Haśka. Poświatowska we wspomnieniach i listach – Mariola Pryzwan

pobraneO Halinie Poświatowskiej napisano już dużo. Jednak tylko Marioli Pryzwan udało się dotrzeć aż tak daleko w głąb życia jednej z najpopularniejszych polskich poetek. Tysiące rozmów, setki listów, niezliczona ilość wspomnień składają się na kolejną w dorobku biografki poruszającą opowieść o niesamowitej kobiecie i wielkiej artystce.

„Haśka” rozpoczyna się w domu rodzinnym Helenki Myżanki. Pryzwan charakteryzuje przestrzeń, w której dziewczynka dorastała, przedstawia nam rodziców, rodzeństwo i przyjaciół. Oczywiście robi to głosem wyjątkowych narratorów. Swoje wspomnienia zgodzili się odświeżyć m.in. matka poetki Stanisława Mygowa, brat Zbigniew, stryjeczne i cioteczne rodzeństwo, Ireneusz Morawski, przyjaciółki i znajomi, osoby ze świata literatury. Książkę kończą opowieści o ostatnich spotkaniach z Haśką, wrażeniach, jakie pozostawiła.

To niesamowite spoglądać na świat Poświatowskiej oczami tych, którzy żyli z nią na co dzień. Dzięki rozmowom prowadzonym przez Mariolę Pryzwan (oraz jej staraniom o listy, fotografie i inne pamiątki) mamy przyjemność poznać nie tylko bohaterkę publikacji, ale także jej najbliższych, stojących zwykle w cieniu, oraz stosunek Haliny do rodziny i znajomych.

Szczególnie często rozmówcy podziwiają Stanisławę Mygową, cichą bohaterkę historii Haliny Poświatowskiej, swoisty symbol macierzyńskiego oddania. Ludmiła Waluszewska wyznała, że według jej matki pani Mygowa jest bardziej interesująca niż Haśka, a Ireneusz Morawski dopowiada: o matce Haliny Poświatowskiej też ktoś powinien napisać książkę, co tylko pokazuje, jak wielkie wrażenie wywierała na innych.

Jako temat numer jeden pojawia się oczywiście choroba Haśki, która zdeterminowała całe życie przyszłej poetki. Drugą ważną kwestią jest oczywiście poezja, potem miłość, wyjazdy, przyjaźnie.

Z tych wspomnień wyłania się postać młodej, zachłannej dziewczyny, która starała się – mimo skutecznych przeszkód zdrowotnych – czerpać z życia pełnymi garściami. Zawsze zadbana, elegancka emanowała spokojem (przynajmniej na zewnątrz). Myślę, że była przede wszystkim poetką, a potem dopiero kobietą, córką, żoną, kochanką. Jej rozmowy, pytania, definicje czy listy przepełnione są lirycznymi frazami, jakby językiem jej codzienności była właśnie poezja. Owszem, wielokrotnie posługuje się mową potoczną, czasem popełnia błędy, ale jest w jej pisaniu, korespondencji i konwersacjach swoista magia.

W postawie Haśki zaskakuje zawsze pewien chłód, dystans. Znana była z tego, że w sytuacjach ekstremalnych rzadko płakała. Na pogrzebie męża nie uroniła łzy, dusiła w sobie emocje, starała się swoim (pozornym) spokojem pomóc innym przetrwać ten makabryczny okres. Zresztą podobną cechę ujawniają jej listy. Zwykle zapewnia, że na ogół cudownie daje sobie radę. Z każdego zdarzenia potrafiła wyłuskać choćby okruchy czegoś pozytywnego. Choć jest garstka adresatów, którym powierzała swoje niepokoje, troski i przerażające ją wizje.

Najczęściej zapamiętano Halinę jako piękną kobietę o dużym poczuciu humoru, trochę egotyczną i upartą. Oczytaną, inteligentną, która miała wiele ciekawych spostrzeżeń, trafnych uwag, mądrych teorii do opowiedzenia. Powtarza się stwierdzenie, że bił od Haśki niezwykły blask, ktokolwiek ją poznał, musiał się w niej zakochać – dopowiada Yasuko Nogami­-Suzuki.

Rzadko wspomina się tu o smutnych chwilach, o chandrach, próbie samobójczej, o romansach, o tej gorszej stronie Haliny. Trudno się temu dziwić, choć z drugiej strony czujemy pewien niedosyt, pozostając z wrażeniem, że dużo powiedziano, ale wiele jeszcze zachowano w tajemnicy. Wreszcie możemy natomiast poznać relację pani Poświatowskiej z Ireneuszem Morawskim z jego perspektywy. Adresat „Opowieści dla przyjaciela” w szczerych słowach wspomina postać poetki oraz jej znaczenie w swoim życiu.

Brat wspomina o procesie twórczym Haśki, który wyglądał niepozornie. Z dużą łatwością przychodziło jej pisanie, ale sama nigdy nie rozmawiała o swojej poezji. Nie lubiła także pisać dedykacji. Jak wiadomo, kochała czytać. Jerzy Roman zapamiętał, że w kwestii wyboru między Mickiewiczem a Słowackim, on opowiadał się za tym pierwszym, a Halina zachwycała się autorem „Godziny myśli”. Poświatowska bardzo dużo czytała, o każdej lekturze miała wyrobioną opinię, w typowy dla siebie, nieco przewrotny, ale i liryczny, sposób pisała o tym w listach, np. o Przybosiu: poeta tęgi – metafora błyszczy – metafora jak błyskawica – ale jedna siedzi na drugiej i z wierszyka robi się szarada. Nawet konstrukcja ścisła jak w szaradzie. Zimne to jakieś – jednym słowem – smutno być Przybosiem.

Opowieści bliskich Haśki dopełniają prywatne fotografie, rysunki i rękopisy, a także pisma urzędowe. Jeszcze nigdy nie mieliśmy w jednej książce do dyspozycji tak wielu materiałów dokumentujących życie bohaterki, jej codzienność, czy choćby rekwizytów, które w konkretnym momencie były ważną częścią jej egzystencji. Więcej informacji dostarcza jednak korespondencja od i do Poświatowskiej. Listy poetki to przejmujący obraz dziewczyny ultrawrażliwej, której największym pragnieniem było żyć normalnie, jak wszyscy.

Kiedyś usłyszałam opinię, że spisywanie wspomnień to żadna robota. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Poza trudnościami w dotarciu do ludzi, potem do ich wspomnień, często bolesnych (lub sprawiających ból, jeśli ich bohater już nie żyje) to mordercza praca przy kompozycji, poskładaniu wszystkiego w spójną całość. Już samo dobranie materiału może sprawiać nie lada problem, oddzielenie wiadomości od ważnych i ważniejszych, prawdziwych od zmyślonych. Dziękuję Marioli Pryzwan za jej wielki wkład w zaznajomienie czytelników z największymi artystami polskimi. Dziękuję, że znowu… Poświatowska!

Kinga Młynarska

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *