„Jesteś Inny niż ja, więc Cię nienawidzę” – konflikty etniczne w tekstach kultury

2Konflikty międzygrupowe towarzyszą ludziom od, zabrzmi to pewnie jak tautologia, ale od czasu, gdy ludzie zaczęli tworzyć grupy. Ci, którzy znajdowali się poza grupą („Oni”, „Inni”) jawili się jako zagrożenie – czyhali w cieniu, aby odebrać zebrane zasoby, których brak mógł zaważyć na przyszłości tej małej społeczności. Osoby nieznane, charakteryzujące się innym ubiorem, językiem, a zwłaszcza wyglądem, wzbudzały w naszych praprzodkach lęk.  W szóstej klasie szkoły podstawowej czytaliśmy opowiadanie Henryka Sienkiewicza – Sachem – pamiętam, że nad nim płakałam. Nad losem ostatniego członka plemienia Czarnych Węży, nad tym, co mu odebrano. Całkiem niedawno czytałam książkę Philipa Zimbardo Efekt Lucyfera, w której autor omawia między innymi mechanizmy,  które doprowadziły do ludobójstwa w Rwandzie. Nad losem tych ludzi również płakałam. W obu przypadkach zarzewiem konfliktu byli inni ludzie, strach, chęć władzy czy kolonizacja nowego kontynentu, dlatego też boimy się członków obcej grupy, których nie znamy bądź którzy są odmienni. Ten lęk przetrwał w nas aż do XXI wieku, co też zresztą odcisnęło swoje piętno na niezwykle chłonnej kulturze popularnej. Czasami występuje jako fabularyzowane przedstawienie historyczne, a kiedy indziej autorzy wykorzystują mechanikę tamtych wydarzeń i osadzają je w wymyślonych światach. Nie sposób przytoczyć w tak krótkim tekście ich wszystkich, dlatego pozwolę sobie ograniczyć się do kilku, które moim zdaniem, doskonale pokażą, gdzie w fabularnych wydarzeniach chowają się podobne konflikty.

J.R.R. Tolkien w swoich powieściach o Śródziemiu powołał do życia kilka różnych ras. Relacje między nimi nie zawsze są pozbawione napięć. Najprościej wskazać na orków i ich kuzynów Uruk-hai, nienawidzących w zasadzie wszystkich, poza samymi sobą. Ale też nie ma w tym niczego zaskakującego, w końcu orkowie to zdegenerowane elfy. Agresja oraz dążenie do zagłady wszystkich, którzy byli inni, nieraz odczytywana jest jako bezpośrednia alegoria filozofii nazistowskiej. Jeśli spojrzymy poza konflikt, będący jednym z istotniejszych wątków Władcy pierścieni, zauważymy również wyraźne i silne napięcia między elfami a krasnoludami (stąd przyjaźń Legolasa i Gimlego została tak wyeksponowana), a przecież w dawnych czasach obie rasy łączyły więzi przyjaźni. Żeby jednak mogli ponownie stanąć po jednej stronie barykady potrzebne było zagrożenie całego  kontynentu.

1(1)W 2013 roku  do kin weszła filmowa adaptacja serialu Jeździec znikąd (reż. Gore Verbinski), opowiadająca o białym (!) mścicielu, mającym zaprowadzić porządek na Dzikim Zachodzie (nieucywilizowanym – czyli innym niż europejskim) oraz jego indiańskim towarzyszu. To zresztą ów rdzenny mieszkaniec Ameryki Północnej odnalazł i naznaczył białego człowieka jako wybrańca bóstw (a dokładniej pewien biały, dość dziwny koń). Akcja filmu została osadzona w konkretnym czasie historycznym Stanów Zjednoczonych – budowy kolei przez pustkowia oraz stepy pustynne, przecinające tereny zasiedlone przez Indian. Kolonizator walczył o ziemię z zamieszkującymi ją od wieków ludami i wygrał dzięki technologii. Scena, w której całe plemię rzuca samobójcze wyzwanie białym najeźdźcom, jest niezwykle długa i jest taka nie bez powodu. Ja nie mogłam na nią patrzeć, zamknęłam oczy, nie chcąc być świadkiem – filmowej, bo filmowej – ale wciąż rzezi ludzi, których jedynym przewinieniem był odmienny kolor skóry, tradycja oraz kultura. Jej dosadność ma swój edukacyjny cel. Przypomina widzom amerykańskim jakim kosztem powstało ich państwo. Sprawa ludobójstwa na Indianach a także tego, jak zostali potraktowani przez przybyszów z zewnątrz wciąż pozostaje, używając terminu terapeutycznego, nieprzepracowana.

4Kolonizatorzy nie akceptują swojej winy. Ten motyw świetnie uzupełni film, który swoją premierę miał ponad dziesięć lat wcześniej – Ostatni samuraj (2003), osadzony po drugiej stronie globu względem Stanów Zjednoczonych. Główny bohater brał udział w bitwach z Indianami – przeciw ludziom, których znał, z którymi się przyjaźnił, a w końcu, których musiał zabijać, ponieważ taki miał rozkaz. Straumatyzowany, rozpity, pozbawiony sensu własnego istnienia wyruszył do Japonii, aby pomóc „ucywilizowanym” ( na przykład białych cywilizacji) walczyć z „dzikusami” (przedstawicielami miejscowej kultury i tradycji). Mało chwalebna historia Stanów Zjednoczonych splata się tutaj z dziejami Japonii, tworząc zaskakująco wiele punktów wspólnych w zachowaniu oraz myśleniu, wskazując, jak w Jeźdźcu znikąd, skutki kolonialnej filozofii. Tym razem wdrażanej  poprzez idee, cudzymi rękoma (główny bohater przyjechał szkolić nowoczesnych japońskich żołnierzy), a nie poprzez bezpośrednie zajmowanie kolejnych terenów. Jej skutki mogły być jednak dokładnie takie same. Na szczęście dla mieszkańców japońskich wysp ówcześni urzędnicy wybrali drogę łączenia przeszłości z nowoczesnością, zamiast pełnego odrzucenia tej pierwszej na rzecz drugiej.

5Dlaczego jednak w obu tych filmach tak wyraźnie i dosadnie pokazano sam konflikt pomiędzy dwiema grupami? Żeby na pewno widzowie zorientowali się, jakie przesłanie mają te obrazy. Amerykanie bowiem wciąż mają problem z tym, co zrobili Indianom, mają tendencję do ignorowania podobnych przekazów, gdy są zbyt subtelne. Tak, jak miało to miejsce w przypadku Avatara, nawiązującego wprawdzie do powolnego zabierania ziemi tamtejszym mieszkańcom lasów równikowych. Dość wyraźne przecież nawiązania tego filmu zostały przez docelową widownię przeoczone.

Inny niezwykle wyraźny i naznaczony kolonialnym myśleniem konflikt na tle etnicznym, często pojawiający się w tekstach kultury jest historia niewolnictwa, a także głębokiego, zsocjalizowanego przekonania białych, że ciemnoskórzy mieszkańcy Stanów Zjednoczonych są od nich gorsi. Pokazują to statystyki aresztowań – niedawno w miasteczku Ferguson,  MO, miało miejsce zdarzenie mające oznaki podobnego myślenia. Przywołana już przeze mnie powieść Kathryn Stockett Służące, obrazuje te napięcia w newralgicznym momencie zmian oraz emancypacji dotychczasowych obywateli drugiej kategorii. Autorka pokazuje, jak łatwo było oskarżyć Afroamerykankę o kradzież – nie potrzebny jest dowód, wystarczy słowo białej pani. Policja uwierzy i nie będzie zadawała pytań.

3(1)W ciekawy sposób historię Dzikiego Zachodu pokazała autorka paranormal romance kierowanego do młodzieży (Young Adult) – Laini Taylor w Córce dymu i kości. Posługując się dwiema stworzonymi przez siebie rasami – serafinami (niemającymi niczego wspólnego z judeochrześcijańskimi aniołami poza skrzydłami) oraz chimerami – stworzyła historię kolonizacji, niesienia cywilizacji oraz niewolenia tych innych, gorszych, głupszych, którymi się trzeba „zaopiekować”. A także – wielkiego zdziwienia, gdy podnieśli oni bunt, nie godząc się na podobne traktowanie, podejmując próbę odzyskania wolności oraz swoich ziem. Niestety, co zobaczyć można na kartach tej powieści, po latach niewolnictwa nie są to już ci sami ludzie, co przed nim. Chimery są pełne nienawiści za doznane krzywdy, pragną zemsty i zniszczenia serafinów. A aniołowie? Aniołowie są pełni nienawiści za doznane krzywdy w trakcie rewolty, pragną zemsty i przywrócenia poprzedniego status quo.

Motyw niewolnictwa oraz  konsekwencji po jego konsekwencji można odnaleźć także w Dragon Age – grze komputerowej. W tym wykreowanym, fantastycznym świecie elfia rasa Dalijczyków na wiele stuleci została zniewolona przez ludzkie Imperium Tevinter. Nie przez przypadek zapewne w tym świecie agresorami oraz niewolącymi okazali się właśnie ludzie. Biorąc pod uwagę wiele głosów graczek oraz graczy, które silnie rozbrzmiały potępiając wewnątrzgrowych ludzi. Na dodatek po ukazaniu się Inkwizycji oraz dopisaniu kilku historycznych faktów świata przedstawionego, wśród społeczności grającej pojawił się sprzeciw wobec nowej linii, próbującej usprawiedliwić element zniewolenia, zrzucając winę na samych Dalijczyków. Silna immersja w świat gry oraz coraz większy trening empatyczny oraz równościowy, jakiemu poddawani są ludzie korzystający z określonych części cyberprzestrzeni, jak na przykład z niezwykle żywej i dynamicznej platformy Tumblr, sprawiła, że owi gracze i graczki niegodziły się na taką niesprawiedliwość. Chociaż trudno to stwierdzić z pewnością, w większości podobne głosy podnosili mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, mający w swojej historii epizod niewolenia innych ludzi.

Strach przed Innym jest częścią naszej kultury, nie zawsze przybiera on tak krwawe skutki jak to miało miejsce w przypadku Indian i białych kolonizatorów, czy współczesnych politycznie motywowanych ludobójstw na tle etnicznym w Rwandzie czy Kambodży, bądź konfliktu, który naznaczył Bośnię i Hercegowinę. Dzisiaj mamy inne narzędzia, dzięki którym łagodzimy lęki przed Innym. Ale ten irracjonalny strach wciąż gdzieś tkwi w człowieku i zostaje wpisany w teksty kultury jako przestroga, nauka, ostrzeżenie. Pytanie tylko, czy będziemy chcieli to dostrzec.

Agata Włodarczyk

 

About the author
Agata Włodarczyk
Doktorantka, artystka, fanka. Pisze również dla portalu Gildia.pl, prowadzi własnego bloga, który jakże skromnie ochrzciła mianem "Pałac Wiedźmy".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *