Flinstonowie

399089.1Nie ma chyba osoby, która nie oglądałaby kiedyś przygód rodziny Flinstonów, sympatycznej pary małżeńskiej, której mamut służył jako odkurzacz, a psem był mały dinozaur. Stworzona przez duet William Hanna i Joseph Barbera seria była jednym z niewielu amerykańskich seriali, dopuszczonych przez PRL-owską cenzurę na polskie ekrany. Cenzorzy nie dopatrzyli się w kreskówce o ciężkim życiu robotnika epoki kamiennej niczego groźnego dla młodych socjalistycznych umysłów, zmienili tylko tytuł. „Flinstonowie” brzmiało zbyt amerykańsko, nazwano więc serial na polski użytek „Między nami jaskiniowcami” i pod tym tytułem poznały go tysiące polskich dzieci.

O czym mówi ta popularna kreskówka? Jest to, z grubsza rzecz biorąc, przeniesiony w epokę kamienną obraz małomiasteczkowej amerykańskiej rzeczywistości lat 60. Dinozaury są pojazdami komunikacji miejskiej, koparkami lub zwierzątkami domowymi, ludzie mieszkają w jaskiniach, co nie przeszkadza temu, że mają wszystkie współczesne urządzenia AGD (co prawda wykonane z kamienia lub będące tresowanymi zwierzakami). Mężowie pracują, w wolnym czasie grają w kręgle i bilard, dzieci dorabiają do kieszonkowego roznosząc kamienne gazety, a żony dmuchają pieczołowicie w domowe ognisko.

399077.1W tej społeczności mąż jest panem domu, on zarabia na wszystkie wydatki i utrzymuje niepracującą żonę. Narzeka na powszechną drożyznę, na gburowatego szefa, co nie chce dać podwyżki, wojuje z teściową i siwieje na widok wydatków małżonki, ale za nic w świecie nie pozwoli, by poszła ona do pracy i dorobiła trochę na własny rachunek. To byłby cios w jego ego. Tacy właśnie są przyjaciele Fred Flinstone i Barney Rubble. Chociaż bardzo kochają swe żony, Wilmę i Betty, uważają je trochę za głupiutkie dzieci, a trochę za swoją własność. Pan i władca utrzymuje dom, za to po powrocie z pracy ma mieć obiad na stole, włączony telewizor i święty spokój.

399082.1Ze swej strony Wilma i Betty starają się, by mężowie byli zadowoleni, bo życie, jakie prowadzą, przeważnie im odpowiada. Są wyrozumiałe i taktowne. Przyrządzają ich ulubione potrawy, rzadko się sprzeciwiają i dyskretnie pomagają, gdy zachodzi taka potrzeba. Za każdym razem, gdy buntują się i chcą robić karierę zawodową lub realizować jakieś inne swoje pasje, dochodzą na koniec do wniosku, że wcale nie jest im to potrzebne do szczęścia. W ich domach nie jest zbyt bogato, przeciwnie, bo na wiele rzeczy brakuje pieniędzy, ale panuje w nich miłość (mimo okazjonalnych kłótni) i ogólnie zadowolenie z życia. Wcale też nie pragną, by się ono zmieniło.
– Mógłbym zrobić z pani gwiazdę – mówi w jednym z odcinków producent telewizyjny.
– Ależ ja już jestem gwiazdą – odpowiada skromnie Wilma – Jestem żoną Freda Flinstone’a.
W innym znowu odcinku znana gwiazda filmowa, dawna przyjaciółka Wilmy, w ostrych słowach zarzuca obu paniom, że nie doceniają swego szczęścia. Mają przecież o wiele więcej niż ona, sławna i bogata aktorka, to znaczy domy i kochających mężów. Wymowa tego jest aż nadto wyraźna. Należy tu wspomnieć, że przeniesienie tego samego modelu rodziny w daleką przyszłość było już ze strony spółki Hanna-Barbera poważnym błędem. Serial „Jetsonowie”, bazujący na niemal identycznym schemacie, ale osadzony w rzeczywistości sięgającej ponad sto lat w przyszłość, wypadł bardzo mało wiarygodnie. Twórcy zdawali się nie brać pod uwagę dynamiki rozwoju stosunków społecznych i wykazali się zupełnie idiotyczną wiarą w to, że za pięćset czy tysiąc lat wszystko będzie nadal wyglądać tak samo. „Jetsonowie” to serial w porównaniu z „Flinstone’ami” nieznośnie sztuczny i zamiast budzić sympatię, raczej irytuje. Tym samym jego rola indoktrynacyjna została sprowadzona do płaskiej kpiny i całkowicie chybiona.

399067.1

W latach 60 chciano przekazywać dzieciom modelowy obraz amerykańskiej rodziny, stworzony przez media, i wmawiać im, że to szczyt szczęścia. Dokładnie taki sam schemat obowiązywał w serialach dla dorosłych, takich jak „Kocham Lucy” czy „Koń, który mówi”. Został on bezlitośnie wykpiony w komedii „Miasteczko Pleasantville”, ale czy był naprawdę aż tak głupi? Z perspektywy czasu widać, że wcale niekoniecznie. Większość kobiet pracujących przyzna dziś, że zajmowanie się domem i praca zawodowa jednocześnie to zadanie dla Herkulesa w kobiecej postaci i z zazdrością patrzy na Wilmę czy Lucy. Niestety czasy się zmieniły i dziś mężowie często po prostu nie są w stanie zarobić tyle, żeby utrzymać dwie osoby i mieszkanie, co dopiero dzieci. Zmienił się również sposób myślenia. Nikt już nie wymaga od kobiety, żeby była słodką i uległą kurą domową, w każdym razie nie oficjalnie. Teraz przedstawicielka płci pięknej ma być silna, przebojowa i wyzwolona. Ma umieć wychowywać dzieci, a jednocześnie robić karierę zawodową i najlepiej jeszcze sama malować mieszkanie. Mężczyzna nie jest już dla niej oparciem i opiekunem, a w najlepszym razie równorzędnym partnerem, w najgorszym zaś – kulą u nogi. Czy taka zmiana wyszła kobietom na zdrowie? Trudno powiedzieć. Wolność, którą sobie wywalczyły, została wysoko opłacona i niejedna ze współczesnych dam chętnie zamieniłaby się dziś z bohaterką „Flinstone’ów”. Taka tęsknota jest tym bardziej zrozumiała, że Fred Flinstone, choć to pozornie gruboskórny i prymitywny zrzęda, jest mężem kochającym i czułym. Jego nadopiekuńczość może wydawać się chwilami męcząca, ale jakże pociągająco wypada przy nierzadkim przecież typie faceta, który sam wymaga nieustannej opieki. To między innymi sprawia, że mamy chętnie oglądają tę kreskówkę razem ze swymi pociechami. To i jeszcze fakt, że została ona zrealizowana w dawnej manierze estetycznej, dziś już niemodnej i nieużywanej. Ręczne animacje były daleko bardziej pracochłonne i kosztowniejsze od komputerowych, trzeba jednak przyznać, że miały w sobie niezwykły urok, którego wyraźnie brakuje dziś montowanym kreskówkom. Skoro zaś jesteśmy już przy tym temacie, to zazwyczaj brak im również moralnego przesłania, obowiązkowo obecnego kiedyś w produkcjach dla dzieci. Zmieniły się standardy i preferencje, czasem jednak każdemu tęskno do tego, co oferowały dawne filmy animowane. Szczęśliwie są kanały takie jak Boomerang, gdzie jeszcze od czasu do czasu można zobaczyć porządną produkcję dla dzieci w dawnym stylu.

399061.1

Można tu dodać, że dwukrotnie przeniesiono „Flinstone’ów” na duży ekran jako film fabularny. Pierwszy nosił tytuł po prostu „Flinstonowie”, a drugi „Viva Rock Vegas”. Oba jednak były marne mimo dobrego aktorstwa znanych gwiazd, takich jak John Goodman czy Hally Berry. Po prostu nie wszystko, co dobrze wypada w kreskówce, da się przenieść do „normalnego filmu”.

Luiza „Eviva” Dobrzyńska
Ocena: 6/6

Tytuł: „Finstonowie”
Rodzaj: serial animowany
Produkcja: amerykańska
Twórcy: William Hanna, Joseph Barbera
Ilość odcinków: 166

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *