Irena Matuszkiewicz – wywiad

Irena Matuszkiewicz (ur. 1945) – ukończyła filologię polską na UMK w Toruniu oraz dziennikarskie studia podyplomowe na UAM w Poznaniu. Była dziennikarką tygodnika regionalnego „Kujawy”. Z powodu choroby zaprzestała pracy w redakcji i poświęciła się pisaniu. Jest autorką powieści: Agencja złamanych serc (2002), Gry nie tylko miłosne (2002), Dziewczyny do wynajęcia (2003), Salonowe życie (2004), Seryjny narzeczony (W.A.B. 2006), Nie zabijać pająków (W.A.B. 2007) i Czarna wdowa atakuje (2008).

M.P.: Kryminał „Ostatni sprawiedliwy” jest przesiąknięty zwyczajnością, pokazuje mechanizmy myślenia ludzi z prowincji. Skąd czerpała pani tę wiedzę? Czy opierała się pani na własnym doświadczeniu?

I.M.: Rzeczywiście w powieści nie ma MOSSAD-u, KGB ani szpiega na miarę Bonda, są natomiast zwykli ludzie uwikłani we własne interesy, nie zawsze najczystsze. Nie ma znaczenia, gdzie mieszkają, ponieważ w Warszawie lub Krakowie byliby tacy sami. W gruncie rzeczy świat składa się z bardzo zwyczajnych ludzi, choć niektórzy  uważają się za nadzwyczajnych. Oczywiście nadzwyczajni też się trafiają, ale o wiele rzadziej. Najchętniej piszę o miejscach, które dobrze znam. Bardzo lubię małe miasta, o wiele bardziej niż te wielkie, skazujące mieszkańców na anonimowość. Zastanawiam się właśnie, czy mam jakąś szczególną wiedzę o ludziach z małych miast, czy – jak Pani to nazywa – o ludziach z prowincji. Chyba jednak nie. Po prostu dość długo plączę się po tym świecie, nie unikam współplemieńców i trochę ich poznałam. Tylko trochę, bo skoro sama siebie potrafię zaskoczyć, to nic dziwnego, że inni mnie też zaskakują.

M.P.: Dlaczego decyduje się pani na kreację zwyczajnych bohaterów, których łatwo spotkać w realnym życiu? Wzoruje się pani na jakichś znajomych sobie postaciach?

I.M.: Tak za bardzo to ja się na znajomych nie wzoruję, bo z reguły ich lubię i nie chciałabym, żeby się na mnie obrazili. Trochę jednak tu i ówdzie podpatruję, wyłapuję różne śmiesznostki, różne powiedzonka, potem tak je przerabiam, żeby się nikt nie poznał. Widać nieźle sobie radzę, skoro najlepiej wychodzą mi zwyczajni bohaterowie. Gdybym kiedyś zdecydowała się napisać o nadzwyczajnej kobiecie, byłaby to z całą pewnością Maria Curie-Skłodowska. Niestety, uprzedziła mnie Ewa Curie, a ostatnio także Barbara Goldsmith i nic już do zrobienia nie zostało. Dla mnie nic nie zostało.

M.P.: Skąd czerpie pani pomysły na zagadki kryminalne?

I.M.: Z głowy, czyli mówiąc inaczej, wymyślam zagadki, chociaż nie zawsze od początku do końca. Czasem zainspiruje mnie jakaś zasłyszana historia, którą zmieniam po swojemu i ubarwiam zbrodnią. Nie jest to zbyt krwawa zbrodnia, krew nie leje się litrami, bo nie mam ambicji tworzenia poradnika „Jak mordować najskuteczniej”. O wiele bardziej interesują mnie motywy oraz triumf sprawiedliwości, czyli jak sobie policja poradzi z ujęciem sprawcy.

M.P.: Czy zatem wzorowała pani „Ostatniego sprawiedliwego” na jakiejś zasłyszanej anegdocie? Jeśli tak, może nam ją pani przytoczyć?

I.M.: Zasadniczy wątek powieści jest fikcją literacką, co nie znaczy, że cała akcja wylęgła się w mojej głowie. Nie wymyśliłam na przykład firmy, która kieruje się przedziwnymi prawami ekonomii. Nawet bym na to nie wpadła, że można likwidować kominy płacowe, zabierając pieniądze najlepszym szwaczkom, żeby te opieszałe nie czuły się pokrzywdzone. Z życia wzięta jest też historia małżeństwa zamożnego mężczyzny z gosposią. Kobieta po trzydziestu latach wiernej małżeńskiej służby o mały włos nie została wyrzucona z domu przez pasierba. Mówię o wiernej służbie, bo małżeństwo to z całą pewnością nie było partnerskie.

M.P.: Z czego, pani zdaniem, najczęściej wynika zbrodnia? Z ludzkiej zawiści, negatywnych emocji, chciwości?

I.M.: Dołożyłabym jeszcze strach, głupotę i przypadek.

M.P.: Czy sądzi pani, że części tragicznych wypadków dałoby się uniknąć, gdybyśmy zwracali większą uwagę na nasze otoczenie i wykazywali więcej wrażliwości wobec problemów innych?

