J. R. R. Tolkien „Upadek Gondolinu” pod redakcją Christophera Tolkiena

Historia upadku Gondolinu to jedna z trzech Wielkich Opowieści (do których zaliczają się także „Dzieci Húrina” oraz „Beren i Lúthien”) stworzonych przez J. R. R. Tolkiena. Za życia pisarza ukazało się niewiele jego dzieł – były one odpryskami świata, nad którego wykreowaniem autor pracował wiele lat. Jednak dzięki zaangażowaniu najmłodszego syna pisarza, Christophera, światło dzienne ujrzały kolejne książki, na czele z „Silmarillionem” – często określanym (i słusznie) Biblią lub mitologią Śródziemia. Christopher poświęcił się szeroko zakrojonym badaniom nad twórczością ojca. „Upadek Gondolinu” jest ostatnią zredagowaną przez niego książką, więc stanowi koniec pewnej epoki.

Historia miasta, które przetrwało po wielkiej klęsce elfów i stało się drzazgą w oku Morgotha, to jedna z opowieści, które powstały w młodości Tolkiena. I co ważne, już w pierwszej wersji była to historia ukształtowana, zawierająca charakterystyczne dla pisarstwa twórcy Śródziemia motywy – walki dobra ze złem, miłości, zdrady, poświęcenia, nadziei, która niespodziewanie pojawia się w momencie, gdy wszystko wydaje się stracone.

Gondolin i Nargothrond zostały stworzone w jednym rzucie, bez późniejszych przeróbek. Stały się potężnymi źródłami i obrazami – być może tym potężniejszymi, że nie zostały przerobione, a być może nie zostały przerobione, ponieważ były tak potężne (s. 18).

Redagując „Upadek Gondolinu”, Christopher Tolkien sięgnął po metodę znaną z wcześniejszej publikacji – „Berena i Lúthien” – a mianowicie śledzenie ewolucji opowieści od najstarszej istniejącej wersji poprzez wszystkie kolejne. Pisarz miał w zwyczaju tworzyć ich sporo, zarówno prozą, jak i wierszem. W książce znajduje się zatem i najwcześniejsza wzmianka pochodząca z luźnych notatek, i pierwotna wersja, jak również te zamieszczone w „Szkicu mitologii” i „Quenta Noldorinwa”, a wreszcie nigdy nieukończony ostatni wariant. Jak już jednak wspomniałam wyżej, rdzeń tej opowieści pozostaje niezmienny od samego początku. Jednak porównując różne wersje, można zauważyć, jak pierwotna opowieść wrasta w coraz bardziej rozbudowaną historię Śródziemia. Zmieniają się imiona (a wiadomo, że u Tolkiena nigdy nie są one przypadkowe) i genealogie, pojawiają się nieobecne wcześniej znaczenia i wymiary. Upadek Gondolinu staje się elementem historii Śródziemia, splecionym nierozerwalnie z wolą wielkiego Valara – Ulma, który odgrywa tutaj decydującą rolę, wypełniając swoje przeznaczenie i kierując bohaterów na ścieżkę, która ostatecznie doprowadzi do klęski Morgotha.
„Upadek Gondolinu” to kolejny etap walki dobra ze złem w Śródziemiu i niezwykle przejmująca historia, pełna zapadających w pamięć obrazów – jak poświęcenia elfów, którzy do końca bronili wieży Turgona i króla, czy walki Glorfindela z Balrogiem, zakończonej śmiercią obydwu. Ale oprócz tych wspaniałych wydarzeń pada na nią cień wad będących zgubą Noldorów – konsekwencje przysięgi Fëanora i jego synów oraz pychy Turgona i nadmiernej miłości jego plemienia do dzieł stworzonych przez nich samych.

Wielką chwałą cieszył się Gondolin o Siedmiu Imionach, a jego upadek był najstraszniejszą katastrofą, jaka spotkała którekolwiek miasto na Ziemi. Ani Bablon, ani Ninwi, ani wieże Trui ni po wielekroć zdobywany Rûm, największy wśród grodów zbudowanych przez ludzi, nie zaznały takiej grozy jak ta, która spadła owego dnia na Amon Gwareth i lud gnomów. Uznaje się to za najgorszy spośród wszystkich czynów Melka (s. 101).

Dzięki tej książce czytelnik ma nie tylko okazję poznać wszystkie istniejące wersje legendy na temat Gondolinu, ale także, dzięki obszernym komentarzom i objaśnieniom Christophera Tolkiena, połączyć je z biografią autora i życiowymi zawirowaniami, które wpływały na jego twórczość. To także możliwość obserwowania, w jaki sposób pisarz tworzył swoje dzieła, jak opowieść zmieniała się w miarę upływu czasu. Rzecz jasna, nie jest to książka odpowiednia do pierwszego spotkania ze Śródziemiem, lecz prawdziwa gratka dla tych, którzy znają już podstawowy kanon (czyli „Hobbita”, „Władcę Pierścieni” i „Silmarillion”). Sam Tolkien postrzegał wszystkie swoje dzieła jako całość, a kluczową książką był dla niego nigdy nieukończony, ale stale zaprzątający myśli „Silmarillion”.

Niestety, nie jestem Anglosasem i chociaż Silmarillion wraz z przyległościami został odłożony na półkę (znajdował się tam jeszcze przed rokiem), nie dał o sobie zapomnieć. Wykipiał, przeniknął i prawdopodobnie zniszczył wszystko (choćby w niewielkim stopniu związane z „Krainą Baśni”), co staram się pisać od tamtego czasu. Z trudem nie dopuściłem, by doszedł do głosu w Rudym Dżilu, ale powstrzymał jego kontynuację. Położył się głębokim cieniem na ostatnich fragmentach Hobbita. Ogarnął Władcę Pierścieni, który w ten sposób zmienił się po prostu w jego dalszy ciąg i dopełnienie, wymagające znajomości Silmarillionu, by stać się w pełni zrozumiałym (s. 185).

„Upadek Gondolinu” jest utrzymany w tej samej stylistyce, co poprzednie dzieła J. R. R. Tolkiena publikowane przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. Twarda oprawa przypominająca stary papier, ilustracje (zarówno kolorowe, jak i czarno-białe), za które odpowiada Alan Lee oraz dodatki – spis imion, nazw własnych i geograficznych, dodatkowe noty, drzewa genealogiczne i rozkładana mapa Beleriandu – sprawiają, że to znakomity prezent dla każdego fana Śródziemia.

Barbara Augustyn

Autor: John R. R. Tolkien
Redakcja: Christopher Tolkien
Tytuł: „Upadek Gondolinu”
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz „Evermind”
Ilustracje: Alan Lee
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 280
Data wydania: 2019

 

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *