Jak pies z kotem

Od jakiegoś miesiąca zagościł w mym domu pies. No, formalnie suczka. Mam oczywiście psa własnego, a ten jest tylko na trzy miesiące – ze względu na wyjazd właścicielki (mojej mamy zresztą) do Włoch. Początki, jak to zwykle bywa, były trudne.

Zaraz na dzień dobry pies pogonił kota. Kota, dodam, zaskoczonego, gdyż z moim psem (też w sumie suczką) żyją sobie zgodnie i przyjaźnie. Tym niemniej, choć zaskoczony, kot wybrał sobie najbliższe drzewo i z wysokości gałęzi spoglądał, co to za narwaniec przyjechał.

Na początku każdy spacer kończył się gonitwą. Kot bowiem to towarzyski, na każdy spacer starał się z nami wychodzić. Tak więc szedłem z całą trójką za dom, na pole i obserwowałem gonitwy. Czasem psa gonił kot, czasem kot się wkurzył i pogonił psa. Ot, życie.

A obecnie, po kilku tygodniach, panuje spokój. Na podwórku bawią się razem, na spacerze wędrują obok siebie, choć kot jeszcze nie dowierza i obiera strategiczną ścieżkę w pobliżu drzew. Jak jednak widać, nawet psa z miasta, nauczonego gonić wszystko, co miauczy, da się pogodzić z kotem.

A dlaczego o tym piszę? Bo wpadł mi niedawno w ucho kawałek, który był właśnie takim połączeniem psa z kotem czy ognia z wodą. Kawałek stary, ale przecież dobre utwory istnieją i będą istnieć wiecznie.

Z jednej strony Glaca, lider jednej z najlepszych polskich kapel, grających ciężki rock, czyli Sweet Noise (obecnie My Riot – rewelacyjna płyta debiutancka, nawiasem mówiąc). Z drugiej  – Edyta Górniak, której przedstawiać nie trzeba. I to jest prawdziwa gratka dla fanów tej drugiej (ale nie tylko) – jak sprawdziłaby się Edzia w ciężkim rocku? Okazuje się, że rewelacyjnie.
Podobnie zresztą jak kolejny duet, który wydawał się niemożliwy, czyli Kazik Staszewski i Violetta Villas. Choć tu już, podobnie jak choćby w przypadku Myslovitz i Grechuty, zastosowano inny zabieg – czyli wykorzystano w refrenie głos jednej gwiazdy, a resztę dorabiała druga. Glaca i Górniak stworzyli coś o tyle oryginalnego, że był to nowy, wspólnie zaśpiewany kawałek.

Takie, wydawałoby się niemożliwe, połączenia sił dwóch osób czy kapel, grających skrajnie odmienne rodzaje muzyki, nie są czymś rzadkim, choć niestety nieczęsto odnoszą sukces. Owszem, takie piosenki zyskują popularność, ale raczej ze względu na osoby wykonujące, niż na poziom utworu. Klasycznym dla mnie przykładem, z którym zapewne część z Was się nie zgodzi, jest „Barcelona” – nudny, patetyczny kawałek, tyle że zaśpiewany przez samego Freddiego Mercury i Montserrat Caballe.

Zresztą ostatnie dni przyniosły klęskę dwóch kolejnych legend, które postanowiły zjednoczyć siły. Co niektórzy słysząc, iż wspólną płytę nagrywa Metallica i Lou Reed pukali się w czoło. I niestety, jak się okazało, mieli rację. Legenda thrash metalu i klasyk rocka nagrali płytę, która zebrała w większości negatywne recenzje. Same nazwiska nie wystarczyły, by przyciągnąć słuchaczy.

Z zagranicznych łączeń różnych stylów najbardziej przypadł mi chyba do gustu kawałek „Give In to me”, w którym zmierzyli się Michael Jackson i Slash. Dwóch geniuszy, którym udało stworzyć się naprawdę dobry, mocny kawałek. Ale – moim zdaniem – takie połączenia dwóch przeciwieństw z reguły nie wypalają.

Choć z drugiej strony, pies i kot na moim podwórku zgodnie się bawią. Czasem się pogonią, czasem nagle nastąpi krótkie spięcie… W muzyce jest podobnie, wspólne spotkanie dwóch różnych osobowości muzycznych kończy się czasem zgodą, czasem katastrofą.

Tym niemniej – zawsze warto poznać nieco inne oblicze swego ulubieńca.

Robert Rusik

About the author
Robert Rusik
Urodził się w 1973 roku w Olkuszu. Obecnie mieszkaniec Słupcy, gdzie osiedlił się w 2003 roku. Pisze od stosunkowo niedawna, jego teksty publikowały „PKPzin”, "Kozirynek", "Cegła", "Szafa", „Szortal”. Ma na koncie kilka zwycięstw oraz wyróżnień zdobytych w różnych konkurach literackich (organizowanych m.in. przez portale Fantazyzone, Erynie, Weryfikatorium, Apeironmag, Szortal i inne), w tym prestiżową statuetkę „Pióro Roku 2009” przyznaną przez Słupeckie Towarzystwo Kulturalne. Przeważnie pisze fantastykę, choć zdarza mu się uciec w inne rejony literatury. Od 2010 roku felietonista Magazynu Kulturalnego „Apeiron”, od lipca 2011 także „Szuflady”. W 2012 roku ukazał się jego ebook „Isabelle”. Prywatnie szczęśliwy mąż oraz ojciec urodzonego w 2006 roku Michałka i urodzonej w 2012 roku Oleńki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *