Hair – recenzja filmu

4aTrwa wojna w Wietnamie. Syn farmera z Oklahomy, Claude Hooper Bukovsky, dostaje powołanie do wojska. Postawa jego ojca jest jasna „Ojczyzna cię potrzebuje, synu, masz spełnić swój obowiązek”. Wychowany w duchu bezwzględnego patriotyzmu chłopak nawet nie myśli o tym, że mógłby sprzeciwić się oficjalnemu wezwaniu. Jak wielu innych, jest przekonany o słuszności tej wojny. Jedzie więc do Nowego Yorku, gdzie ma się stawić przed komisją, a że zostało mu trochę wolnego czasu, postanawia zwiedzić miasto.

W Central Parku widzi jadącą konno piękną i najwyraźniej bardzo bogatą dziewczynę. Jest nią zauroczony, co zauważa grupa hippisów, zabawiająca się zaczepianiem przechodniów. Dowiedziawszy się, że Claude właśnie dostał powołanie, postanawiają zorganizować mu szampańską zabawę „na pożegnanie” i jednocześnie zaaranżować spotkanie z tamtą dziewczyną. Prowadzi to do zabawnego i kłopotliwego zderzenia dwóch światów – bogatej elity i wyrzutków ówczesnego społeczeństwa – co kończy się aresztem dla tych ostatnich. Trochę wbrew swej woli Claude daje się wciągnąć w ich towarzystwo, upaja się wolnością, jednak w wirze zabawy nie zapomina o celu swej podróży. Nie daje też przekonać się do pacyfistycznych poglądów nowych przyjaciół…

Film Milosa Formana jest udaną próbą przeniesienia na ekran kultowego musicalu. Reżyser dokonał niewielkich zmian w scenariuszu, takich, które wydały mu się bardziej „medialne”, zachował jednak wspaniałą muzykę i klimat oryginału, a przede wszystkim jego wymowę antywojenną. Mamy więc z jednej strony typowego syna farmera, „sól tej ziemi”, chłopca spokojnego i rozważnego, praworządnego do bólu. Nawet przez myśl mu nie przejdzie, że mógłby dokonac samodzielnej oceny sytuacji i sprzeciwić się wezwaniu „Do broni!”. Z drugiej strony Forman ukazuje z rozmachem rozwichrzony, kolorowy świat „dzieci kwiatów”, w którym króluje wolna miłość, zabawa i narkotyki. Nikt jeszcze nie słyszał o AIDS, inne choroby weneryczne stały się uleczalne, więc seks bez zabezpieczeń wydawał się niejako symbolem wolności. Jeśli rodziły się z tego dzieci, no to w porządku, nawet gdy ojcostwo nie było pewne – jak mówi jedna z bohaterek filmu, jest to pewien problem, ale nie wielki kryzys i nie wojna światowa. Narkotyki, głównie LSD, dawały niezapomniane wrażenia. Hippisi nie byli świadomi tego, jakie zagrożenie ze sobą niosą te groźne substancje, sądzili, że mają do czynienia z czymś, co nie jest groźniejsze niż alkohol. Nic nie mąciło ich wizji świata, gdzie wszyscy się kochają i gdzie trwa nieustanny bal.

Forman ukazał jednak nie tylko radosne życie „dzieci-kwiatów”, ale też korzenie ich ruchu. Większość męskich hippisów byli to poborowi, którzy spalili swe książeczki wojskowe i nie mogli wrócić do domu. Tam łatwo mogła ich odnaleźć policja, podczas gdy w kolorowej, wiecznie przemieszczającej się grupie byli względnie bezpieczni. Nie chcieli ani ginąć w imię międzynarodowych interesów, ani zabijać ludzi, którzy nic im złego nie uczynili. Ich ruch był wyrazem buntu przeciw „małej, brudnej wojnie”, przeciw politykom, którzy – sami bezpieczni w swych rezydencjach – szafowali bez umiaru życiem tysięcy młodych mężczyzn, często niemal dzieci. Hippisi bronili swego prawa do życia i prawa do życia tych, do których kazano im strzelać. Teraz, gdy o wydarzeniach w Wietnamie wiadomo dużo więcej niż w 1973 roku, można dyskutować z tym, czy politycy na pewno nie mieli racji, ale nie sposób też nie stanąć całym sercem po stronie hippisów. Dziś przecież już wiemy, jak wiele niewinnych ofiar pociągnęła za sobą ta wojna, ile nieszczęść wydarzyło się – niestety – za przyczyną obecnych w Wietnam „amerykańskich chłopców”, którzy popadali w typowo wojenną paranoję i często stawali się dla cywilnej ludności oprawcami nie lepszymi od Vietcongu. Jeśli wracali, to byli okaleczeni fizycznie lub psychicznie, a nigdy tacy sami, jak przed wyjazdem. Hippisi tego uniknęli, choć często za cenę zmarnowania sobie reszty życia.

„Hair” to film niezwykle kolorowy i porywający. Mimo antywojennego przesłania i w gruncie rzeczy smutnego zakończenia nie jest ponury. Przesyca go nadzieja na lepsze jutro, radość życia, której tak często dziś ludziom brakuje. Oprawą obrazu jest wspaniała muzyka, która mimo upływu lat w ogóle się nie zestarzała i nie zestarzeje się chyba nigdy. Warto też wspomnieć o precyzyjnej choreografii partii tanecznych – to prawdziwa uczta dla oka. Do powodzenia filmu niemało też przyczynili się aktorzy, szczególnie Treat Williams, który w roli hippisa Bergera podbił serca wszystkich widzów. Nie należy też zapominać o świetnych rolach Johna Savage’a (Claude) i Beverly d’Angelo (Sheila). Jednak prawdziwym autorem sukcesu filmowego „Hair” jest bez wątpienia Milos Forman, reżyser o niezwykłym talencie. Jeśli ktoś nie wierzy, że jest to jeden z filmów wszech czasów, i to z górnej części listy, polecam by sam po niego sięgnął.

Luiza „Eviva” Dobrzyńska

Tytuł oryginalny: Hair

Rodzaj: musical

Reżyseria: Milos Forman

Muzyka: James Rado, Gerome Ragni

Występują: Treat Williams, John Savage, Beverly d’Angelo

Kraj produkcji: USA

Rok premiery: 1973

Ocena: 5/5

 

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *