Filip Zawada – Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się

img_21297Smutno jest mi w listopadzie. Dzisiaj bardziej niż zwykle. Może to aura? Brak słońca. A może to po tych wierszach Filipa Zawady. Przeczytałam je znowu, drugi raz. Przyjrzałam się, bo inaczej poezji nie zrozumiem. Na dworze pada…

36.

Pada. Chmury się powtarzają.

Musisz przełknąć tę gorycz, żeby nic

Nie dotknąć. Jest jeszcze wiele rzeczy do niedookreślenia.

 Tomik Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się Filipa Zawady to studnia, do której wpadamy. I raczej nie możemy wyjść, pozostajemy na długo. Studnią w przypadku tego poety są słowa. Te chwytające bardzo mocno nawet nie za serce, tak w ogóle, dające do po- myślenia, bo

Teraźniejszości nie ma. Teraz.

Po co ją denerwować? Całość jest tylko częścią prawdy. (30.)

Studnia to przede wszystkim strona wizualna książki. Intrygujący linoryt Katarzyny Pietrzak-Zawady obecny na wszystkich stronach tomiku nasuwa przemyślenia. Otóż w tym przypadku góra studni jest na końcu, przy ostatnim fragmencie tekstu, oraz na samym początku. I chyba jest obojętne, od której części zaczniemy czytać, przeglądać słowa poety. Może jesteśmy w samym środku? W połowie książki albo w środku istnienia. Podobnie upadły – czy też wpadły człowiek – odnaleziony wewnątrz wierszy, obok nich.

Krótki wycinek chwili słowa, myślenie fragmentem. Takie origami z wyrazów. Zawada tworzy 81 wyrw o życiu. Są to opowiedzenia o chwilach Bycia. Choć przychodzi mi na myśl zdanie o porwanej gazecie, z której ktoś próbuje stworzyć wizję ułożonego życia. Zbierając karteczkę do karteczki, zdanie do zdania. Niekoniecznie ciągłe tematycznie. Raczej wyrwane z kontekstu.

Natura daje

Ciało. Bóg

kształt. (47.)

A może to niesforne haiku po prostu jest? Tyle że nie ma takiego dowcipnego rysu, zacięcia humoru. Poezja Filipa Zawady jest dosadna, akuratna, no i smutna. Tak jakby rozczarowanie było najdosadniejszym z doświadczeń artysty.

20.

Czy to już wszystko, czego mogę się spodziewać,

Boże? Wierzę w ciebie dzięki paznokciom, bo skąd by się wzięły te rozdrapane rany.

Wątpię, że tylko ja tak również pytam. Poeta trafia w doświadczanie tożsamościowe niejednego z nas. Swoiste zatracanie się w świadomości bycia i odczuwanie tego mocniej, silniej i bez wątpienia bardziej empatycznie.

Kogo? Czego?

Nie ma.

Końca.

(39.)

Pyta poeta. Prawdopodobnie pyta o pytania. Bez sensu? A wcale nie. Bo jeśli się zastanowić – to na niektóre rzeczy nie ma odpowiedzi. Nie ma też odpowiedzi na to, ile pytań można zadać.

Poezja Filipa Zawady nie należy do tej z rodzaju łatwej i przyjemnej. Ze spokojem mogę ją zakwalifikować do tekstów egzystencjalnych. Bo Zawada przekracza pewnego rodzaju granicę, a może wchodzi w nurt rzeczny? Poeta staje się ojcem. Dla niego jest to punkt zwrotny, nie tyle w istnieniu, raczej w pytaniu o egzystencje. Dziecko jest przyczynkiem do przewartościowania form/ram otaczającego artystę świata. Przewartościowania o świat i o siebie samego:

Pierwsze dziecko jest drugie,

Bo rodzi się poza nami.

Czyim alter ego jesteśmy?

(5.)

Czy poeta jest dzieckiem? A może jest alter ego swojego dziecka? Albo to dziecko stanie się odzwierciedleniem swojego ojca? Żeby zadać takie pytania, najpierw musiał do nich dojrzeć, najpierw poeta osiągnął spokój. Gdzieś w tle wierszy przeplata się szpital, pielęgniarki, poród. To jakby tło to powiedzenia tego, że Każda rzeka ma suche dno […] (12.). Albo jest odwrotnie – wszystko, co dzieje się w tle, jest wymierną istnienia poety. Jest czymś najważniejszym, a woda w rzekach to podłoże egzystencji. Można do niej wejść, popłynąć albo się utopić. Trzeba uważać na fale – nie wszyscy czują przed nimi respekt.

W tomiku Filipa Zawady jest życie, przemijanie, jest Bóg. Pojawiają się pokolenia, syn, dziadek, on sam. Jest też miłość, choć sam autor pisze, że to słowo występuje tylko dwa razy. Z doświadczania miłości buduje poezję. Bo chyba nie pomylę się, stwierdzając, że dziecko odgrywa tu istotną, a właściwie najważniejszą rolę.

Muszę kończyć. Pomyśleć o poezji. Zresztą już się robi ciemno.

Wieczór. Po kilku

Znika. Lekko zamroczony. Będę

Milczał, żeby nie zdradzić, po co przyszedłem. (7.)

Polecam po cichutku.

 Ula Orlinska-Frymus

Autor: Filip Zawada

Tytul: Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się

Wydawnictwo: Biuro Literackie

Rok: 2014

 

About the author
Ula Orlińska-Frymus
doktorantka US, ukonczyła szkołę dla emigrantów w Izraelu oraz podyplomowe studium nauki o Holokauście na UW, autorka reportaży z Izraela i Japonii, zakochana w Harukim Murakamim, sushi i komiksach Rutu Modan. A przede wszystkim - mama Franka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *