Fylgie

 

W ostatnim artykule poświęconym mitologii skandynawskiej pisałam o disach, żeńskich demonach opiekuńczych. Dziś będzie o ich bliskich krewniaczkach, przez niektórych utożsamianych nawet z disami – fylgiach. Obie grupy pełniły podobną rolą – opiekowały się człowiekiem w szczególnie trudnych, przełomowych momentach jego życia.

Etymologię nazwy tych demonów można tłumaczyć dwojako – jako „towarzysząca” lub „błona porodowa, łożysko”. W obu przypadkach widać związek z opieką nad człowiekiem, co – jak się wydaje – było ich głównym zadaniem. Fylgie nie należały tylko do sfery demonologii. Prawdopodobnie były także boginiami, którym składano ofiary i które proszono o pomyślność. Ale oprócz tego nosiły typowe dla demonów cechy – możliwość zsyłania szczęścia i nieszczęścia oraz przybierania postaci zwierzęcej.

Widywano je także jako pokaźnych rozmiarów staruszki lub wiedźmy jadące na wilkach. Rolę cugli pełniły węże. Mimo że te demony zazwyczaj milczały, ludzie w nadnaturalny sposób wyczuwali, kogo mają przed sobą.

Hedinn był w domu ojca, króla Hjörwarda w Norwegii. W wilię jolu jechał samotnie z boru do domu i spotkał czarownicę; jechała na wilku i miała żmije jako cugle, zaofiarowała Hedinowi, że będzie mu towarzyszyć¹.

Helgi mówił tak, gdyż przeczuwał, że śmierć jest mu przeznaczona i że to była fylgia jego, co odszukała Hedina – wówczas kiedy zobaczył kobietę jadącą na wilku².

Ludzie widywali fylgię zazwyczaj tylko we śnie. Jeżeli ktoś spotkał ją na jawie, oznaczało to nadciągającą niechybną śmierć. Tylko w takim przypadku duch opiekuńczy opuszczał ciało człowieka. Mannfylgia to nazwa fylgii strzegącej jednego człowieka. Ale w mitologii skandynawskiej pojawiały się także konfylgie i aettarfylgie, duchy opiekuńcze całych rodów. To łączy je z innymi jeszcze duchami opiekuńczymi – hamingjami.

Hamingje to kolejna grupa żeńskich istot nadprzyrodzonych o podobnych zadaniach jak disy i fylgie. Opiekowały się człowiekiem od jego narodzin do śmierci. Jednak w przeciwieństwie do fylgii nie przybierały postaci, w jakiej ludzie mogliby je zobaczyć. Hamingje były związane z królewskimi rodami, co wskazuje na ich nobilitację związaną z procesem rozwarstwienia społecznego, jaki nastąpił na Półwyspie Skandynawskim między VI a VIII wiekiem. Procesy heroicyzacji i sakralizacji władców musiały także doprowadzić do wywyższenia jednej z grup demonów opiekuńczych. Padło akurat na hamingje. Oczywiście, nie było im dane zbyt długo cieszyć się tym splendorem. Wraz z upadkiem dawnych bogów i nadejściem ery chrześcijaństwa także hamingje musiały odejść w niepamięć.

Od fylgii wywodzi się jeszcze jeden przedstawiciel sfery demonologii: fylgidtraug, czyli fylgia–widmo. Był to duch, który miał dość paskudny zwyczaj. Kiedy już upodobał sobie ludzką ofiarę, trzymał się jej uparcie i zsyłał na nią coraz to nowe nieszczęścia, aż do momentu, gdy udręczony nieszczęśnik pożegnał się z tym światem.

Od dawien dawna człowiek szukał opieki żeńskich istot potężniejszych od siebie, zwłaszcza w najtrudniejszych momentach życia takich jak narodziny czy śmierć. Także wyobraźnię Skandynawów zaludniał cały rój takich demonów. Zwano je różnie – walkiriami, disami, fylgiami, hamingjami, ale oczekiwania wobec nich były w zasadzie tak samo niezmienne, jak niezmienna jest ludzka natura. Po prostu szukający ich opieki chcieli zapewnienia szczęścia i pomyślności.

Barbara Augustyn

¹ „Pieśń o Helgim synu Hjörwarda”, [w:] „Edda poetycka”, przeł. A. Załuska–Stromberg, Wrocław 1986, BN II nr 214, s. 206.

² „Pieśń o Helgim synu Hjörwarda”, [w:] „Edda poetycka”, przeł. A. Załuska–Stromberg, Wrocław 1986, BN II nr 214, s. 208.

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *