Inspektor Kurzajka i wrocławskie skarabeusze

  Tego dnia sześcioletni Marek wyjątkowo nudził się na Mszy Świętej. Na dodatek był upalny ranek, a rodzice kazali mu założyć grubą koszulę w kratę. Mimo, że wiernych przyszło niewielu, chłopiec zaczął ich obserwować. Jego uwagę zwrócił pewien białoskóry mężczyzna z brodą, który w taką pogodę założył długi płaszcz. W pewnym momencie zobaczył jak tamten wyciąga coś z kieszeni. Nie zauważył, co konkretnie, bo mama kazała mu obserwować ołtarz. Ksiądz proboszcz Ignacy mówił właśnie:

– To jest bowiem kielich krwi Mojej…
Nigdy tych słów nie dokończył. Nagle w świątyni rozległ się strzał. Proboszcz zachwiał się i upadł na posadzkę uderzając głową o schodek. Wszyscy wierni zamarli, prócz mężczyzny w płaszczu, który podbiegł do umierającego księdza. Zabierając mu z szyi łańcuszek ze srebrnym krzyżem, szepnął do niego:
– Chyba nie myślałeś, że uciekniesz przed nami, staruszku?


Zanim ktokolwiek z obecnych się ruszył, zabójca uciekł bocznymi drzwiami w zachrystii. Dopiero wtedy wybuchło zamieszanie – kobiety mdlały, dzieci płakały, niektórzy szybko uciekali na zewnątrz. Jeden ministrant wybiegł, aby sprowadzić pomoc. Jednakże dla księdza Ignacego było na to za późno. Oddychał już z trudem. Wiedział, że zaraz umrze. Spojrzał na posąg Jezusa Zmartwychwstałego i krzyknął:
– Jezu ufam Tobie!
Zaraz po tym zmarł. Piętnaście minut później przed kościół p. w. Najświętszego Zbawiciela zajechała policja i karetka. Sanitariusze tylko potwierdzili zgon i odjechali. Na polecenie inspektora Kurzajki wierni zaczęli powoli opuszczać budowlę. Kilku innych policjantów zapisywało ich dane, aby móc ich potem przesłuchać. Potem okazało się, że wszyscy wiedzą to samo – zabójcą był białoskóry mężczyzna z brodą i w długim, brązowym płaszczu. Morderca podbiegł i zabrał coś księdzu.

  Nie tracąc czasu inspektor Kurzajka wraz ze swoim współpracownikiem, ale i wieloletnim przyjacielem – aspirantem Wyraźnym zaczęli oglądać miejsce zbrodni. Trup leżał w takiej samej pozycji, w jakiej upadł po strzale. Plama krwi wyraźnie odcinała się na białej szacie księdza. Blada skóra i sine usta zaprzeczały temu, że jeszcze niedawno ich właściciel był pełen życia. Siwe loki, które kiedyś przyciągały spojrzenia wielu kobiet, teraz przysłaniały część twarzy mężczyzny.

  Zawsze, gdy inspektor musiał rozwiązać sprawę śmierci nachodziły go niepokojące myśli o kruchości życia. Tak było i tym razem. Z zamyślenia wyrwał go głos aspiranta Wyraźnego:
– Inspektorze, nieboszczyk miał to w ręce.
Zaintrygowany mężczyzna odwrócił się i zobaczył, że jego współpracownik trzyma pierścień z czerwonym oczkiem.
– Możliwe, że ksiądz zabrał go napastnikowi, gdy ten nachylił się nad nim – rzekł aspirant.
– Owszem. Zawieź go do laboratorium. W tym czasie przesłucham dwóch pozostałych księży, którzy mieszkali wraz z proboszczem na plebanii.

*****

– Ksiądz Ignacy był wspaniałym człowiekiem. Pomagał wszystkim, którzy pomocy potrzebowali. Nie mogę uwierzyć, że ktoś… – księdzu Bartłomiejowi zadrżał głos.
Dopiero dwa lata temu dostał święcenia i ta historia głęboko nim wstrząsnęła.
– Pytał pan czy nasz proboszcz ostatnio zachowywał się dziwnie. Otóż, tak… Był lekko podenerwowany, bał się wychodzić wieczorami – wtrącił się ksiądz Tomasz – Jednak to całkiem normalne, zważywszy na to ostatnie włamanie u nas…
– Co takiego?! – zachłysnął się Kurzajka.
– Tydzień temu ktoś się włamał do plebanii, gdy wszyscy byli na procesji z okazji Bożego Ciała. Przetrząsnął wszystko.
– Zgłoszono to na policję?
– Nic nie ukradziono, więc ksiądz Ignacy przekonał nas, że nie ma takiej potrzeby. Choć bardzo się wtedy przestraszył… Pamiętam, że powiedział: „Nadchodzą. Tomaszu, gdyby coś mi się stało, szukaj odpowiedzi pod dwudziestym czwartym Łukaszem!”. Nic więcej nie chciał dodać… Od tamtej pory ciągle głaskał krzyż na swoim łańcuszku, jakby sprawdzając czy nadal jest na swoim miejscu. – kontynuował ksiądz Tomasz.
– Ten, który zabrał zabójca?
– Owszem, myślę, że coś w nim było ukryte i morderca bardzo chciał to dostać.

*****

– Szukaj odpowiedzi pod dwudziestym czwartym Łukaszem! Co to może znaczyć? Znaleziono coś na pierścieniu, Andrzeju? – Kurzajka tak szybko zmienił kierunek rozmowy, że aspirant przez chwilę czuł się zdezorientowany.
Spotkali się po południu w gabinecie inspektora, aby omówić sprawę i zaplanować kolejne kroki.
– Zmobilizowałem wszystkich, dlatego wiemy już teraz, że nie ma na nim żadnych wyraźnych odcisków palców prócz księdza Ignacego… Pójdę dzisiaj z pierścieniem do jubilerów i popytam. Może czegoś się od nich dowiem.
– Dobry pomysł. W tym czasie poszukam w bibliotece. Mam nadzieję rozszyfrować słowa nieboszczyka. Spotkamy się jutro z samego rana.

  Aspirant Wyraźny pożegnał się i raźnym krokiem wyszedł z Komendy Wojewódzkiej. Na początku kiepsko mu szło – nikt wcześniej takiego pierścienia nie widział. Dowiedział się tylko, że jest złoty z rubinowym oczkiem. Dopiero na placu Grunwaldzkim było inaczej. Jubiler na widok przedmiotu krzyknął: „Związek Skarabeuszy!” i przeżegnał się. Nie chciał odpowiadać na pytania policjanta i wręcz wyprosił go za drzwi. Wyraźny usłyszał jeszcze jak sprzedawca przekręca klucz w zamku. Po tym nastała nienaturalna wręcz cisza. Był już wieczór, a księżyc skrył się za chmurami. Aspirant poczuł się nieswojo. Coś było nie tak… Ruszył w stronę przystanku tramwajowego ostrożnie obserwując otoczenie. Właśnie szedł podziemnym przejściem, gdy nagle usłyszał kroki za sobą. Zerknął za siebie i zobaczył łysego mężczyznę w zielonym T-shircie. Wyraźny przyspieszył. Mimo tego słyszał jak człowiek za nim zbliża się.
Policjant odwrócił się trzymając rękę na kaburze swojego pistoletu. W samą porę – mężczyzna właśnie chciał go dźgnąć nożem w plecy. Aspirant zrobił unik, wymierzając cios w szczękę napastnika. Dosięgnął celu, lecz odsłonił przy tym brzuch. Łysy mężczyzna wykorzystał okazję i trafił go nożem. Wyraźny poczuł wielki ból, a zaraz drugi – w klatce piersiowej. Jęcząc, upadł na ziemię. Zanim zemdlał, zobaczył jeszcze na dłoniach własną krew. Napastnik fachowo przeszukał go. Zabrał mu pistolet, dokumenty i… pierścień z rubinowym oczkiem.

*****

  Tymczasem inspektor Kurzajka spędził kilka godzin w bibliotece na ul. Powstańców śląskich. Pod hasłem „24 Łukasz” znalazł w Internecie odnośniki do profili różnych osób, ale i do Biblii. Wyszedł z prostego skojarzenia księdza z Pismem Świętym i od tych stron zaczął.
– Ewangelia według św. Łukasza, rozdział dwudziesty czwarty… – mruczał do siebie mężczyzna, głaszcząc swoje brązowe wąsiki w zamyśleniu.
Dokładnie przeanalizował wszystkie wersety tego rozdziału, ale nie znalazł w nich żadnej podpowiedzi. Większość dotyczyła zmartwychwstania Jezusa. Inspektor wydrukował je, aby móc potem przedyskutować sprawę z Wyraźnym. Miał już zamknąć przeglądarkę, gdy zauważył odnośnik do artykułu dotyczącego zmartwychwstania. Pod wpływem impulsu kliknął go. Ksiądz Tadeusz Borejko napisał w tym tekście, że gdyby Jezus nie powstał z martwych, nie zbawiłby ludzi. To zdanie utkwiło w pamięci policjanta.
– Jezus zbawiciel, Jezus Chrystus… – czytał na głos hasła pod tekstem – Najświętszy Zbawiciel!
Kurzajka zamarł. To mógł być przełom w śledztwie. Ale co łączy parafie pod wezwaniem Najświętszego Zbawiciela ze słowami zabitego księdza? Czy należy kopać pod kościołem?

 *****

  Aspirant Wyraźny z trudem otworzył oczy. Brązowe włosy luźno opadały mu na twarz. Chciał je odrzucić na bok, ale poczuł nagły, paraliżujący ból. Spojrzał w dół i zobaczył, że cały tors ma obandażowany. Dopiero po chwili zauważył siedzącego przy oknie inspektora.
– Myślałem, że się nigdy nie obudzisz. Jak się czujesz? – Kurzajka podniósł głowę znad gazety.
– Jakby ktoś przejechał mnie ciężarówką. Pamiętam tylko łysego mężczyznę, który mnie napadł…
– Już go szukamy. Jeden student zobaczył jak uciekał, a potem znalazł ciebie. Napastnik zabrał ci pistolet i dokumenty, dlatego dopiero niedawno zawiadomili mnie o tym. Wziął też pierścień mordercy…
– Oh, nie! Przepraszam, to moja…
– Nie przepraszaj. Od samego początku o to mu chodziło. Czy wcześniej zdążyłeś się czegoś dowiedzieć?
Dwóch policjantów wymieniło się zdobytymi informacjami. Inspektor obiecał sprawdzić Związek Skarabeuszy i regularnie opowiadać mu o postępach w śledztwie. Życzył przyjacielowi szybkiego powrotu do zdrowia i wyszedł.

*****

  Po dwóch godzinach poszukiwań w bibliotece miejskiej Kurzajka nie zdobył żadnej interesującej informacji na temat Związku Skarabeuszy. Jego informator też nie chciał z nim o tym rozmawiać. Ostrzegł go tylko, żeby się wycofał póki może.
Nadal rozważając jego słowa, policjant pojechał na plebanię zamordowanego księdza.
– Nie sądzę, żeby coś było ukryte pod kościołem… Wiele jest parafii związanych ze zmartwychwstaniem, nie tylko we Wrocławiu – tłumaczył ksiądz Tomasz. – Proboszczowi musiało chodzić o coś innego. Ale o co?
– Ksiądz Ignacy bardzo często stawał przed pewnym obrazem przy ołtarzu i długo go oglądał… – nieśmiało wtrącił się ksiądz Bartek.
Drugi duchowny machnął lekceważąco ręką, ale intuicja policjanta kazała mu zapytać:
– Mogę spojrzeć na ten obraz?
– Uważam to za stratę czasu, ale jak pan chce. Ksiądz Bartłomiej inspektora zaprowadzi.

  Chwilę później Kurzajka stał przed wskazanym malowidłem. Przedstawiał on zmartwychwstałego Jezusa, który w obecności apostołów łamie chleb i błogosławi ich. Dla policjanta sztuka nigdy nie była zbyt bliska, więc nie zauważył na nim nic niezwykłego. Obraz jak obraz. Kiedy jednak przeczytał do końca podpis pod nim, prawie się zakrztusił: „Poznali Go po łamaniu chleba Łk 24, 35”! Czyżby chodziło mu o to malowidło?!

  Zanim ksiądz Bartłomiej zdążył zareagować, inspektor Kurzajka wskoczył na ławkę pod obrazem i potrząsnął nim. Ku zdziwieniu obu mężczyzn na podłogę spadła mała koperta. Policjant podniósł ją i delikatnie otworzył: w środku była zapisana kartka.
– Związek Skarabeuszy! – zdumiał się mężczyzna, gdy przeczytał pierwsze słowa.
Jego krzyk w opustoszałej świątyni zabrzmiał wyjątkowo złowieszczo. Nawet duchowny się wzdrygnął.
– Co to jest?
– Nie teraz – burknął Kurzajka, a ksiądz potulnie stanął z boku.
Ktoś zapisał informacje o Związku Skarabeuszy:

„Stowarzyszenie powstało sprzed 50 laty, skupiając wszelkich oprychów pod władzą Druha – największego łotra jakiego widział Wrocław. Mimo tego jest to tylko źle zorganizowana, lecz okrutna i bezwzględna banda rzezimieszków. Ich jedynym celem jest znalezienie naszyjnika ze złotych skarabeuszy wszelkimi możliwymi sposobami. Według legendy znajduje się w głębiach Odry. Na szczęście znalazłem go przed nimi i ukryłem przed światem. Wiem jednak, że pewnego dnia trafią na mój ślad i ktoś inny będzie musiał ochronić ten naszyjnik. Nie może trafić w ich ręce! Wykorzystają go w straszliwy sposób. Jest on zrobiony bowiem z rzadko spotykanej mieszanki złota i kamienia życia. Po przetopieniu stanie się eliksirem nieśmiertelności! Miejscem ukrycia jest odpowiedź poniższej zagadki. Powodzenia i niech ma was Bóg w opiece!
Ksiądz Ignacy

Przed Bartłomiejem, co na swych barkach
krzyż nosi, stoi Jan ze swoją czeladką.
Wielkim skarbem nie tylko dla niego jest.”.
Kurzajka wielokrotnie przeczytał list, tak, że umiał go wręcz na pamięć. Zamyślił się głęboko.
– Dziękuję książę Bartłomieju. Twoja pomoc była nieoceniona. Spokojnie, sam trafię do wyjścia – powstrzymał ręką duchownego, który już chciał ruszyć za nim.

Policjant wyszedł sam w ciemną noc. Był to błąd. Kiedy tylko przekroczył próg kościoła, ktoś chwycił go za ręce. Ktoś inny mocno uderzył w brzuch. Inspektor zgiął się w pół. Następne uderzenie trafiło go w szczękę. Ostatkiem sił zdołał się wyrwać i obrócić tak tego napastnika, który go trzymał, że kolejne ciosy otrzymał opryszek. Kiedy walczył z drugim mężczyzną, ten pierwszy wyrwał mu znalezioną kartkę i uciekł. Inspektor nie mógł za nim pobiec, bo jego przeciwnik właśnie wyciągnął nóż. Przeklinając siebie, policjant wyjął pistolet. Zaczął nim grozić mężczyźnie. „Teraz każdy ma równe szanse, wszystko dopiero przed nami” – pomyślał posępnie, zakuwając w kajdany opryszka.

  Następnego dnia inspektor Kurzajka przyszedł wyjątkowo wcześnie do pracy. Chciał przesłuchać zatrzymanego wczoraj mężczyznę. Zazwyczaj robił to wraz z aspirantem Wyraźnym, ale dziś musiał poradzić sobie bez niego. Zrobił głęboki wdech i wszedł do salki, w której już siedział więzień. Był niepozornym blondynem o nieprzyjemnym wyrazie twarzy. Sprawiał wrażenie cwaniaczka, którego nic nie ruszy. I rzeczywiście.
Żadna metoda nie działała. Spoglądał na policjanta spode łba i nie odpowiadał na żadne pytanie. Po długiej walce zrezygnowany inspektor odesłał go do celi. Potrzebował olśnienia i to szybko. Liczyła się teraz każda sekunda, a dotychczas stracił ich już wiele.

  Z odrętwienia wyrwało go pukanie do drzwi. Sierżant Choroba przyszedł prosić go o dzień urlopu, bo zbliżały się chrzciny jego synka:
– Uroczystość ma odbyć się w tę sobotę w południe w kościele pod wezwaniem św. Bartłomieja i św. Krzyża. Gdyby szef chciał wpaść, bylibyśmy bardzo…
– Co powiedziałeś? – przerwał mu Kurzajka. – W jakim kościele?
– Świętego Bartłomieja i świętego Krzyża, inspektorze.
– Przed Bartłomiejem, co na swych barkach krzyż nosi… – mruczał do siebie inspektor – Dlaczego ma dwa wezwania?
– Jedna świątynia znajduje się na drugiej. Chrzest odbędzie się w górnej części – św. Krzyża.
– A czy przed tym kościołem znajduje się może jakiś Jan? – strzelił w ślepo Kurzajka.
– Śmiesznie, że szef pyta, bo faktycznie stoi tam pomnik Jana Nepomucena. Pod nim są chmury, z których wyłaniają się aniołki…
– Przed Bartłomiejem, co na swych barkach krzyż nosi, stoi Jan ze swoją czeladką. Wielkim skarbem nie tylko dla niego jest! – ostatnie słowa podekscytowany inspektor wręcz wykrzyczał.
– Co… – zaczął zdezorientowany sierżant, ale Kurzajka wybiegł już z gabinetu.

  Inspektor zwołał kilkunastu policjantów, z którymi pojechał na Ostrów Tumski. Po drodze wprowadził ich w sprawę. Kiedy dojechali, kazał im rozstawić się w pobliżu i obserwować otoczenie. Sam niepostrzeżenie wdrapał się na posąg, by z bliska go obejrzeć. Nie bez powodu spędzał długie godziny w siłowni i na sali gimnastycznej. Wyciągnął niewielki nożyk i zaczął nim zdzierać wierzchnią warstwę z figurki najbliższego aniołka. Gdyby ktoś go na tym przyłapał, niechybnie straciłby pracę. Już słyszał krzyki jakiegoś zbulwersowanego księdza. Na szczęście wszędzie była mgła i nikt nic nie zauważył. Dłubał, więc dalej.
Nagle zobaczył inny kolor przebijający się przez piaskowiec. Zeskrobał go z kilku innych aniołków i wszędzie znalazł to samo. To wyglądało jak złoto! Ksiądz Ignacy musiał stopić naszyjnik i „pomalować” nim te figurki!

  Następne chwile były jak z zwolnionym filmie – usłyszał strzały i ostrzegawcze krzyki swoich ludzi. Związek Skarabeuszy zaatakował ich! Wyciągnął szybko pistolet i ostrożnie odwrócił się. Pod sobą zobaczył istne piekło. Kule świstały w powietrzu. Zauważył dwóch zbirów próbujących wejść na pomnik. Strzelił do nich. Obaj spadli z głośnym hukiem. Prędko zszedł na dół, by pomóc towarzyszom. Jednakże walka dobiegła końca. Banda łotrów nie mogła się równać z kilkunastoma dobrze wyszkolonymi policjantami. Kurzajka podszedł do jeszcze dyszącego opryszka.
– To jeszcze nie koniec – wycharczał mężczyzna.
– Dla was na pewno – obiecał inspektor.
Kilka godzin później ekipa konserwatorów zabytków delikatnie zdarła z monumentu warstwę złota i naniosła na nowo piaskowiec. Skarb stopiono i zmieszano z dużą ilością przeróżnych metali, dzięki czemu stracił swoją wartość, by nie skusił już nikogo. Potem stał się częścią remontowanej ulicy.

  Związek Skarabeuszy rozbito, bo zgodnie ze słowami księdza Ignacego, był tylko źle zorganizowaną bandą rzezimieszków. Wszystkich członków szybko wsadzono do więzienia.  Aspirant Wyraźny niedługo wyzdrowiał i wrócił do pracy. A co z inspektorem Kurzajką? Nie spoczął na laurach. Jest już w trakcie rozwiązywania sprawy samobójstwa pewnego historyka. Jednak to już zupełnie inna historia…

Kamila Zielińska

About the author
Kamila Zielińska
Studentka, uwielbiająca chodzić własnymi ścieżkami i leżeć na trawie. Patrzy wtedy w niebo i macha do gwiazd. Kocha wizyty po drugiej stronie lustra, dlatego uwielbia czytać. Kiedy zejdzie na ziemię, co nie zdarza się zbyt często, z radością przelewa swoje myśli na papier, mając nadzieję na związaną z tym przyszłość. Współpracuje z portalami Szuflada.net oraz prozaicy.blogspot.com. Plany na przyszłość? Tak wiele, że potrzebuje 9 żyć, by je wszystkie spełnić.

4 komentarze

  1. Łał, jestem pod wrażeniem Kamila, suuper!! 🙂
    P.S. Tez masz bibliotekę na ulicy powstańców sląskich? 😀

  2. Dziękuję Karolina, miło że komuś podoba się, to co piszę 🙂
    mam taką bibliotekę i nawet często z niej korzystałam 😀

  3. Łał, bo ja właśnie też mam tą moją bibliotekę na powstańców śląskich ;D!
    A co do opowiadana to nadal nie mogę wyjść z podziwu!! 🙂

Skomentuj Kama Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *