HAIR – felieton

HAIR Logo (hi res).jpgMusical „Hair” był w swoim czasie  wielkim skandalem, i to nie tylko dlatego, że jedna ze scen pokazywała wszystkich aktorów w stroju Adama i Ewy. Poruszał problemy, które pojawiły się w Ameryce dopiero w latach  60., razem ze wzrostem nastrojów antywojennych. Młodzi Amerykanie po raz pierwszy jęli zadawać sobie pytanie, dlaczego mają umierać lub zabijać ludzi w kraju odległym i nic ich nie obchodzącym. Poborowi zaczęli palić książeczki wojskowe, a że ryzykowali po takiej akcji aresztowanie, odchodzili z domów rodzinnych, zrzeszając się w komuny hippisowskie.

Głosili pełną wolność, inspirowali się buddyzmem i hinduizmem, próbowali narkotyków – wtedy uznawanych za mało szkodliwe. Ich barwna subkultura zainspirowała twórców musicalu, Jamesa Rado i Gerome’a Ragniego, do napisania libretta. O oprawę muzyczną zadbał Galt MacDermot, tworząc prawdziwe, niezapomniane perły, do dzisiejszego dnia niemające sobie równych. Krytycy nie wiedzieli, jak mają ustosunkować się do porywającego, działającego na wyobraźnię przedstawienia, które łamało wszelkie normy obyczajowe i na dodatek było sprzeczne z obowiązującym kursem prowojennym. Widzowie natomiast wiedzieli bardzo dobrze,  i nie zawsze reakcja była pozytywna. W kwietniu 1971 roku podczas pożaru hotelu zginęli aktor i menadżer ówczesnej trupy, doszło również do zamachu bombowego w teatrze. Większość jednak doceniła musical. Jego szalone powodzenie spowodowało w końcu, że zainteresowało się nim kino. W 1979 roku znany reżyser,  Milos Forman, przeniósł sztukę na wielki ekran, tworząc ponadczasowy hit.

Claude Hooper Bukovsky, żyjący z rodzicami na małej farmie w Oklahomie, dostaje powołanie do wojska. Jako dobry Amerykanin, wychowany w rodzinie kochającej stare tradycje, nawet nie myśli o tym, żeby zlekceważyć swój obowiązek.

2

Po drodze znajduje trochę czasu, by zwiedzić Nowy York, w którym jeszcze nigdy nie był. W parku natyka się na grupę zżytych ze sobą hippisów, którzy wyłudzają od niego trochę drobnych, oraz  zażywającą konnej przejażdżki pannę z dobrego domu, Sheilę, która przyciąga jego uwagę. Hippisi – Berger, Woof, Hud i Jeannie – zauważają skrępowanie Claude’a wielkim miastem i pod wpływem impulsu życzliwości postanawiają zaopiekować się prowincjuszem. Pod ich skrzydłami Claude poznaje rozśpiewaną komunę, próbuje narkotyków, a następnie razem z nowymi przyjaciółmi wkrada się podstępem na bal ludzi z wyższych sfer, gdzie ma nadzieję spotkać Sheilę. Nie widzi, że Berger jest dziewczyną znacznie bardziej zainteresowany niż on i że Sheila odwzajemnia to uczucie. Bawiąc się, chłopak nie zapomina jednak o tym, że musi stawić się przed komisją, choć nastawieni pacyfistycznie hippisi robią wszystko, żeby mu to wyperswadować…

3aKinowa wersja „Hair” siłą rzeczy różni się od scenicznej, choć tak samo propaguje wiarę w prawo człowieka do wolności, miłości i życia zgodnie ze swymi upodobaniami. Film nie może dosłownie interpretować sztuki, stałby się płaski i nudny, Milos Forman wprowadził więc pewne zmiany. Jego przebój zawiera mniej piosenek, zmieniono też niektóre elementy fabuły. Claude, który w filmie jest bogobojnym „amerykańskim chłopcem”, w oryginalnym scenariuszu pełnił rolę lidera komuny, który mimo to decyduje się stawić na komisji wojskowej. Hippiska Sheila przeobraża się na wielkim ekranie w panienkę z wyższych sfer, ale największa różnica jest chyba w zakończeniu. Na scenie ginie wysłany do Wietnamu Claude. W filmie rzecz ma się inaczej. George Berger zastępuje przyjaciela w bazie wojskowej, pomagając mu w ten sposób przed wylotem do Wietnamu spędzić kilka godzin z Sheilą. Pozornie szalony plan się udaje, nagle jednak przychodzi rozkaz i niefortunny hippis zostaje wysłany zamiast Claude’a na wojnę. Scena, w której niekończąca się armia żołnierzy maszeruje do olbrzymiego samolotu i znika w jego mrocznym wnętrzu przy dźwiękach gorzkiej, antywojennej pieśni, należy do najbardziej przejmujących epizodów w historii kina. Ponury obraz płynnie przechodzi w scenę na cmentarzu Arlington, gdzie przyjaciele śpiewają nad grobem Bergera „Let the sunshine in”, protest song do dziś stanowiący hymn spadkobierców dawnych hippisów.

4aPacyfistyczna, właściwie antyamerykańska wymowa filmu spowodowała, że trafił on również na polskie, a właściwie PRL-owskie ekrany, choć nie każdemu to się podobało. Pamiętam z tamtych czasów wypowiedź pewnego krytyka, że „film pokazuje chamskie zachowania, bo na przyjęcie u kulturalnych ludzi wdziera się banda chuliganów, zaczepia kobiety i tańczy na stole”. Widać było, że nie potrudził się on o zgłębienie tematu i nie miał zielonego pojęcia o hippisowskiej subkulturze. Na szczęście widzowie nie zwracali uwagi na żadne recenzje, lecz wspierali się na własnym osądzie i „Hair” Milosa Formana bił w tamtych czasach rekordy powodzenia. Nie chodziło tylko o powszechną wtedy antywojenną indoktrynację, w którą się wpasowywał. Ludzie po prostu doceniali piękną historię o miłości i przyjaźni, ozdobioną wspaniałą muzyką. W czasach, gdy w naszym kraju obowiązywały restrykcyjne normy w stylu odzieżowym, widok barwnie wystrojonych i przyozdobionych kwiatami, cekinami i koralikami młodych ludzi niezwykle fascynował . Powiewające na wietrze rozpuszczone włosy, męskie i kobiece, były niczym manifest wolności, której wówczas nie mieliśmy. Niewielu Polaków zdawało sobie sprawę z tego, że i w podobno liberalnej Ameryce taki widok stanowił szok, a hippisi byli bojownikami swojej sprawy, narażonymi na więzienie lub przynajmniej doraźne  spałowanie przez policję. Bogobojnym obywatelom nie mieściło się w głowie, jak można żyć bez żadnych reguł, nie przejmować się niczym i uważać świat za jedno wielkie pole zabaw. Głębszego sensu w tym nie dostrzegali, a samych hippisów  uznawali za tchórzy, próbujących wymigać się od obowiązku służenia ojczyźnie. Tymczasem ruch   dzieci kwiatów wyrósł przede wszystkim ze świadomości, że wojna oznacza zabijanie, i to nie tylko żołnierzy, że to zniszczenia i cierpienie ludności, która nic złego nie zrobiła. Pod tym względem „niemoralni” hippisi stali moralnie o wiele wyżej niż owi „bogobojni obywatele” – mieli taką świadomość i odmawiali udziału w zaplanowanym ludobójstwie bez względu na konsekwencje. Jasne, że walka z nim za pomocą eksponowanej publicznie swobody seksualnej – która skończyła się istną epidemią chorób wenerycznych wśród komun hippisowskich – oraz narkotyków może wydawać się rzeczą naiwną, ale z drugiej strony hippisi odnieśli spory sukces. Wypromowali swoje idee, a ich muzyka do dziś pozostaje chyba najpiękniejszym zjawiskiem artystycznym  XX wieku.

5a

W swoim czasie dzieło Rado i Ragniego szokowało wulgarnymi słowami padającymi ze sceny, nagością aktorów i pochwałą narkotyków, których w tamtych czasach nie odmawiali sobie również „porządni obywatele”, tyle że się z tym kryli. Jeszcze dzisiaj są tacy, którym „Hair” kojarzy się głównie z dragami i golizną na scenie, a ruch hippisowski jedynie z „wolną miłością”, pojmowaną w stylu Huxleya – „Każdy należy do każdego”. Tymczasem jest to przede wszystkim potężny manifest społeczny, zapis buntu przeciw powszechnie panującej hipokryzji, bigoterii, bezwzględności wielkich finansistów, dla których życie jednostki czy całego narodu ma taką samą wartość – żadną, gdy w grę wchodzą duże pieniądze. Można tu postawić pytanie, czy wybrany przez hippisów sposób na bunt miał jakiś większy sens, w końcu nie była to zbrojna walka o idee ani też zorganizowany protest z transparentami czy blokowaniem ulic. A jednak hippisi osiągnęli swój cel. Otworzyli Ameryce oczy na to, że życie jest piękne, że nie warto ginąć w imię czyichś brudnych interesów, a tym bardziej nie warto zabijać ludzi za to tylko, że urodzili się w niewłaściwym kraju. Po raz pierwszy w historii tego młodego przecież państwa, którego początki były mało chwalebne, ktoś otwarcie oskarżył rząd o czerpanie korzyści z nieszczęścia, cierpienia i zniszczeń na cudzym terenie. Nie na darmo w obu wersjach „Hair”, filmowej i scenicznej, zachowano bardzo ważną wypowiedź jednego z bohaterów:

Chodzi o to, że biali chcą wysłać czarnych na wojnę z żółtymi, żeby bronili ziemi, którą ukradli czerwonym.

6aOczywiście, było to pewne uproszczenie – Ameryce nic nie zagrażało ze strony Wietnamu – obnażało jednak absurdalność zaangażowania Stanów Zjednoczonych w wewnętrzny konflikt biednego i obcego kulturowo kraju.  Wytykało hipokryzję władzom, które, mając usta pełne frazesów o demokracji i wolności, zakładały swym obywatelom kajdany jedynie właściwych poglądów i organizowały polowanie na „czerwone czarownice”, a oskarżając ZSRR o postawę agresora, same wikłały swój kraj w niepotrzebną wojnę.

Od tamtych wydarzeń minęło już bardzo dużo czasu. Nieśmiertelne dzieło Milosa Formana kończy w tym roku dopiero trzydzieści siedem lat, ale wersja sceniczna w przyszłym będzie obchodzić jubileusz półwiecza. Smutnym wydaje się fakt, że niewiele naprawdę ważnych spraw uległo pozytywnej zmianie. To, że dziś każdy może zapuścić włosy dowolnej długości i chodzić kolorowo poubierany, nie jest istotne wobec faktu, że nadal wywoływane są i prowadzone wojny w imię interesów wielkich korporacji. A ludzkie życie nadal nie znaczy nic wobec pieniędzy i władzy. Może dlatego kolejne przedstawienia we wszystkich krajach, do których musical dotarł, odbywają się przy pełnej widowni, także u nas, w kraju mimo wszystko dość pruderyjnym. Wierzę w to, że również przyszłe pokolenia docenią geniusz twórców i pacyfistyczne przesłanie ich dzieła.

A już na pewno z przyjemnością będą słuchać wspaniałej muzyki, bo póki będzie trwać w ludziach choćby cień wrażliwości, jej popularność nie przeminie.

„Hair” – musical

 Libretto: James Rado i Gerome Ragni

Muzyka: Galt MacDermot
Prapremiera na Broadwayu, 1967 rok:
Obsada:          Walker Daniels jako Claude,

Gerome Ragni (współautor libretta) jako Berger,

Jill O’Hara jako Sheila,

Steve Dean jako Woof,

Arnold Wilkerson jako Hud,

Sally Eaton jako Jeanie,

Shelley Plimpton jako Crissy

 

Wykaz utworów i scenicznych wykonawców:

 

Aquarius – Plemię i solistka

Donna – Berger i Plemię

Hashish – Plemię

Sodomy – Woof i Plemię

I’m Black/Colored Spade – Hud, Woof, Berger, Claude i Plemię

Manchester England – Claude i Plemię

Ain’t Got No – Woof, Hud, Dionne i Plemię

I Believe in Love – Sheila i trio

Air – Jeanie, Crissy i Dionne

Initials (L.B.J.) – Plemię

I Got Life – Claude i Plemię

Going Down – Berger i Plemię

Hair – Claude, Berger i Plemię

My Conviction – turystka

Easy to be Hard – Sheila

Don’t Put It Down – Berger, Woof i mężczyźni z Plemienia

Frank Mills – Crissy

Be-In (Hare Krishna) – Plemię

Where Do I Go? – Claude i Plemię

Electric Blues – Plemię (kwartet)

Black Boys – Plemię (sekstet – trzech mężczyzn, trzy kobiety)

White Boys – trzy ciemnoskóre kobiety

Walking in Space – Plemię

Yes, It’s Finished/Abie Baby – Hud i dwóch mężczyzn

Three-Five-Zero-Zero – Plemię

What a Piece of Work Is Man – duet

Good Morning Starshine – Sheila i Plemię

The Bed – Plemię

Aquarius (reprise) – Plemię

Manchester England (reprise) – Claude i Plemię

Eyes Look Your Last – Claude i Plemię

The Flesh Failures (Let the Sunshine In) – Claude, Sheila, Dionne i Plemię

 

 

Film, rok 1979:

Reżyseria:       Milos Forman
Obsada:          John Savage jako Claude,

Treat Williams jako Berger,

Beverly D’Angelo jako Sheila,

Don Dacus jako Woof

Dorsey Wright jako Hud,

Annie Golden jako Jeanie

 

Wykaz piosenek na płytowym soundtracku (nie wszystkie znalazły się w filmie):

 

One Thousand-Year-Old Man

So Sing the Children of the Avenue

Manhattan Beggar

Sheila Franklin/Reading the Writing

Washing the World

Exanaplanetooch

Hello There

Mr. Berger

I’m Hung

The Climax

Electric Blues

I Dig

Going Down

You Are Standing on My Bed

The Bed

Mess O’ Dirt

Dead End

Oh Great God of Power

Eyes Look Your Last/Sentimental Ending

 

Polska prapremiera w Gdyni, rok 1999:

 

Obsada:          Cezary Studniak jako Berger,

Jakub Szydłowski jako Claude,

Katarzyna Jamróz jako Sheila,

Marta Smuk jako Dionne,

Michał Norkowski jako Woof,

Ugwu Lary Okay jako Hud

 

 Luiza Dobrzyńska

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *