Gorgona z Gorgonzolą

 

Nie do przebicia
Za moim oknem ktoś postawił mur, ścianę bez okien, taką na mur-beton. Ta prosta konstrukcja spełnia swoją funkcję, oddzielając od siebie dwa kamieniczne podwórka, lecz sama w sobie nie grzeszy urodą. Nie ma nic pięknego w odpadającym szarym tynku poprzecinanym burymi pęknięciami. Ponadto zimą mur pochłania resztki mizernych o tej porze roku promieni słonecznych. Co urokliwego może być w murze? Ano to, co go porasta, i późną wiosną wypuszcza liście. Gęste, ciemnozielone pnącze przez lata opanowywało każdy skrawek niemile widzianej brzydoty, wypuszczało macki, które z łatwością jaszczurki wspinały się po pionowej, chropowatej ścianie. Winna latorośl z dziką swobodą rozpanoszyła się na tym skrawku niby niczego, by przez siedem miesięcy w roku litościwie zasłaniać braki widoków i perspektyw.

Ktoś mógłby, słusznie zresztą, powiedzieć: w braku nie ma niczego dobrego. Ściany nie zbudowano przecież ze szkła. Nie tylko nie przepuszcza światła, lecz ponadto broni dostępu do tego, co za nią. No właśnie, a co znajduje się za nią? Nie wiadomo. I o to właśnie chodzi. Miłosierne dzikie wino niech sobie rośnie, ku styczniowej, przekornej radości głodnych gili i ku letniemu wytchnieniu mieszkańców kamienicy, tej bez widoków.

Może na tamtym podwórku stoją kosze na śmieci, których od dawna nikt już nie opróżniał? Po zaniedbanym trawniku, przetartym jak stary dywanik poniewierają się skrawki gazet, brudne butelki po lepkich napojach, ogryzki i ziemniaczane obierki, a wszystko to obłażą paskudne, tłuste muszyska? A gdyby tam rosły stare jabłonie, uginające się pod ciężarem skarłowaciałych rajskich jabłuszek, drzewa, o które nikt nie dbał od dawna (tego roku mamy urodzaj, a gałęzie nie wytrzymują obciążenia). Wyobraźnia wstawia furtkę. Wprowadza ciekawskich do świata zza ściany: zarówno tych, którzy gustują w krajobrazach tragicznych, jak i tych, którzy wybierają komedię. Wszak jeden i drugi gatunek łączy jakiś dramatyzm i tajemnica.

Pod ścianą można płakać, ale może lepiej spróbować ją przeskoczyć, lub obejść choćby w myślach.

Perseus Medusa
Brzydota
Jedną z trzech Gorgon była Meduza, brzydsza od nocy. Beznadziejne stworzenie płci żeńskiej, bez perspektyw. Nie zawsze tak było. Owidiusz twierdzi, że niegdyś była tak piękna, że wielu się o nią starało. Najpiękniejsze zaś miała włosy*. Cóż się więc stało? Podobno została zgwałcona przez Posejdona. Do tego zbrodniczego incydentu doszło w świątyni Minerwy, która później ukarała dziewczynę (sic!), przemieniając jej włosy w węże. Utrata urody i zapewne czyn, którego dopuścił się Neptun względem dziewczyny, złamały serce Meduzy, tak że nie była już zdolna nikogo pokochać. Ten, kto kamieniał na jej widok, drżał nie tylko z obrzydzenia, lecz również ze strachu przed jej nienawiścią. Bano się zatem nie tylko śmierci, lecz również okrutnej zarazy gorgoniej duszy. Ta zmora, nie do oswojenia, straszyła nawet po dekapitacji. Perseusz z jej głowy uzbrojonej w wężowe włosy i dzicze kły zrobił sobie broń, dzięki której wygrał bój o ukochaną Andromedę.

Związek z Gorgoną byłby niemożliwy. Nie tylko dlatego, że przemieniała wszystkich patrzących na nią w kamień. Załóżmy, że jej mąż byłby ślepcem odpornym na jej ewidentne braki w urodzie. Zostałby mu słuch, co wystarczyłoby aż nadto, żeby od niej uciec. Meduza, mając do dyspozycji kilkadziesiąt, a może i kilkaset, wężowych języków, nie mówiła, lecz syczała i zapewne pluła jadem.

Andromeda swoją urodą przyćmiewała wszystkie Ziemianki. Jej matka Kasjopea, dumna ze swojej córki, obraziła nereidy stwierdzeniem, że Andromeda jest od każdej z nich piękniejsza. Rozgniewany ojciec nereid, ten sam Posejdon, który skrzywdził Meduzę, przykuł córkę Kasjopei do nadmorskiego klifu i oddał ją morskiemu potworowi na pożarcie, którego na potrzeby tego tekstu nazwę Gorgonzolą, ponieważ wyobrażam sobie, że jego przybycie zwiastował straszliwy fetor. Perseusz pokonał smrodliwego przeciwnika, później zaś rozprawił się z Fineuszem, narzeczonym Andromedy, i jego poplecznikami, używając do tego głowy Medei, by w końcu pojąć wybrankę swego serca za żonę.

Inaczej
Planowałam opowiedzenie historii o pięknej i bestii. O tym, jak kobieta w domowej klatce poskramia bestię w mężczyźnie. Wgryzłam się zatem w precedens Amora i Psyche, ponieważ schemat baśni o pięknej i bestii jest do tego mitu najbardziej zbliżony. Nie znalazłam jednak męskiej bestii w Amorze, lecz tajemnicę. Kochanek Psyche, choć osnuty mrokiem, wcale nie przypomina maszkary. Afrodyta, zazdrosna o urodę Psyche, każe swojemu synowi oddać nieświadomą owej rywalizacji dziewczynę w łapy potwora. Amor zakochuje się w skazanej przez matkę więźniarce i – z sobie wiadomych powodów – ukrywa przed nią swój wizerunek. Za dnia Psyche słyszy tylko jego głos. Dopiero pod wieczór jej kochanek przybiera ludzką postać, lecz zawsze osnuty jest mrokiem. Psyche nie zna jego twarzy. Tamtej nocy, kiedy za namową swoich sióstr odkryje oblicze ukochanego, zobaczy nie jego brzydotę, lecz zjawiskową boskość. Siostry, choć wcale nie Gorgony, twierdziły, że małżonek Psyche zapewne jest tym samym monstrum, w którego szpony wrzuciła biedną dziewczynę Afrodyta. Wygląda na to, że miały wyobraźnię ciążącą ku tragedii. Psyche traci zaufanie do Amora, czym skazuje siebie i jego na chwilowy brak obecności. W tej historii to raczej kobieta okazuje się kimś mniej pięknym. Kimś, kto słucha gorgonich syków i w konsekwencji traci zaufanie do miłości. Na szczęście wszystko kończy się dobrze. Zazdrość teściowej Psyche zostaje uśmierzona czułością jej małżonka – Zeusa. Dzięki temu i jej syn – Amor może w świętym spokoju cieszyć się wzajemnością Psyche (psyche w języku greckim oznacza duszę).

Muru nie powinno się próbować rozbijać ani czołem, ani kilofem. Warto spróbować zaufać naturze, która łaskawie pozwala rosnąć winnej latorośli na czymś, co nie jest ładne i co skraca tylko pozornie perspektywę, ponieważ tak naprawdę te zewnętrzne ograniczenia rozniecają wyobraźnię. Dobrze też ją trenować, tak by biegła w stronę komedii. W końcu nie aż tak ważny jest wygląd, istota tkwi w wewnętrznym uroku, nieprawdaż?

canova2

Maria Peszt

Cytat pochodzi z Metamorfoz Owidiusza, księga X.

Obrazy:

Perseusz z głową Meduzy, Benvenuto Cellini, żródło: http://300spartanwarriors.blogspot.com/2016/06/classical-greece-and-ancient-greek_14.html

Amor i Psyche, Antonio Canova, żródło: https://itsartalicious.wordpress.com/2015/03/26/psyche-revived-by-cupids-kiss-canova/

 

About the author
Maria Peszt
przede wszystkim mama małej czwórki (Martynki, Miry, Michałka i Maksa); absolwentka iberystyki na UJ i studentka Studium Literacko-Artystycznego UJ. Uwielbia góry, las i łąkę. W wolnym czasie pisze baśnie, wiersze i opowiadania, śpiewa, maluje i szuka natchnienia w spotkaniach z przyjaciółmi i w historiach wyczytanych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *