odczuwanie pociągu seksualnego tylko w więzi uczuciowej) staje się… podkategorią aseksualności, co stoi w sprzeczności z przyjętą praktyką używania tego terminu i sposobem jego używania przez osoby demiseksualne, a także z przyjętym przez samą autorkę sposobem definiowania aseksualności. Zdaniem Niemczyk zresztą przeciwieństwem aseksualności nie jest alloseksualność, tylko hiperseksualność i to też spotkałoby się ze sprzeciwem kompetentnych seksuologów.

Autorce można też zarzucić, że ma kłopot z zaprezentowaniem sekspozytywności asów. Warto zaznaczyć, że gwałty korekcyjne stanowią istotny problem, który dotyka osoby queerowe (kobiety queerowe, osoby trans i aseksualne) i że w kontekście przeseksualizowanej kultury należy podkreślać, że nie każdy ma ochotę uprawiać seks. W niesamowitej różnorodności prezentowanych biografii asów homo-, bi- i heteroromantycznych, a także transpłciowych zabrakło jednak tej jednej, która uważałaby seks za coś pozytywnego. Niemczyk jako narratorka nie potrafi przyznać, że mogą istnieć sekspozytywne asy i robi to wyraźnie wbrew sobie. A już sekspozytywne asy zaangażowane w praktyki BDSM? To chyba nie mieści się w jej światopoglądzie. A jednak tacy ludzie też istnieją i umniejszanie ich doświadczenia jest taką samą opresyjną praktyką jak odmawianie wszystkim innym asom prawa do samookreślenia. Do tego dochodzi posługiwanie się niewłaściwym imieniem osoby trans w przytoczonej biografii i oddzielenie osób trans jako specjalnej kategorii płci. Przez to wszystko książka sprawia wrażenie napisanej niezdarnie, w pośpiechu, bez przemyślenia pewnych kwestii i bez poczucia elementarnej wrażliwości językowej.

Z pewnością jest to właściwa pozycja dla osób, które o aseksualności nie wiedzą nic albo bardzo mało. Może dać impuls do dalszych poszukiwań. Pozostaje też nadzieja, że kolejne pozycje Niemczyk na ten temat będą wzbogacone o głosy krytyki i oparte na nich przemyślenia. Nawet w obecnej formie jest to wartościowa lektura. Przytoczone biografie pomagają zwalczać stereotyp, że osoby aseksualne są oziębłe, nieatrakcyjne i pozbawione uczuć. Wprost przeciwnie, to kochający, współczujący, barwni i interesujący ludzie. Cieszę się, że miałam okazję o nich przeczytać. I mam nadzieję, że też zechcecie ich poznać.

Autorka: Anna Niemczyk

Tytuł: Aseksualność. Czwarta orientacja

Wydawnictwo: Nova Res

Liczba stron: 282

Data wydania: 10.03.2020

About the author
Aldona Kobus
(ur. 1988) – absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, doktorka literaturoznawstwa. Autorka "Fandomu. Fanowskich modeli odbioru" (2018) i szeregu analiz poświęconych popkulturze. Prowadzi badania z zakresu kultury popularnej i fan studies. Entuzjastka, autorka i tłumaczka fanfiction.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *