Hefajstos, bóg-kowal

Bogowie olimpijscy nie odznaczali się szczególnie miłym charakterem. Dopuszczali się wybryków zgoła nieboskich i rzadko kiedy korzystali ze swej mocy, żeby zrobić coś dobrego dla składających im ofiary ludzi. Ich dary przeważnie przynosiły ludziom nieszczęście, lepiej więc było trzymać się od nich z daleka. Dla siebie nawzajem też bywali bardzo nieprzyjemni. Spiskowali, prowadzili wojny podjazdowe i robili sobie rozmaite świństwa, zupełnie jak ziemscy arystokraci. Samą siebie przeszła jednak Hera, boska małżonka Zeusa. Urodziwszy Hefajstosa uznała mianowicie, że tak brzydkie niemowlę przynosi jej ujmę i zrzuciła biedne dziecko z Olimpu na Ziemię. Chłopczyk przeżył ten upadek (był w końcu bogiem), i został przygarnięty przez morską boginię Tetydę.

Należy tu podkreślić, że postępek Hery nie był w antycznej Grecji niczym osobliwym – dziecko stanowiło własność rodziców i mogli je bezkarnie zabić, złożyć w ofierze bogom (co się niestety zdarzało), sprzedać w niewolę czy po prostu porzucić. Szpetota lub kalectwo noworodka było wystarczającym powodem, by się go pozbyć. Przywykliśmy dziś do kojarzenia takich praktyk wyłącznie ze Spartą, ale w dawniejszych czasach były one powszechne na terenie całej Grecji. Czasem wystarczyło niepomyślne orzeczenie wyroczni co do rzekomych przyszłych losów nowo narodzonego dziecka, by zabito je bądź porzucono (przykładem tu może być syn króla Priama, Parys). Łatwo się domyślić, jakich nadużyć dopuszczali się kapłani, mając w ręku tak potężną broń, pozwalającą manipulować władcami antycznych państewek!

Wróćmy jednak do Hefajstosa. Porzuconym noworodkiem zajęła się morska bogini Tetyda i podległe jej morskie nimfy. Jak przystało na boga, Hefajstos szybko rósł i wkrótce był dość dorosły, by ujawniły się jego talenty w dziedzinie kowalstwa. Póki co zajmował się delikatną robotą – wyrabiał dla Tetydy i nimf wspaniałą biżuterię. Któregoś dnia Hera spotkała Tetydę i, zachwycona jej naszyjnikiem, zmusiła ją do wyjawienia, skąd go ma. Natychmiast też sprowadziła odrzuconego przedtem syna na Olimp i urządziła dla niego kuźnię w głębi wulkanu Etna. Hefajstos zabrał się raźno do pracy i na początek zmajstrował dla siebie tuzin „złotych dziewic”, które pomagały mu w kuźni. Były to niewątpliwie pierwsze roboty, o których wspomina ludzka literatura. Jego dziełem były też trójnogi, które same jechały po gości i same wracały, gdy nie były już potrzebne.

Wkrótce pogardzany z racji swej brzydoty bóg zyskał niemałą renomę. W swej kuźni potrafił wykuć wszystko – delikatną biżuterię, sprzęt domowy czy broń, która czyniła swego posiadacza niezwyciężonym. Jego dziełem była między innymi zbroja Achillesa czy strzały Erosa. Hefajstos, przy wszystkich swoich talentach i boskiej mocy, miał dobre serce i nie potrafił odmówić komuś, kto prosił go o przysługę. Potrafił być gwałtowny i wybuchać gniewem, jednak nic nie wiadomo o tym, by kogokolwiek skrzywdził. Nie potrafił nawet chować urazy w stosunku do matki, która go porzuciła, a następnie sprowadziła do domu tylko dlatego, że lubiła ładną biżuterię. Musiał ją kochać, skoro po sławnym buncie bogów, gdy Zeus za karę powiesił Herę za nadgarstki na górze Olimp, odważył się wystąpić w jej obronie. Zeus rozgniewał się tak bardzo, że zrzucił krnąbrnego syna na Ziemię. Tym razem upadek miał fatalne następstwa. Hefajstos doznał tak silnego urazu nóg, że na zawsze okulał i odtąd musiał wspierać się na złotych laskach. Ponownie zaopiekowała się nim Tetyda i ukryła go na wysepce Lemnos, póki gniew ojca bogów nie przeminął.

Zeus był bogiem całkowicie amoralnym, miał jednak pewną dodatnią cechę – gdy ochłonął już z gniewu, żałował swych postępków i usiłował je naprawić. Tak też było tym razem. Sprowadziwszy ponownie Hefajstosa na Olimp, by wynagrodzić mu cierpienie, Zeus nakłonił podstępem Afrodytę, boginię miłości, by go poślubiła. Była w tym swoista ironia. Afrodyta, z której urodą nie mogła równać się żadna kobieta, została żoną najbrzydszego z bogów, w dodatku nieuleczalnego kaleki. Trzeba w tym momencie podkreślić, że w czasach, gdy wszelkie ułomności fizyczne uznawane były za karę bogów, pogardzano ludźmi kalekimi jako w ten czy inny sposób winnymi swego cierpienia. Nie omijało to nawet dzieci. W przypadku kowali sprawa jednak miała się nieco inaczej. Często bowiem celowo okaleczano mężczyznę, pracującego przy wykuwaniu broni i narzędzi rolniczych, by uniemożliwić mu ucieczkę i przejście na stronę wrogów, albo po prostu poszukanie miejsca, gdzie będą mu lepiej płacić. Jednak taki chromy kowal, jako niezdatny podczas wojny do walki, był tak czy inaczej uważany za niepełnowartościowego członka społeczeństwa.

Bogini o urodzie tak niezwykłej, że nikt nie mógł się jej oprzeć, na pewno początkowo nie była zadowolona z brzydkiego i kulawego męża o gwałtownych manierach (niewątpliwie odziedziczonych po ojcu). Z czasem jednak polubiła Hefajstosa który, jak już wspomniałam, na tle innych bogów wyróżniał się dobrym sercem – nie wiadomo nic o tym, bo kogokolwiek skrzywdził. Nie zrezygnowała przy tym oczywiście ze swych erotycznych przygód, była w końcu boginią miłości. Jej stałym kochankiem był Ares, bóg wojny, przystojny i krzepki mężczyzna, nie stroniący od wszelkich uciech, o wiele lepiej pasujący do niej niż wiecznie zapracowany kulawiec. Hefajstos o niczym nie wiedział, póki nie uświadomił go Helios, bóg słońca. Zraniony mąż obmyślił osobliwą zemstę.

W tajemnicy przed wszystkimi wykuł z brązu cienką jak pajęczyna, lecz nie do rozerwania sieć i pewnej nocy, wytropiwszy kochanków, zarzucił ją na nich w najbardziej dogodnym momencie. Nie wystarczyło mu, że uwięził niewierną żonę i jej partnera w dość kłopotliwej pozycji – zawołał jeszcze innych bogów, żeby wszyscy zobaczyli, co się stało. Boginie odmówiły przyjścia, ale męscy bogowie nie mieli nic przeciwko podziwianiu takiego widoku. Rozbawił ich ogromnie. Hermes, podpuszczony przez Apollina, zadeklarował się nawet, że zajmie miejsce Aresa w sieci i poradził Hefajstosowi, by ten rozwiódł się z Afrodytą, skoro nie może zaakceptować jej temperamentu. Zeus, zniesmaczony tą sprawą, odmówił wtrącania się w małżeństwo, a tym bardziej zwrotu ślubnych darów, jakie otrzymał (jako ojciec panny młodej). Apollo chciał sam zapłacić, ale w końcu do niczego nie doszło. Sam rogacz ochłonął już nieco i nie miał zamiaru żądać rozwodu. Uznał, ze dostatecznie już ukarał żonę, którą uwielbiał i z którą poza tym żył w wielkiej zgodzie, a i sama Afrodyta – nota bene nie znająca uczucia wstydu – nie żywiła do niego urazy.

W starożytnej Grecji Hefajstos był bogiem kowali i rzemieślników, a także bogiem ognia. Ciekawym wydają się nawiązania do mechanicznych tworów, obdarzonych zdolnością samodzielnego ruchu (niektórzy twierdzą, że także mowy), których antyczni Grecy nie mogli znać. Tak czy inaczej Hefajstos jest – z naszego punktu widzenia – jednym z najsympatyczniejszych bogów starożytności. Ciężko pracuje, ma zamiłowania artystyczne i nikomu nie robi krzywdy. Prawdziwy ewenement.

Odpowiednikiem Hefajstosa w mitologii rzymskiej był Wulkan. Praktycznie niczym się nie różnili, jako że mitologia rzymska jest niemal kopią greckiej.

Luiza „Eviva” Dobrzyńska

 

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *