I tu, i tu – Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska

349772-352x500W debiucie poetyckim Agnieszki Wiktorowskiej-Chmielewskiej dostrzegam nieustanne poszukiwania i pogoń za zagubionym w XXI wieku człowiekiem czy raczej jego wartościami. Poetka szuka i tu, i tu, ale współczesność bardzo jej to zadanie utrudnia.

W tomiku spotkamy wszystko to, co nas otacza, przy czym na czoło wysuwają się kwestie raczej negatywne – dojmująca samotność jednostki żyjącej w stadzie, zatracanie się w używkach, pogoń za sztucznymi ambicjami itp. Poetka konsekwentnie, acz dyskretnie kieruje nasz wzrok na drugą osobę z nadzieją, że ujrzymy w niej człowieka. A może jeszcze przydarzy się miłość do bliźniego?

Wiktorowska-Chmielewska bardzo uważnie i starannie buduje swoje strofy, jakby lepiła z gliny – do istoty wiersza dokleja kolejne określenia, przyczepia metafory, skojarzenia, odwołania.

Z każdym kolejnym wierszem w „I tu, i tu” poetka zawęża perspektywę. Najpierw pokazuje świat, w którym są ONI (wszyscy ludzie). To rzeczywistość XXI wieku z wszystkimi atrybutami dyskretnej dehumanizacji. Autorka umieszcza swoich bohaterów często na zewnątrz, gdzieś w przyrodzie, najczęściej nad wodą. Rekwizyty, którymi opisuje tło, zdają się mieć symboliczne znaczenie, m.in. tam, gdzie mowa o spontaniczności, niewinności czy nawet naiwności dziecięcej, pojawiają się np. nieśmiertelność, kaczki, jezioro, tam zaś, gdzie mowa o alkoholikach, poetka raczy nas wronami czy wyschniętym korytem rzeki. Język i forma utworów w tym zbiorze doskonale oddają obraz dzisiejszego świata.

ONI przechodzą w MY, relacja i obserwacja zostają zastąpione bardziej intymnymi zwierzeniami. Nadal będzie to głos otaczającej podmiot codzienności, ale skierowany już w konkretnym kierunku. Wiktorowska-Chmielewska posługuje się językiem nowoczesności, mówi wprost. Nie wymaga od czytelnika lirycznej biegłości, nie chce więcej niż tylko chwili uwagi i refleksji.

W ostatniej części poetka zwraca się ku JA lirycznemu. Podmiot wspomina, marzy, tęskni. Tutaj Wiktorowska-Chmielewska jest najbardziej poetycka, choć w tę intymność wdziera się krzykliwa współczesność. W tych osobistych relacjach podmiotu również możne dostrzec pewną atrofię wartości.

Całość domyka epilog – ukłon w kierunku prawdopodobnie mistrza, a na pewno „nauczyciela poezji”, Romana Honeta, autora m.in. tomiku „baw się….”.

Kinga Młynarska

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *