Hobbit: Pustkowie Smauga – Peter Jackson

7552619.3Co można jeszcze napisać o „Hobbicie”, czego nie wiemy z pierwszej części? Wciska w fotel na dwie pół godziny – tak, wciąż urzeka scenografią – tak, bombarduje efektami specjalnymi – that’s correct. I tak dalej, można wymieniać wszystkie dobre cechy filmów Petera Jacksona i odznaczać je ptaszkami, bo Jackson opanował już swoje zabawki do perfekcji. Jednak jest coś, co reżyser dopieścił w „Pustkowiu Smauga” bardziej niż w „Niezwykłej Podróży”. I jest to, o dziwo, tempo akcji, które zdecydowanie wzrosło. I dzięki temu „Pustkowie Smauga” ogląda się lepiej niż pierwszą część.

No i tak już jest. Peter Jackson wystarczająco dużo czasu poświęcił swoim zabawkom. O ile we „Władcy Pierścieni” działał nieco racjonalniej i ostrożniej, o tyle w „Hobbicie” jedzie po bandzie, wrzucając widza w wir szalonych przygód swoich bohaterów. Coś kosztem czegoś: to we „Władcy Pierścieni” udało się zachować tolkienowski klimat. W „Hobbicie” już nie do końca. Skoro głównym motywem książki jest podróż, Jackson, aby rozpędzić akcję robi zeń jedną wielką ucieczkę – przed orkami, przed niedźwiedziem Beornem, przed pająkami, elfami, jeszcze raz orkami i tak dalej. Oczywiście większość „ucieczkowych” wątków jest zgodna z książkową wersją, ale w filmie zostały podniesione do rangi konieczności i odpowiednio rozbudowane. Tutaj nie ma czasu na wytchnienie, akcja goni akcję. Jak nie ucieczka, to walka, długo i widowiskowa, zresztą każdy, kto Jacksona wcześniej oglądał, wie o czym mowa. Nie ma zmiłuj.

615167703613725ad79943aa2e262164

Z nowości fabularnych najgorzej wypadły elfy z Mrocznej Puszczy. Oprócz efektownych fikołków rodem z „Matrixa” i popisów strzeleckich, Legolas wciąż epatuje drętwotą, a jego przenikliwe i wzniosłe spojrzenie (w stylu They’re taking the hobbits to Isengard) stało się już nieodłącznym atrybutem, z którego nie rezygnuje ani na chwilę i obawiam się, że nawet gdyby miał sraczkę, toby nie odpuścił. Taka prawda, ale jeszcze gorzej wypada Tauriel, grana przez znaną z „Lostów” Evangeline Lilly. O ile tam urocza i przekonująca, o tyle w roli elfki nie radzi sobie najlepiej. Liv Tyler wróć! – krzyczy dusza, kiedy Tauriel z dziwną manierą histeryczki rozmawia z królem Thranduilem (Lee Pace).

Nie od dziś elfom przypadają najgorsze kwestie w scenariuszu (i jeszcze raz: They’re taking the hobbits to Isengard). Ktoś powinien upomnieć się o ich prawa. Do tego jeszcze trójkąt miłosny: Tauriel, Legolas i krasnolud Fili – interesujący przypadek. Żeby nie było: jestem za poszerzaniem obsady o kobiece role, których mało w zdominowanym przez mężczyzn świecie Śródziemia, ale niech to będą lepiej przemyślane wybory. Tak przemyślane jak cały film. Krótko mówiąc: Kate, wracaj do „Lostów”.

THE HOBBIT: THE DESOLATION OF SMAUG

Tak, najgorzej wypadły elfy. Ale co z tego skoro reszta filmu mieni się doskonałością, a współczesny widz dostaje to, co lubi najbardziej: nieustające napięcie, dynamiczną akcję, popisowe sceny walk, fantastyczną scenerię, historię bogatą w męstwo, poświęcenie, miłość i tak dalej. I jeszcze ta wisienka na torcie – Smaug. Smaug o Wielki, jak mówi Bilbo porażony jego majestatem, Smaug Najwspanialszy, Najokrutniejszy, Najcudowniejszy. Chcecie zobaczyć prawdziwego smoka?I autentycznie się bać? Scena w skarbcu jest dopracowana do perfekcji i obejrzycie ją na bezdechu. Do diabła tam z jakimiś elfami, w ogóle o nich nie mówiłam, zapomnijcie o nich. To Smaug jest tu głównym bohaterem i dla niego warto pójść do kina. Nie wspominając już o reszcie atrakcji.

Ewa Jezierska
Ocena: 5/6

Reżyseria: Peter Jackson
Tytuł oryginalny: The Hobbit: The Desolation of Smaug
Premiera polska: 26 grudnia 2013
Produkcja: Nowa Zelandia, USA
Występują: Ian McKellen, Martin Freeman, Richard Armitage, Ken Stott, Graham McTavish, William Kircher, James Nesbitt, Stephen Hunter, Dean O’Gorman, Aidan Turner, John Callen, Peter Hambleton, Jed Brophy, Mark Hadlow, Adam Brown, Orlando Bloom, Evangeline Lilly, Lee Pace, Cate Blanchett, Benedict Cumberbatch, Mikael Persbrandt, Sylvester McCoy, Luke Evans
Dystrybutor: Forum Film

About the author
Ewa Jezierska
studentka kulturoznawstwa. Pasjonatka polskiej fantasy. Aktualnie mieszka w Warszawie, blisko nadwiślańskiej plaży, gdzie spędza swój czas wolny. Współpracuje z Księgarnią Warszawa oraz kolektywem fotograficznym Gęsia Skórka. Okazjonalna graczka Warcrafta i miłośniczka scrabbli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *