Hermes, bóg sympatyczny

Bogowie olimpijscy rzadko kiedy byli miłymi osobistościami. Prawie każde z nich miało swą mroczną stronę i sprowadzało rozmaite nieszczęścia na śmiertelników, czy to z rozmysłem, czy też przypadkiem, bo i tak bywało. Trafiali się jednak między nimi całkiem znośni, a nawet mili osobnicy, tacy choćby jak poczciwy i pracowity Hefajstos czy skromna Hestia. Również wyjątkowo sympatycznym bóstwem był Hermes, przedstawiany zazwyczaj – choć nie zawsze – w postaci niedorosłego chłopca w sandałach ozdobionych skrzydełkami. Jego postać odbiegała od typowego wizerunku olimpijskiego boga i zdecydowanie wyróżniała się in plus.

Hermes był synem Zeusa i tytanidy Mai, córki samego Atlasa. Zeus upodobał ją sobie tak bardzo, że – jak głoszą mity – zmusił ją do uległości wbrew jej woli. Oburzona jego natarczywością tytanka ukryła przed nim fakt, że spodziewa się dziecka i urodziła je w tajemnicy, w grocie na górze Kyllene, gdzie król bogów nigdy nie zaglądał. Zrobiła dla niemowlęcia kolebkę z sita, ale mały Hermes rósł – jak to syn boga – bardzo szybko. Wystarczyło, że matka spuściła go z oka, a uciekł z jaskini w poszukiwaniu przygód i dotarł aż do Pierii, gdzie jego przyrodni brat Apollo zabawiał się pasieniem swoich krów. Postanowił je ukraść, żeby jednak trudniej było wytropić skradzione stado, odział ich kopyta w rodzaj sabotów z kory i nocą wyprowadził z zagrody.

 

Apollo szukał skradzionych zwierząt, nie zdołał ich jednak znaleźć. Wściekły i upokorzony tym faktem wyznaczył nagrodę za znalezienie złodzieja.  Połasili się na nią satyrowie pod wodzą niejakiego Sylena, ale oni również nie natrafili na żaden trop. W swych poszukiwaniach zawędrowali jednak pod górę Kyllene, gdzie usłyszeli dźwięki liry. Piękna muzyka bardzo ich zaciekawiła, spytali więc nimfy opiekuńczej góry, kto tak ładnie gra. Odpowiedziała im, że to niedawno narodzone dziecko, którego jest piastunką. Zapragnęli je zobaczyć. Od razu poznali, że struny liry zostały zrobione z krowich jelit, ponadto ujrzeli dwie skóry suszące się na słońcu. Nimfa uznała ich podejrzenia za śmieszne i oburzające w stosunku do małego dziecka. Odgłosy ich kłótni zwabiły Apollina, który zjawił sie na górze, obudził śpiącą Maję i zażądał zwrotu krów.
– Co za głupie oskarżenie! – zawołała tytanka, pokazując mu śpiące w kołysce dziecko. Jednak Apollo nie dał się zwieść, zabrał chłopca i udał się z nim na Olimp, gdzie przedstawił sprawę Zeusowi. Ten rozpoznał w Hermesie swego syna i nie tylko nie chciał uwierzyć w jego winę, lecz wprost zachęcał go, by nie przyznawał się do niczego. Jednak Hermes, który był dobrym dzieckiem i swą kradzież traktował jako zwykłą psotę, w końcu wyznał prawdę. Powiedział też, gdzie znajdują się krowy, za wyjątkiem dwóch sztuk.
– A co z nimi zrobiłeś? – spytał rozbawiony Apollo, któremu minął już cały gniew.
– Złożyłem na ofiarę bogom – odparł chłopiec – Swoją część zjadłem, a resztę spaliłem, jak należy.
– Swoją część?
– Tak. Jestem dwunastym bogiem.
Do tej pory Olimpijczyków było bowiem jedenastu. Należy też podkreślić, że ofiara z krów złożona przez Hermesa była pierwszą ofiarą z mięsa, jaką kiedykolwiek ofiarowano bogom.

Potem Hermes pokazał przyrodniemu bratu wynalezioną przez siebie lirę z żółwiej skorupy i krowich jelit. Zagrał na niej tak pięknie, że Apollo wpadł w zachwyt i zaproponował mu wymianę: on dostanie lirę, zaś Hermes będzie mógł zatrzymać trzodę. Dobili targu. Później jeszcze Apollo oddał mu swoją złotą laskę w zamian za czarodziejską fujarkę, a także obecał, że poprosi Trije, swoje piastunki, by nauczyły chłopca sztuki wróżenia z kamyków. Wreszcie bracia udali się na Olimp i opowiedzieli o wszystkim Zeusowi. Ten zbeształ Hermesa za kradzież i kłamstwa, ale widać było, że ogromnie go to wszystko bawi.
– Ojcze, uczyń mnie swym heroldem – zaproponował mu Hermes, widząc, że król bogów wcale się na niego nie gniewa – Będe miał pieczę nad wszystkim, co należy do bogów i nie będe kłamał, choć nie obiecuję że zawsze powiem prawdę.
Zeus zgodził sie na tę propozycję. Uczynił też syna odpowiedzialnym za dotrzymywanie wszelkich układów między ludźmi, opiekę nad handlem i wędrowcami, a także – nieoficjalnie – uczynił go bogiem złodziei. Jednak najważniejszą rolą Hermesa stało się z czasem zapewnianie ludziom łagodnej śmierci. Poprosił go o to Hades, który nie był tak zły ani okrutny, jak go czasem przedstawiano i w gruncie rzeczy nie życzył ludziom źle. W zamian za życzliwe przyjęcie Hermes nauczył Olimpijczyków używiania wiertła ogniowego, którego był wynalazcą i starał się zawsze ich godzić, gdy popadli w jakiś konflikt. On też uratował Dionizosa, gdy Zeus uderzył w jego matkę Semele piorunem, i wszył go w udo króla bogów, by mógł dojrzeć do momentu „porodu”. Choć miał pokojową naturę, umiał wykazać się w walce, czego dowiódł w wojnie z olbrzymami atakującymi Olimp. Podczas walki bogów z Tyfonem jego przemyślność pomogła ocalić Zeusa.

Syn Zeusa, jako jego nieodrodny potomek, nie mógł dorósłszy żyć w celibacie. Miał dzieci zarówno ze śmiertelniczkami, jak i z boginiami. Wśród jego synów najczęściej wspominani są: Hermafroditos, którego spłodził z Afrodytą, Echion, patron Argonautów, a także Autolikos, sławny złodziej. Za wynalazcę pieśni pasterskiej uznawany jest Dafnis, którego Hermes miał z jedną śmiertelniczką, prawdopodobnie pasterką owiec. Był to młodzieniec tak piękny, że wszyscy go lubili, nawet Apollo i Artemida, z którą często polował. Jego los był jednak tragiczny, gdyż oślepiony przez zazdrosną kochankę, nimfę imieniem Nomia, umarł ze smutku.

Ogólnie Hermes był lubiany bardziej niż jakikolwiek bóg olimpijskich, i trudno tego nie zrozumieć. Był bóstwem wyrozumiałym dla ludzkich słabości, wesołym i łagodnym tak bardzo, że nie jest znany ani jeden przypadek, w którym uniósłby się gniewem. Warto tu wspomnieć, że bardzo znane wyobrażenie Chrystusa-Zbawiciela, niosącego jagnię na ramionach, ma swoje korzenie w zaginionym posągu Hermesa, o którym jest wzmianka w kronikach Tacyta  – co moim skromnym zdaniem nie uwłacza ani jednej ani drugiej religii. Skoro zaś już o religiach mowa,  to okrągły kapelusz noszony przez Hermesa podejrzanie przypomina nakrycie głowy ortodoksyjnych rabinów…

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *