Hyperborea

Pierwsze skojarzenia z mitologią to najczęściej liczne bóstwa greckie lub rzymskie, przedstawiające różne typy charakterów i snujące pomiędzy sobą intrygi. Drugie to być może śmiertelnicy, bohaterowie, którzy zostali wplątani w boskie rozgrywki. Niektórzy z nich są potomkami Olimpijczyków, a działając w ich imieniu zyskują sobie sławę i szacunek. Inni sprzeciwiają się woli nieśmiertelnych, za co spotyka ich kara, zależnie od przewiny surowsza lub łagodniejsza. Wszyscy potrafimy wymienić kilkanaście mitologicznych imion wyniesionych choćby ze szkoły, a także – w nieco mniej uświadomiony sposób – z różnych filmów, książek, muzyki i kontekstów kulturowych.
A jak często zastanawiamy się nad miejscami, które odgrywają ważną rolę w opowieściach o bogach i ludziach? Z pozoru wydaje się to takie oczywiste: jest to przecież Grecja kontynentalna i otaczające ją wyspy na morzach Jońskim i Egejskim. Wielkie znaczenie odgrywa też Kreta oraz inne krainy, wspominane na przykład przy okazji wypraw, jakie odbywają bohaterowie.

Są jednak krainy znacznie mniej znane, które zdają się nie odgrywać w mitach znaczącej roli. Należy do nich także tytułowa Hyperborea, której nazwę można by przetłumaczyć jako „Położona za Boreaszem” – lub mniej dosłownie za terenami, z których Boreasz pochodzi. Według starożytnych Greków krainą północnego wiatru była Tracja, ale poszukując informacji, gdzie dokładnie „za nią” mogłaby w takim razie być Hyperborea, trudno ustalić coś z całkowitą pewnością. Niektórzy autorzy, na przykład Homer, kierują się ku Dacji, inni, tak jak Herkalides z Pontu, sugerują, że mogą to być ziemie położone za Alpami, a zamieszkujących tam ludzi utożsamiają z Celtami. Prócz tego istnieją różne inne wersje, umiejscawiające Hyperboreę od Francji aż po Azję i zgodne tylko w tym, że powinna leżeć na północ od Grecji.

Co jeszcze wiadomo o tej krainie, której lokalizacja pozostaje zagadkowa? Przede wszystkim jest miejscem idealnym, w którym słońce świeci dwadzieścia cztery godziny na dobę. Ta informacja mogłaby nawet wskazywać na to, że Hyperborea znajduje się za Kołem Podbiegunowym, a ten z pozoru fantastyczny opis to po prostu dzień polarny. Czy tak jest w rzeczywistości trudno stwierdzić, posiadając niewiele i na dodatek dość rozbieżnych danych, więc chyba najsłuszniej jest powiedzieć za starożytnymi, że kraina wiecznego słońca to terrae incognitae – ziemie nieznane.
Niezależnie jednak od tych szczegółów, mityczne miejsce z pewnością należy do krain szczęśliwych. Jego mieszkańcy, poza tym, że cieszą się nieustającym blaskiem dnia, nie znają też śmierci, chorób, ani wojen, a ich życie upływa przez tysiąclecia w pięknym otoczeniu, pośród muzyki i radości. Gdy w Grecji panuje zima, to właśnie tutaj pojawia się Apollo, a dary, które stąd wysyła, przebywają długą drogę nim trafią do jego świątyni na Delos. Nie dziwi więc, że Abaris, jeden z legendarnych uzdrowicieli i kapłanów Apolla, pochodził właśnie z Hyperborei.

Do mitycznej krainy, do której wedle słów Pindara nie można się łatwo dostać, trafiali także ludzie, lecz nie zwyczajni śmiertelnicy, a herosi, często noszący w sobie odrobinę boskiej krwi. Pośród nich wymienić można Tezeusza i – ponownie za Pindarem – Perseusza, co nie wydaje się nawet zbyt zadziwiające. Pierwszy jest synem Posejdona, drugi Zeusa, a obaj wsławili się bohaterskimi czynami, takimi jak pokonanie Minotaura i Meduzy. Odwiedzenie krainy słońca i szczęśliwości wydaje się być dla nich odpowiednią nagrodą po trudach życia, nawet jeśli później mieliby ją opuścić, by wyruszyć w kolejne podróże i wsławić się następnymi heroicznymi czynami.

Tak opisana Hyperborea wydaje się wyjątkowo kuszącym miejscem, szczególnie w czasie jesiennej szarugi i porannych przymrozków, zapowiadających nadchodzącą zimę. Sama z chęcią podążyłabym za Apollem na daleką północ, by przez kilka miesięcy zakosztować błogiego życia na ziemiach nieznanych. Nie jest to jednak możliwe i pozostaje mi tylko wyobraźnia, ukazująca ten barwny świat, jaki wymarzyli sobie Grecy i dopisująca do niego kolejne szczegóły.

Ale czy podróże, które odbywamy w swojej głowie, nie są jednymi z najpiękniejszych?

Marta Choińska

About the author
Studentka chemii z zacięciem literackim, która zawsze pisze za długie zdania i gromadzi w domu wszystkie książki, które ją do siebie przyciągną, ograniczeń gatunkowych nie uznając. W wolnych chwilach czyta i pisze, słuchając muzyki starannie dobieranej do klimatu tekstu, albo zwiedza z upodobaniem miasta, zamki i muzea. Kiedyś chciałaby połączyć swoje zainteresowania chemiczno-artystyczne, na razie lawiruje między nimi i próbuje równocześnie kończyć eksperymenty oraz opowiadania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *