SZUFLADA poleca:
Z NOTATNIKA OSOBISTEGO. INACZEJ.
19.10.2016
Spokojnie dłonią treści zamiatam dzisiaj. Jest półwiecze mojego istnienia. Nic dłużej nie równa się pewności. Zaspokajamy swoje potrzeby własne tylko po trosze. Długonogie oczekiwania pachną emocją. Jem kolacje. Zastanawiamy się bardzo powoli nad losem dnia każdego. Szłam ulicą i na nikim mogłam się oprzeć. Uwiera mnie ścięgno pytań i się sobie inną wydaję, nijaką. Elementy całości pasemka kryją piękna. Zbieram swoje myśli i próbuję doorganizować siebie i potencjał własny. Czas jest jesienny i wiek mój taki średni, że tylko się w Życiu bezpowrotnie zakochać. Biegniemy tam zazwyczaj, gdzie nam droga widoczna. Dzieci się rodzą, starsi odchodzą i świat płynie w utopii, urodzaju. Przewieszam pranie przez niedzielne tęsknoty. Niewyprana koszula o westchnienie łakomie prosi. Tak okolicznie dostępni. Marzą nam się wywiady przemówień i szalu jesiennego szyja gładka chce. Tak chciałabym wydać się sobie wierna. Świat śmieje się w ludzkie twarze. Zakładam maskę i wyję do świtu a okolice życia się ze mną przyjaźnią. Pytaj mnie wiernie o dostęp do idei wszelkiej. Posuwam się u ubytki i za daleko zawsze. Krótkie filmy o miłości mieści w sobie gęba kina. A ja tylko prostym ziarnem, czystego przymiotnika okupionym oddechem. Się rytm minimalistycznie pisze i słowa są i jest życie. Rytmiczny jest szereg spraw bieżących. Patrzyłam dzisiaj na Człowieka i poszliśmy pod rękę razem
20.10.2016
Dzień domyślnie pachnie jesienią. Siedzę i szukam dla dnia wyrazu. Ta cisza przygniata mnie mocniej i mocniej i zegarów brak brawa bije. Jestem pażdziernikowym oczekiwaniem. Tegoroczne niuanse skurczy mi doprawiają. Wieszam odzież wierzchnią byle gdzie i byle rozrzuam jak. Upiekłam ciasto pełne cynamonu i jabłek. Pachnie nim kuchnia i ja. Chodzę boso i za okno wyglądam. Pelargonie muszą na zimę usnąć. Moje niebieskie spodnie są smutne a ja dziś w słońca kąpieli bałam się w jutro zaglądać.
Czekam na coś, o czym nie wiem, czego nie znam, co może nigdy się wydarzy. Wspomnienia pełne, marzenia przelane i skrzypiec muzyka moje serce dotyka. Chowamy się w pawilony niedokończonych brulionów. Gładko z uśmiechem i po mapie palcem częściej. Przechodnie coś z Ciebie i ze mnie mają. Pająki łażą po ścianach tam, gdzie dźwięki nie docierają ludzkie.
Już jesień dopadła mnie za plecy. Samotność mi włosy czesze, cisza je gładzi i pociąg niejeden jedzie. Żaden tutaj nie staje. Choćbyśmy chcieli może nie udać się to jedno wiemy doskonale. Naprawiam stare myśli jak dobre, zużyte zegary, jak chwile, które minione tlą się dookoła nas jeszcze, piszą i mówią o troskach i niepokojach świata. Ja zwątpienia swoje na wiklinowym łatam fotelu. Chciałam pozbierać kasztany, lecz nic po nich zostało. Świat najzwyczajniej powątpiewa i ludzie tańczą, co poznali się nowo. Siedzę na koniec popołudnia i wróżę sobie z intencji. Świat był za oknem dzisiaj pełen obrazów pastelowych gdy teraz się widnokrąg ucisza. Myślę o tych wszystkich latach, które mi służą i których nie uda mi się objąć. Czytam lektury i siebie zmieniam. Poucinane rozstania i ludzie, którzy nigdy już nie powrócą. Staramy się wolno lub bardzo powoli.
Mam ciało mieszane niekoniecznie na czas zgubny i ponure dnie.
***
świat może ogłuchł na chwilę kiedy
zdaje się nie szuka mnie wcale
nikt
jest lepszy czy wykreślanki spółgłoski i kratka
moje oko lubi
całą tę histerię potrafiłabym zamknąć
lecz nie zwierzam się przypadkom
wolę czekać długim dystansem i wódkę wypić jednym haustem
znośność rozchodzi się po kościach
bez pretensji
nie mam już w domu dywanów ani firan nie mam
jestem wolna od przenośni i
nie upijam się szablonem więcej
na chodnik splunąć prędzej niż o dobrą dla siebie wypraszać kartę
cała jestem z dobrych min
a szczerze…
taka sama jestem jak Ty
***
domyślam się że nie śpisz
biała szata tego zimowego poranka jest nieporęczna ale ładna
chowam w szufladzie wspomnienia na różnokolorowych papierach
może walczę z zapomnieniem albo
jak ty wlekę za sobą pępowinę determinacji
umacniamy się na przepustkach niepowodzeń i skandali
lub wrzucamy do plecaka chaotyczny mix nowego Człowieka Europy i
wiecej siebie napotykamy w Innym niż ojczysty podręcznik nam o tym zwykł mawiać
stare formaty minionej wiedzy umarły
są nowe tylko trudno po nie sięgnąć
są pomocne zmiany miejsca nagłe
jedzenie przy tym samym stole i
język ludzki nie polski
kiedyś trzeba żyć prościej
a moment tu i teraz jedynym pewnym jest
Domem