I.M.: Nie wiem, czy udałoby się uniknąć, ale myślę, że udałoby się utrudnić życie sprawcom.  Wścibstwo to paskudna cecha charakteru, ale całkowita obojętność na to, co dzieje się za ścianą też nie jest cnotą. Wystarczy posłuchać, co mówią ofiary przemocy w rodzinie. Wychodzi na to, że nie tylko w bajce „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”.

M.P.: Co inspiruje panią do pisania?

I.M.: Poczucie, że mam coś ciekawego do opowiedzenia. Jak mam, to opowiadam, jeśli nie mam, siedzę cicho. A najciekawsze historie wymyśla życie, wystarczy je tylko umiejętnie wyłuskać i przerobić na tworzywo literackie.

M.P.: Czy pisanie to umiejętność, która towarzyszyła pani całe życie, czy dopiero z czasem narastała w pani potrzeba przelania swoich emocji na papier?

I.M.: Całe moje zawodowe życie upływało przy maszynie do pisania. Moje dzieci jeszcze do dzisiaj wspominają, że usypiały przy stuku klawiszy. Kiedy na dobre odeszłam od dziennikarstwa, tęskno mi było za tym stukotem i wróciłam do pisania. Innego co prawda, ale jednak pisania. Technika poszła do przodu, komputery wyparły maszyny i teraz stukam ciszej. Dzieci też zdążyły urosnąć i wyprowadzić się z domu.

M.P.: Czym jest dla pani pisanie: czymś w rodzaju terapii, okazywaniem uczuć?

I.M.: Ani terapią, ani tym bardziej uzewnętrznianiem uczuć, jedynie sposobem na życie. Robię to co lubię i jeszcze mam okazję spotkać się z czytelnikami, którzy mówią, że też mnie lubią.

M.P.: Ma pani jakichś ulubionych pisarzy, którzy szczególnie wpływają na pani styl?

I.M.: Mam bardzo wielu ulubionych i lubianych pisarzy, ale nad stylem pracuję sama. Styl to warsztat pracy pisarza, więc trzeba mieć własny, nie można bazować na cudzym. Zazdroszczę (życzliwie) Bułhakowowi, że to on wymyślił „Mistrza i Małgorzatę” i stukam w komputer po swojemu.

M.P.: Czy może nam pani zdradzić, w jaki sposób pracuje pani nad swoim stylem? Skąd właściwie bierze się tzw. dobry styl? Z natchnienia czy z ciężkiej pracy? Mówi się, że prawdziwy talent to 1% natchnienia i 99% wypocenia.

I.M.: Jeśli chodzi o procenty nie będę się upierała. Jeden procent natchnienia czy trzy nie zmieniają faktu, że nad stylem trzeba pracować, i to nieprzerwanie. Język żyje, zmienia się i źle jest, jeśli się za nim nie nadąża. Na pewno wielką pomocą są słowniki, tylko do słownika człowiek zagląda wówczas, gdy ma wątpliwości, a jeśli nie ma to co? Mam pewną zasadę: nie dowierzam skojarzeniom, które same cisną mi się pod pióro, to znaczy pod klawisze. Skojarzenie się ciśnie, a ja je oglądam na wszystkie strony, poprawiam, zmieniam albo wyrzucam, zwykle z korzyścią dla stylu. Czasem jedną scenę, jeden akapit potrafię przerabiać kilka razy. A kiedy przeglądam wydrukowaną już książkę, chętnie bym jeszcze to i owo zmieniła.

M.P.: Czy ma pani jakieś plany wydawnicze na przyszłość? Jeśli tak, czy będzie to kolejny kryminał? Ma już pani pomysł na następną intrygę?

I.M.: Mam plany, mam pomysły i choć uważam się za kobietę nowoczesną, jestem przesądna i nie będę na ten temat zbyt dużo mówiła. Teraz pracuję nad książką, która będzie rodzajem kontynuacji „Przeklętych, zaklętych”, „Przebudzenia” i „Szeptów”, zaraz potem zasiądę do następnego kryminału.

Rozmawiała: Magdalena Pioruńska

Zdjęcie wykonał: Krzysztof Filipowicz

Ostatni sprawiedliwy na stronie wydawnictwa W.A.B.

Nasza recenzja książki „Ostatni sprawiedliwy”

About the author
Magdalena Pioruńska
twórca i redaktor naczelna Szuflady, prezes Fundacji Szuflada. Koordynatorka paru literackich projektów w Opolu w tym Festiwalu Natchnienia, antologii magicznych opowiadań o Opolu, odpowiadała za blok literacki przy festiwalu Dni Fantastyki we Wrocławiu. Z wykształcenia politolog, dziennikarka, anglistka i literaturoznawczyni. Absolwentka Studium Literacko- Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotąd wydała książkę poświęconą rozpadowi Jugosławii, zbiór opowiadań fantasy "Opowieści z Zoa", a także jej tekst pojawił się w antologii fantasy: "Dziedzictwo gwiazd". Autorka powieści "Twierdza Kimerydu". W życiu wyznaje dwie proste prawdy: "Nikt ani nic poza Tobą samym nie może sprawić byś był szczęśliwy albo nieszczęśliwy" oraz "Wolność to stan umysłu."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *