Fantastyczna heteronormatywność

BKsiążki fantastyczne w różnym stopniu przypominają nam rzeczywistość, tak w kwestii reprezentacji świata, jego działania, jak i odwzorowania działających w nim mechanizmów społecznych. Na te ostatnie zwracam największą uwagę, czytając, szukam odpowiedzi na wiele pytań istotnych dla ustalenia wiarygodności opisywanej rzeczywistości. Poszukuję tego, co czyni powieściowe społeczności spójnymi. Jak zachowują się tu ludzie? Jaki wpływ wywiera na nich wykreowany świat? Jaka jest struktura społeczna? A wreszcie – jak to wszystko wpływa na związki – interpersonalne, erotyczne czy romantyczne? I to właśnie ten ostatni temat chciałabym dzisiaj poruszyć.

Zacznijmy może od tego, że jakikolwiek świat stworzony przez pisarza czy pisarkę w jakimś stopniu będzie odzwierciedlał znaną im rzeczywistość – tak działają nasze umysły. Uczymy się pewnych wzorów funkcjonowania społecznego, tego, jak wyglądają interakcje, kto z kim rozmawia i tak dalej. Wyjście poza te schematy jest niezwykle trudne. Co jednak nie oznacza, że pisarki i pisarze tego nie próbują, powoli nadbudowując narracyjnie nową społeczną strukturę, w której ludzie mogą być równi, porządek społeczny odwrócony (Anne Bishop w cyklu Czarne kamienie) albo niepodporządkowany dychotomicznemu podziałowi na płcie (Lewa ręka ciemności Ursuli K. le Guin). Tym jednak, co najrzadziej chyba stanowi przedmiot podobnej próby przepisania  rzeczywistych norm społecznych, są kwestie związane z osobami odbiegającymi w jakiś sposób od heteroseksualnej normy.

ETakie fabularne zapominanie o fakcie istnienia osób mających pragnienia niemieszczące się w heteronormatywności jest o tyle dziwne, że szacunkowo (dokładnych danych nie posiadamy) co najmniej jedna osoba na pięć wykracza poza nią w taki czy inny sposób. Czytałam ostatnio drugi tom japońskiej light novel, Sword Art Online Rekiego Kawahary, w której dziesięć tysięcy graczy zostaje uwięzionych wewnątrz MMORPG. Jedna kwestia niezwykle zdziwiła mnie w tej prozie – mianowicie brak wzmianki o jakichkolwiek osobach w związkach nieheretoseksualnych. Czy to możliwe, żeby aż na dziesięć tysięcy osób żadna nie wykroczyła poza tę normę? Szanse na to są raczej niewielkie. Bardziej wiarygodne byłoby stwierdzenie, że główny bohater, z którego punktu widzenia prowadzona jest narracja, nic podobnego nie zauważył. W to uwierzyłabym szybciej, gdyby nie właśnie ów tom drugi, oferujący trzy inne punkty widzenia świata przedstawionego. Taki brak jest dziwny, chociaż zapewne wielu osób nie będzie raził, gdyż wciąż w głównonurtowym dyskursie, tak w Polsce, jak i w Japonii, osoby o nieheteronormatywnych pragnieniach seksualnych są raczej na marginesie.

C

SAO to oczywiście przykład. W końcu w innych popularnych tekstach pojawiają się wzmianki o takich bohaterach. Ba! czasami nawet dostają własny wątek, więc się czepiam. No właśnie, na przykład w cyklu Gildia czarnego maga Trudi Canavan pojawia się taka para, która z czasem okazuje się nieheteronormatywna. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że panowie zostali wprowadzeni do narracji dość topornie i czytelnik odnosi wrażenie, że są wpisani w książkę na rzecz poprawności politycznej. To jest całkiem dobry wątek sam w sobie – o wiele bardziej romantyczny od głównego – jednakże nie pasuje do samej historii owego czarnego maga. Inaczej wygląda to w serii o Kate Daniels Ilony Andrews, gdzie bohaterowie generalnie cechują się tym, że się od siebie różnią na wielu poziomach, również w kwestii pragnień erotycznych. W tym świecie spotkamy postaci, które są nieheteronormatywne na różnych szczeblach hierarchii postapokaliptycznego świata.

Niesamowity skok poza dyskursywną normę seksualną wykonała jednak Ursula K. le Guin we wspomnianej już Lewej ręce ciemności, ciekawej etnograficznej powieści science fiction. Autorka wyrzuciła właściwie z prezentowanej przez siebie społeczności to, co w naszym świecie, czy też w naszej narracji o tymże świecie, jest normą, mianowicie – dychotomiczny podział na płcie. Trudno tu nawet pisać o wykroczeniu poza heteronormatywność wewnątrz świata tekstowego, gdyż tejże normatywności w nim po prostu nie ma. W Lewej ręce ciemności główny bohater spotyka rasę kosmitów, która nie ma jednej, określonej płci w naszym, ponownie dyskursywnym, rozumieniu tego terminu (jako czegoś stałego w czasie i zakorzenionego w biologii). Ciała tych osób dostosowują się do siebie, pozostając w ciągłej zmianie, w zależności od partnera oraz gotowości do założenia rodziny.

F

Oczywiście, że wśród książek uwzględniających bohaterów niespełniających wymogów dyskursywnej heteronormatywności są również takie, w których podobne postacie zostają ukarane, czy wręcz poniżone za swoje pragnienia. W ten sposób książki te powielają schematy, które znamy z pozatekstowej rzeczywistości. Nie proponują one jednak jakiejś większej rewolucji, co niekoniecznie oznacza, że czytelnicy będą się w tychże światach czuli zadomowieni, ponieważ są „swojskie”. Nie wszyscy akceptują podobne praktyki czy rzeczywistość, szukają czegoś więcej. Ja jestem taką czytelniczką – uwielbiam pisarskie eksperymenty, te zwieńczone sukcesem oraz te zwieńczone porażką. Doceniam próby poprzestawiania społecznych klocków i przepisania relacji międzyludzkich, zwłaszcza jeśli uwzględniają różnorodność ludzkich pragnień, marzeń, osobowości. Uwielbiam, gdy autorzy oraz autorki są świadomi otaczającej ich różnorodności bądź gdy wychodzą poza swoje bezpieczne ramy i próbują czegoś nowego.

Agata Włodarczyk

About the author
Agata Włodarczyk
Doktorantka, artystka, fanka. Pisze również dla portalu Gildia.pl, prowadzi własnego bloga, który jakże skromnie ochrzciła mianem "Pałac Wiedźmy".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *