Interes zaprzeczony – recenzja komiksu „Wilki z Nowego Meksyku”

Pojęcie interesu zaprzeczonego leży u podstaw współczesnego łowiectwa. Myśliwi chętnie nazywają siebie pierwszymi ekologami, którzy zabijają zwierzęta, żeby je chronić. Dzięki temu utrzymują równowagę we współczesnych ekosystemach, te bowiem nie mogą już regulować się same. Nowa książka Williama Grilla w pewien sposób utrwala ten dosyć naiwny i kontrowersyjny obraz łowiectwa.

wilki_grill_draft

Nie chcę tu przekreślać szlachetnych intencji autora. Jak pokazuje dedykacja – „wszystkim czworonożnym przyjaciołom” – Grill naprawdę wierzy, że robi coś dobrego. Może inni podzielają jego opinię, ja jednak jestem trochę zawiedziony naiwnością autora. Już sama dedykacja opiera się na wykluczeniu, wynika z niej bowiem, że tylko przyjaciele czworonożni stanowią grupę, której warto dedykować książki, ci zaś dwunożni i skrzydlaci należą do innej, w domyśle: mniej uprzywilejowanej kategorii. Ktoś może mi zarzucić czepialstwo, ale tendencja do stawiania jednych zwierząt ponad innymi jest do tego stopnia powszechna, że aż dziwne, iż nikt jej nie kwestionuje. Rozumiem też, że bohaterem książki są wilki, ale nie jesteśmy ich przyjaciółmi. Staniemy się nimi, jeśli zostawimy je w spokoju.

wilkiMeksyk_p10

Z drugiej strony nie można wykluczyć szczerości intencji przynajmniej części myśliwych. Wierzą, że ich ingerencja jest potrzebna. To, że Ernest Thompson Seton, na którego autobiograficznym opowiadaniu oparta jest ilustrowana książka Grilla, myślał, że robi dobrze, zabijając wilki, jest zrozumiałe, bo pomaganie – bądź też „pomaganie” – naturze jest od zawsze wpisane w myśliwski etos. Szlachetne jest też to, że Seton wreszcie odszedł od tego i skupił się na ochronie tych pięknych zwierząt. Mam jednak problem z samą historią, która jest nie tyle smutna, ile frustrująca. Owszem, w swoim opowiadaniu Seton przedstawił siebie jako złoczyńcę próbującego zabić pięknego wilka. Dlaczego w takim razie Grill pisze o nim z taką wyrozumiałością? I dlaczego mam czuć sympatię do człowieka, który zabił setki, może nawet tysiące, zwierząt? Przepraszam, ale nie czuję. Na pewno Seton bardzo żałował swojej przeszłości, ale w historii Grilla nie dochodzi do wielkiego kryzysu poprzednich wartości. Dowiadujemy się, że Seton nie zabił już żadnego wilka, coś się w nim zmieniło, stał się człowiekiem wewnętrznie rozdartym. To niestety zbyt mało, by go rozgrzeszyć. Grill również jest wewnętrznie rozdarty, ponieważ jednocześnie chce usprawiedliwić Setona i pozostać wierny pierwowzorowi, przedstawiając myśliwego jako antagonistę. Tych, którzy oczekują bardziej przekonującego obrazu przemiany myśliwego, odsyłam do książki „Farba znaczy krew” Zenona Kruczyńskiego.

wilkiMeksyk_p20

Tym bardziej szkoda, bo ilustracje w książce są po prostu przepiękne. Dwustronicowy portret wilka Lobo („wilk” po hiszpańsku, bardzo oryginalny pseudonim) i panorama Nowego Jorku są bardzo odmienne, a jednak narysowane z równą maestrią. O ile sama historia nie jest poruszająca, nie sposób powiedzieć tego samego o rysunkach. Wręcz odwrotnie. Szczególnie jeśli chodzi o więź Lobo i Blanki, emanującą z każdej wspólnej ilustracji wilczej pary. Ilustracje mają tu o wiele większą moc niż słowa i chociaż sama historia nie zachwyca, sposób, w jaki jest przedstawiona, rekompensuje jej „płaskość”. Pomysłowe rozwiązania, jak również sąsiadujące ze sobą małe i całostronnicowe ilustracje to cechy dystynktywne Grilla ilustratora. I dla nich warto sięgnąć po tę pozycję.

Łukasz Muniowski

Tytuł oryginału: The Wolves of Currumpaw
Scenariusz i rysunki: William Grill
Przekład: Agata Napiórska
Rok wydania: 2016
Wydawca: Kultura Gniewu

About the author
Łukasz Muniowski
Doktor literatury amerykańskiej. Jego teksty pojawiały się w Krytyce Politycznej, Czasie Kultury, Dwutygodniku i Filozofuj. Mieszka z kilkoma psami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *