Hemel – Sacha Polak

hemTo nie film o seksie. To nie film o wstydzie ani jego braku (mimo często pojawiających się w recenzjach porównań do obrazu Steve’a McQeena „Wstyd” z 2011 roku ). To też nie film o miłości, mimo że ta, czy raczej ziejące pustką miejsce po niej, odciska swoje bolejące piętno na przestrzeni całego dzieła. „Hemel” naznaczona jest brakiem.

Brakiem pruderii, brakiem moralnych granic, brakiem miłości i brakiem choćby tej jednej prawdziwie bliskiej osoby, „o której chcesz wiedzieć wszystko, o czym ona wie, chcesz być takim samym człowiekiem, jak ona”. Samotność staje się wiodącym tematem tego dzieła. Samotność jako najgłębsza pustka, którą bohaterka przeżywa wśród znajomych, w towarzystwie przygodnych kochanków, nawet przy własnym ojcu, który bez wątpienia nie jest jej obojętny. Równie samotna jest stojąc na krawędzi dachu i patrząc w dół, w mieście w którym ktoś dopiero co popełnił samobójstwo – skacząc.

Tytuł filmu pochodzi od imienia bohaterki – Hemel [Niebo] – „miejsca, w którym mieszka Bóg”. Zuchwała, bezczelna, delikatna, prowokująca, bezsilna, wrażliwa. Z całą swoją chudością, sikaniem na stojąco, siniakami po sadystycznym kochanku, piciem Wyborowej prosto z gwinta, Hemel jest uosobieniem współczesnego parzącego i jak najbardziej aktualnego problemu. „Nie ma już miłości dla mnie, nie ma już”. To rzeczywistość, gdzie wszystko jest ulotne, pogubione w czasie, gdzie relacje są nietrwałe i nieszczere, uczucia efemeryczne, gdzie ludzie wciąż odchodzą… Ze strachu przed opuszczeniem, ze znudzenia stałością, z nieumiejętności kochania, bycia kochanym. Brzmi znajomo?

Jak najlepiej oddać jedno z najgłębszych doświadczeń egzystencjalnych za pomocą środków filmowych? Twórcy znaleźli genialne rozwiązanie, zręcznie unikając banału. Główną osią prowadzącą wątek samotności w filmie jest dźwięk: połączenie stopniowo pojawiającej się muzyki i odgłosu sygnału telefonicznego, przerywanego zakłóceniami. Atmosfera muzyki i wrażenie ciągłego oczekiwania aż w końcu ktoś tam po drugiej stronie podniesie słuchawkę, oddziałują bardzo efektownie. Ten motyw muzyczny stanowi także ramę filmu: towarzyszy tak scenie początkowej – beztroskiego seksu o poranku, jak i końcowej, zroszonej łzami i krwią.

„Hemel” jest bardziej impresyjnym zobrazowaniem tematu, o którym mówi, niż konkretną refleksją. Przy pierwszej projekcji tego filmu odniosłam wrażenie męczącego nieuporządkowania i niepoprowadzenia kluczowych wątków do końca. To może być jednak zaleta, nie wada; chcę natomiast podkreślić, że wrażenie to wynikało głównie z jakości obrazu. Była ona bowiem tak fatalna, że właściwie uniemożliwiająca pełne skupienie się na treści filmu. Miałam okazję uczestniczyć w przedpremierowym pokazie podczas 19 edycji festiwalu Wiosna Filmów, odbywającego się w warszawskim Kinie Praha. Do dziś nie jestem pewna, z czego wynikała owa wątpliwa jakość zdjęć (która psuła niektóre naprawdę udane kadry) – czy to wina projektora? kopii? samego filmu? – nie udało mi się tego zweryfikować na sprzęcie domowym, za pomocą którego obejrzałam „Hemel” po raz drugi. Jeśli jednak jest to wina samego filmu, ponieważ tak właśnie został nakręcony, należałoby się zastanowić do czego kino zmierza i czy artyzm aby na pewno równoznaczny jest niedbalstwu i nieprofesjonalności.

Magdalena Karkiewicz
Ocena: 4/6

Reżyseria: Sacha Polak
Tytuł oryginalny: Hemel
Premiera polska: 19 kwietnia 2013
Produkcja: Hiszpania, Holandia
Występują: Hannah Hoekstra, Hans Dagelet, Rifka Lodeizen, Mark Retman, Barbara Sarafian
Dystrybutor: Aurora Films

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *