James Islington „Blask ostatecznego kresu”

Upadek Bariery, która przez lata chroniła Andarrę i inne kraje przed niewyobrażalnym złem, zbliża się wielkimi krokami. Wszystko rozstrzygnie się w „Blasku ostatecznego kresu” Jamesa Islingtona, trzecim tomie „Trylogii Licaniusa”, na którą składają się także „Cień utraconego świata” i „Echo przyszłych wypadków”.

Na razie Barierę udało się uratować, ale to nie koniec walki. Ujawnienie prawdy o zdolnościach Wirra wywołało ogromny zamęt w Andarze. Doszło do rozłamu wśród Obdarzonych i starych rodów, także Nadzór stracił wielu ludzi. Wirr próbuje odszukać Zmory, którym udało się przekroczyć Barierę. Asha ponosi konsekwencje swojego poświęcenia dla ocalenia świata, ale Czcigodni znajdują sposób, by do niej dotrzeć. Uwięziony w świecie za Barierą Davian jest na łasce Czcigodnych, a ci do miłosiernych nie należą i nie cofną się przed niczym, by osiągnąć swoje cele. Caeden odzyskał wspomnienia i nie napawają go one dumą. Mimo ich ciężaru i świadomości tego, kim był, musi doprowadzić swoją misję do kresu.

Nie wystarczy walczyć po stronie dobra. Trzeba też wiedzieć, w jaki sposób dobrze tę walkę toczyć. Gdyby naszą jedyną wartością stało się zwycięstwo, znaczyłoby to, że gdzieś po drodze bardzo się pogubiliśmy i przestaliśmy odróżniać dobro od zła (s. 782).

„Blask ostatecznego kresu” Islingtona to świetny finał serii fantasy napisanej w takim stylu, jaki najbardziej lubię. Skomplikowana, wielowątkowa fabuła została poprowadzona znakomicie, a autorowi udało się nie potknąć nawet przy niezwykle trudnym temacie, jakim są podróże w czasie. Finałowy tom zgrabnie łączy wątki z wcześniejszych części i teraz w pełni widać, jak precyzyjnie została rozpisana intryga. Pierwszy tom był wprowadzeniem do historii, ale podobnie jak sami bohaterowie, także i czytelnicy nie widzieli, kto tak naprawdę pociąga za sznurki. Część tajemnic została ujawniona w „Echu przyszłych wypadków”, wtedy zarysowały się główne konflikty, których korzenie sięgały setki lat wstecz. „Blask ostatecznego kresu” uzupełnia luki i zwieńcza całość w sposób zdecydowanie satysfakcjonujący. A było to niełatwe w tak rozbudowanej opowieści.

Islington bardzo dobrze kreuje bohaterów. Są wyraziści, dojrzewają, zmieniają się pod wpływem nieraz dramatycznych przeżyć. Ale „Trylogia Licaniusa” to przede wszystkim historia Caedena, jego upadku, buntu i odkupienia. To bardzo złożony bohater, a w jego losach nieustannie pobrzmiewa pytanie o to, czy rzeczywiście mamy wolny wybór i sami decydujemy o naszym losie, czy może wszystko zostało z góry przeznaczone i zaplanowane. Postać Caedena Islington zbudował na archetypie buntownika, najwierniejszego wyznawcy, który zdolny jest jednak w pewnym momencie zwątpić i podążyć inną ścieżką. Przeciwwagą dla jego działań jest postępowanie innych Czcigodnych. Oni nie dopuszczają żadnych wątpliwości, niszczą wszystkie idee i księgi, które nie są zgodne z ich poglądami. Do tego „kopiują” różne gatunki, tworząc przerażające i bezduszne odpowiedniki, będące bladym cieniem pierwowzorów jak dar’gaithiny czy Echa. Islington odwołuje się tutaj do koncepcji zła, która pojawiła się w dziełach J. R. R. Tolkiena. Zło nie umie niczego stworzyć, może tylko wypaczać i zohydzić to, co jest dziełem dobra. Tak właśnie działają Czcigodni, kopiując inne rasy. Rzecz jasna nie postrzegają w ten sposób swoich działań, są przekonani o własnej słuszności. Brak wątpliwości czyni ich potworami.
Bardzo ważna, zarówno dla całości cyklu, jak i rozwoju bohaterów, jest relacja między Caedenem i Davianem. W kreacji obu postaci pojawiają się elementy typowego dla fantasy motywu wybrańca, ale Islington podchodzi do tego w ciekawy sposób, tak że nie ma się wrażenia wtórności. Jest za to przyjaźń między tą dwójką i przytłaczający ciężar przeznaczenia, którego obaj są świadomi.

Świat przedstawiony, jego prawidła, historia, system magii, tworzenie artefaktów – wszystko to ulega rozbudowaniu w „Blasku ostatecznego kresu”. W finałowym tomie widać też w pełni, jak duży wpływ na świat wywarła działalność Czcigodnych i jak dalekosiężne, rozpisane na wiele setek lat, plany snuli.

„Blask ostatecznego kresu” Jamesa Islingtona, finałowy tom „Trylogii Licaniusa”, całkowicie spełnił pokładane w nim nadzieje. To wyśmienite fantasy z precyzyjnie rozpisaną fabułą, niezwykle rozbudowanym światem i ciekawymi bohaterami. To także opowieść o upadku, buncie i odkupieniu. Polecam.

Barbara Augustyn

Autor: James Islington
Tytuł: „Blask ostatecznego kresu”
Tytuł oryginalny: „The Light of All That Falls”
Cykl: „Trylogia Licaniusa”
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Ilustracje: Dominik Broniek
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 991
Data wydania: 2022

 

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *