Groza na skrzydłach burzy

 

Ich pojawienie się nie zwiastowało niczego dobrego. Nieśli ze sobą wojnę i klęskę, a nader często także śmierć –dla tych, którzy mieli nieszczęście ich zobaczyć, kończyło się to śmiercią. Dzikie Łowy to jeden z najbardziej rozpowszechnionych mitycznych motywów, znany u Germanów, Celtów i Słowian. Różnie go nazywano – Dzikie Łowy, Dziki Gon, Dzikie Zastępy, Łowy Wodana, Wściekli Wojowie – ale jedno pozostawało niezmienne – strach przed siejącymi grozę przybyszami. Wspominałam już o nim w poprzednim artykule, nawiązując do ballady Goethego „Król Olch”. Dziś czas na bliższe spotkanie z jeźdźcami upiornego gonu.

Najogólniej mówiąc Dzikie Łowy to lot upiorów, duchów, mitycznych stworzeń, czarownic, potępionych dusz, na którego czele stał bóg, bogini, wódz lub demon. Ich podniebnemu przemarszowi towarzyszyły niezwykłe zjawiska atmosferyczne – silne burze i ziemskie kataklizmy. Najczęściej pojawiali się w okresie od Bożego Narodzenia do Trzech Króli (poganie świętowali wtedy Yule, czas odradzającego się słońca) i wczesną wiosną, przed Wielkanocą. To także było święto związane z odradzaniem się życia, co wyrażane było topieniem bogini symbolizującej zimę – w Polsce nazywa się ją Marzanną, u Niemców Ostarą, a u Anglosasów – Eostrą.

 

Na czele skandynawskiego Dzikiego Gonu najczęściej umieszczano Odyna/Wodana. I trzeba przyznać, że wcale nie dziwi taki wybór. Odyn był bogiem demonicznym, dysponującym zakazaną magią i wiedzą, która niekoniecznie musiała się podobać śmiertelnikom. Pod jego opieką znajdowali się szaleni i nieludzcy wojownicy – berserkowie. Poza tym dosiadał ośmionogiego wierzchowca, a istoty o tak rażąco odmiennych cechach spoza świata realnego, z natury rzeczy musiały być uznawane za demoniczne. Przywództwo Odyna w Dzikich Łowach potwierdzają także zachowane w Skandynawii ludowe opowieści. Wspominają o towarzyszących mu wilkach, krukach i wronach – czyli zwierzętach związanych z Jednookim.

Z czasem postać Odyna wyblakła, ale pamięć o upiornym locie przetrwała w ludzkiej pamięci. Z tym, że jego przywódca nabrał cech zdecydowanie bardziej demonicznych. Jednym z często wymienianych wodzów była demonica Lusse, której urocze imię znaczy mniej więcej tyle, co „wściekła, dzika”. Prawdopodobnie pierwotnie była boginią, związaną z płodnością i światem zmarłych, a z czasem została zdegradowana do roli zwykłej czarownicy. Lusse wyruszała na polowanie w najdłuższą noc roku, a także podczas zimowych i wiosennych burz. Towarzyszyły jej wilki i upiory. Dusiły one wszystkich, którzy w czasie burz zwanych Łowami/Pogonią Lusse śmieli zbyt ostro grzać w piecach, warzyć piwo lub wypiekać chleb.

W czasach chrześcijańskich uważano, że w Dzikim Gonie uczestniczą duchy. Budziły grozę wyglądem. Byli wśród nich wojownicy, czarownice, demony, dusze dzieci nieochrzczonych i potępieńcy. Dosiadali czarnych koni lub rogatych demonów. Wokół Dzikich Łowów narosło mnóstwo ludowych przesądów. Powiadano, że jeźdźcy Gonu porywają człowieka, który ich zobaczy, ale niektórzy twierdzili, że upiory rozdają złoto. Niedowiarkom uczestnicy Dzikich Gonów udzielali bolesnych lekcji – zabijając lub obracając ich w kamień. Zdarzało się także, że podczas burzy w jakimś gospodarstwie pojawiał się czarny pies. Należało wtedy użyć sprytu i go przegonić. W przeciwnym wypadku zwierz zostawał cały rok i trzeba było go karmić. A że to bestia z piekła rodem, kara to była nielicha.

Innym ciekawym przesądem jest przyprawianie przez jeźdźców Gonu napotkanym po drodze ludziom nóg zwierzęcia lub zmarłego człowieka zamiast ich własnych. Po co to robili? Nie wiadomo. W każdym razie nieszczęśnik na którego rzucono urok musiał szukać pomocy u kogoś znającego się na czarach, kto pomógłby mu odzyskać własne nogi.

Inną sprawą jest, na kogo polował Dziki Gon. Porywał oczywiście ludzi, którzy stanęli mu na drodze, ale to były raczej przypadkowe ofiary. Za ich cel najczęściej uważano lud mchu.

Wciąż niewyjaśniona pozostaje jednak sprawa kluczowa – jaką rolę w mitologii skandynawskiej odgrywał Dziki Gon? Zacznijmy od wodza, czyli od Odyna. To bóg szamanizmu, ekstazy, szału bojowego i patron berserków. Zbierał umarłych z pola bitwy. Ten zaszczyt dzieliła z nim Freja, którą także niekiedy uważano za przywódczynię Gonu.

W gnającym po niebie korowodzie początkowo uczestniczyli tylko mężczyźni – wojownicy (demony, czarownie i upiory pojawiły się później, w czasach chrześcijańskich). Trzon Dzikich Łowów stanowił zatem Odyn z drużyną. Bóstwo podróżowało po niebie z wojownikami przebywającymi na stałe w Walhalli, gdzie wśród uczt i innych rozrywek wypatrują zwiastunów ragnaröku. Opcje są zatem dwie: albo łowy są jedną z rozrywek wojowników czekających na ostateczną walkę bądź ciągnących do ostatecznego starcia z Lokim, Surtrem i spółką.

Dziki Gon ewoluował. Z czasem wojowników i Odyna zastąpił korowód demonów i czarownic. W poezji dworskiej uczestniczyły w nim świetliste, jasne postacie. Potem Gon powrócił do korzeni w balladzie Goethego „Król Elfów”. A już niebawem dostanie nowe życie i jeszcze mocniej zagości w popkulturze – za sprawą zbliżającej się wielkimi krokami premiery trzeciej części gry komputerowej „Wiedźmin”.
Vesse deireadh aep eigean.

Barbara Augustyn

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *