Erich von Däniken – któż to taki?

Szwajcarski pisarz i publicysta, dla jednych genialny umysł dla innych zwykły bajkopisarz szukający poklasku. Napisał wiele książek, w których wygłasza teorie o odwiedzinach składanych nam przez istoty pozaziemskie, po których, według niego, pozostały liczne dowody. Prawa autorskie sprzedano w 32 krajach, a łączne nakłady to blisko 70 milionów egzemplarzy. Wielki sukces nie przeszedł bez echa. W naukowym światku zawrzało. Jednak zamiast sprawdzaniem teorii, naukowcy woleli zająć się krytykowaniem. Jakim człowiekiem faktycznie jest Erich von Däniken?

Paleoastronautyka zajmuje się badaniem przeszłości naszej cywilizacji, biorąc pod uwagę kontakty z istotami pozaziemskimi. Zakłada ona, iż kontakty te miały wpływ na nasza ówczesną kulturę i rozwój. Posuwa się również do stwierdzenia, jakoby gatunek ludzki został powołany do życia przez obcą cywilizację. Zwariowane, prawda? Ale dlaczego od razu zakładać, że to niemożliwe? Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach również w sposób sztuczny tworzymy życie za pomocą in vitro. Piramidy, Stonehenge, płaskowyż Nazca, Majowie – wszystko to zaprzątało Dänikenową głowę.

Dziś nazywa się go ojcem chrzestnym paleoastronautyki. Chociaż jest znienawidzonym przez naukowców pisarzem, trudno mu odmówić słuszności w głoszonych teoriach. Przejrzyście i klarownie tłumaczy to, co naukowcy wyjaśniają w sposób nader skomplikowany, jakby rozmawiali ze swoimi akademickimi kolegami, a nie laikami. Zdecydowanie bardziej wiarygodnym jest dla nas człowiek, który jest w stanie oświecić zwykłego szaraka, niż uczony, który zamiast wyjaśnić nam wprost, mądrymi słówkami stara się pokazać swoją wyższość nad niedoskonałymi umysłami mas. W tym wypadku 1:0 dla Dänikena.

To, iż na książkach zbił fortunę, jest sprawą jasną. Nie wszyscy jednak wiedza, że dorobek ten przysłużył się powstaniu Mystery Park w Interlaken (dziś noszącego nazwę Jungfrau Park). Jest to gigantyczny obiekt zaprojektowany przez Dänikena, który obejmuje siedem tematycznych pawilonów. Na własne oczy można zobaczyć zderzenie współczesnej nauki z teoriami naszego bohatera i zadecydować, kto ma rację. Jest to nie tylko centrum naukowe, ale i park rozrywki. Opłata za wstęp na 45 minut to 40 franków, do tego wykład, a to z kolei dodatkowe 14 franków. Nie dziwi więc fakt, iż nie brakuje osób twierdzących, że Däniken robi to wszystko dla pieniędzy. Nie pozostaje mi nic innego, jak się z nimi zgodzić. Ale! Park w Interlaken jest obiektem niebotycznych rozmiarów, zatrudnia przeszło 160 osób i rocznie generuje ogromne rachunki za utrzymanie. Zrozumiałym jest więc, że z czegoś taki obiekt trzeba utrzymać. 55 franków to z całą pewnością nie jest wygórowana cena za to, czego możemy tam doświadczyć, a co jest wynikiem starań i wieloletniej pasji jednego człowieka.

Dänikenomania trwa już od wielu lat. Przejawia się nie tylko w niesłabnącej popularności jego książek, lecz także w różnorakich formach, jakie przybiera. W Polsce w latach siedemdziesiątych powstała seria komiksów „Według Ericha von Danikena” (znana również jako „Bogowie z Kosmosu”). Rysunki stworzył Bogusław Polch i chyba wszyscy się zgodzą, że mało kto wykonałby je lepiej. Dla tych, którzy wolą ruchome obrazy, też coś się znajdzie. Na podstawie książki „Rydwan bogów” stacja Sci-Fi Chanel wyprodukowała sześciogodzinny miniserial, przez twórców reklamowany jako połączenie „Poszukiwaczy zaginionej Arki” i „Kodu da Vinci”. Rządni czegoś bardziej dokumentalnego mogą obejrzeć filmy takie jak „Chariots of the Gods” (pol. „Rydwany Bogów”) oraz „Messages of the Gods” (pol. „Przesłania Bogów”).

Nawet jeśli Erich von Däniken jest konfabulantem i plecie banialuki, a naukowcom w końcu uda się dowieść swoich racji (w co osobiście nie wierzę), to cieszę się, że na swojej drodze natrafiłam właśnie na niego. Korzyści, jakie niesie ze sobą zagłębienie się w świat jego teorii, są ogromne. Däniken nie narzuca nam swojego zdania jak inni, nie każe nam wszystkiego przyjmować z pełna wiarą, to, co dają nam jego książki, to pytania i wątpliwości. W swojej pasji zmusza nas do myślenia i szukania prawdy na własną rękę, pokazuje nam tylko inną z możliwych dróg. Macie ochotę przejść się nią na spacer? Ja już od dawna tamtędy idę, więc zapraszam.

Justyna Czerniawska

About the author
Justyna Czerniawska
J jak jedzenie - uwielbiam w każdej postaci i gotować i spożywać U jak upajanie się - upajam się różnymi rzeczami, dobrą kanapką, pogodą, widokiem, książką S jak stwórca - o tak, bywam czasem stwórcą, gdy maluję obrazy :) T jak totalnie nieprzewidywalny leń - czasami dopada mnie właśnie taki potwór i z reguły przegrywam z nim zacięty bój Y jak "yyyyy" - czyli bardzo skomplikowana formuła, którą najczęściej powtarzam w myślach, gdy się nad czymś głęboko zastanawiam :P N jak nieznośna - bywam czasami i taka, szczególnie wtedy gdy mi na czymś zależy A jak ambicja - moja zmora od lat, nie mogę się jej pozbyć i dręczy mnie za każdym razem gdy się za coś wezmę

13 komentarzy

  1. Rzecz w tym, że ten zwariowany Szwajcar operuje często „twardymi dowodami”. Nie da się zaprzeczyć, że na Ziemi są obiekty, które zgodnie z naszą wiedzą o starożytnych cywilizacjach po prostu nie powinny istnieć. Ale istnieją, i co z nimi zrobić? Däniken proponuje przynajmniej jakieś wyjaśnienie, zamiast chować głowę w piasek, tak jak robią to naukowe autorytety.

  2. „Przejrzyście i klarownie tłumaczy to, co naukowcy wyjaśniają w sposób nader skomplikowany, jakby rozmawiali ze swoimi akademickimi kolegami, a nie laikami. Zdecydowanie bardziej wiarygodnym jest dla nas człowiek, który jest w stanie oświecić zwykłego szaraka, niż uczony, który zamiast wyjaśnić nam wprost, mądrymi słówkami stara się pokazać swoją wyższość nad niedoskonałymi umysłami mas.”

    O czym konkretnie Pani pisze? Czego naukowcy nie tłumaczą w klarowny sposób? Powstania piramid? O kim Pani pisze, że próbuje wykazać swoją wyższość mądrymi słówkami?

    Proste tłumaczenie jest oczywiście atrakcyjne, ale nie zawsze sensowne. Kiedyś prosto tłumaczono błyskawicę, jako gniew boży, jakiś obiekt ciskany z nieba przez antropomorfizowaną nadprzyrodzoną istotę. Wyjaśnienie proste, jak najbardziej. Z drugiej strony naukowe wyjaśnienie zjawiska wyładowań elektrycznych w atmosferze nie jest już aż takie proste, chociaż też nie jakoś koszmarnie trudne – wystarczy chwilę nad tym posiedzieć.
    Polecam książkę Wiktora Stoczkowskiego „Ludzie, bogowie i przybysze z kosmosu”, która w bardzo prosty, chronologiczny sposób pokazuję skąd i od kogo Däniken przepisał większość swoich teorii, oraz na czym opiera on swoje dowody.

  3. Też miałem króciutkie „zachłyśnięcie” się Daenikenem, niestety równie szybko jak mnie zafascynował, zniechęcił do siebie naciąganiem faktów do teorii, fałszowaniem zdjęć etc. Niektóre jego argumenty obaliłby średnio zdolny uczeń podstawówki lub szkoły średniej(jak choćby całkowite niezrozumienie przez D. efektu dylatacji czasu). Dla mnie to taki pseudonaukowy Wałęsa.

  4. Kiedyś uczeni twierdzili, że słońce obraca się wokół ziemii, pojawił się taki Kopernik i pokazał, że jest inaczej. Każdy wiek ma takich swoich Koperników, lepszych lub gorszych. W tym całym szaleństwie chodzi o to, aby nie zawierzać w to co mówią naukowcy w 100%, lecz ruszyć szarymi komórkami, a to zawsze wychodzi na zdrowie. Dopiero, gdy pojawi się ktoś głośno i publicznie podważający jakąś teorię, zaczynamy się zastanawiać, że może faktycznie nie jest tak jak twierdzono dotychczas.

    1. Błąd.

      Uczeni od dawien dawna wiedzieli, że Ziemia obraca się wokół Słońca, a nie na odwrót. Praktycznie każda stara cywilizacja dość szybko doszła do tego wniosku. Dopiero chrześcijańska ciemnota wprowadziła zamęt w tej kwestii.

      Przed Kopernikiem było baaaardzo wielu, podobnie zresztą jak choćby odkrywców Ameryki przed Kolumbem.

    2. Robert ma 100% racji. Ponadto to, co twierdził Kopernik i jemu podobni naukowcy skłonni przeciwstawić się ogólnie przyjętym „prawdom”, nie trafiało błyskawicznie pod strzechy. Na pewno długo po jego odkryciach wielu ludzi i tak „wiedziało swoje”, że to jednak małe słońce się kręci naokoło Ziemi – tak było prościej myśleć, w końcu takie mieli obserwacje. Współczesna nauka jest dużo bardziej skomplikowana niż ta w czasach Kopernika, ma mnóstwo specjalizacji, badania prowadzi wiele osób jednocześnie i ich wyniki są porównywane, proces dochodzenia do odkryć i weryfikowania teorii jest długi i żmudny, a do opinii publicznej, za pomocą książek popularnonaukowych trafia z opóźnieniem.
      To co twierdzi Däniken nie jest ani nowe, ani oryginalne, podobne teorie krążyły od wieków, gdyż zawsze byli amatorzy teorii spiskowych i tajnych stowarzyszeń, po prostu w XX wieku ubrano te wcześniej gnostyczne i okultystyczne teorie w kostium wzięty z książek SF, a Dänikenowi udało się je najlepiej na nowo opisać i sprzedać.
      Jeżeli Pani nie zna twórczości Philipa K. Dicka to polecam się zapoznać, bo to autor SF bardzo mocno inspirujący się właśnie tradycją okultystyczną jedynie delikatnie zabarwioną SF, gdyż Dick zaczął pisać na długo zanim Däniken opublikował swoje książki. Oraz oczywiście ta książka, którą polecałam w poprzednim wpisie – powinna rozwiać wszelkie wątpliwości co do „naukowości” twierdzeń Dänikena.

  5. Tak się składa, że twórczość Phillipa K. Dicka nie jest mi obca,a o nim samym też dość sporo wiem. W każdym razie dziękuję za chęć udzielenia mi wykładu na jego temat. Pani mogę w drodze rewanżu zaproponować książkę Jana Kryściaka „Däniken, kosmici i atlantydzi”, w której autor analizuje teorie Dänikena, jeśli jej oczywiście Pani nie zna.
    Däniken w wywiadach wielokrotnie podkreślał, że po latach pracy może stwierdzić, iż faktycznie w niektórych teoriach się mylił, niektórych hipotez by nie wysunął, ale czy mimo wszystko można mu odmówić tego, iż jest człowiekiem z pasją?
    Powtórzę się jeszcze raz, nikt nie zmusza nas do akceptowania tego co pisze, ma nas za to nakłonić do myślenia i poszerzania wiedzy.

    1. Widzę, że ma Pani wyraźną alergię na naukę, skoro dwa zdania uważa Pani za „za chęć udzielenia mi wykładu”. Nie podważam Pani wiedzy na temat Dicka, tylko zasugerowałam trop badań (np. porównania tematyki książek i dat publikacji) który może panią skłonić „do myślenia i poszerzania wiedzy”.
      Kim jest autor sugerowanej przez Panią książki, pan Jan Kryściak? Jakoś w opisach jego książki nie widać żadnych informacji na temat jego kwalifikacji do krytycznego oceniania teorii „naukowych” Dänikena. Pozwolę sobie na podejrzenie, że takowych nie ma, to tylko kolejny pasjonat teorii spiskowych, który chce się nimi podzielić ze światem, a nazwisko Däniken w tytule służy tu głównie, jako trick marketingowy.

  6. Panie Robiercie, wiele osób przeżywało „zachłyśnięcie”, jak to Pan ładnie określił, Dänikenem. Felieton ma na celu przybliżyć jego postać i zachęcić do poznania go nie tylko jako autora, ale i człowieka.

  7. Witam wszystkich, wydaje mi się że Państwo poniekąd źle przeczytali sam felieton, ponieważ nie jest on o teoriach Dänikena tylko o tym kim on jest i czym się zajmuje, sam tytuł raczej jest jednoznaczny „Erich von Däniken – któż to taki?” To czy ktoś bardziej lub też mniej z nim się zgadza jest raczej tematem innego felietonu na który oczywiście oczekuję.

    1. Według autorki Däniken zajmuje się prostym wyjaśnianiem tego, czego aroganccy naukowcy nie potrafią wyjaśnić <- parafraza treści powyższego felietonu. Z tym polemizujemy.

    2. Z tekstu:

      „Chociaż jest znienawidzonym przez naukowców pisarzem, trudno mu odmówić słuszności w głoszonych teoriach.”

      To nie jest obiektywne zdanie, tylko czysto subiektywne. Oczywiście to nie błąd! Autorka ma prawo mieć własne zdanie i je wyrazić. To jej tekst (niezły zresztą) i jej poglądy. My jako czytelnicy możemy mieć jednak na ten temat inne zdanie i uważać, że jest dokładnie przeciwnie – bardzo łatwo odmówić Daenikenowi słuszności jego teorii i obalić wszelkie jego rzekome dowody (rzekome, bo dowodu nie ma ŻADNEGO. Same poszlaki i to kiepściutkie).

      I kolejne zdanie z tekstu;

      „Jednak zamiast sprawdzaniem teorii, naukowcy woleli zająć się krytykowaniem.”

      No to jedziemy – jednym z „dowodów” Daenikena jest model samolotu, którym podobno latali starożytni Egipcjanie (lub kosmici). Są nawet w jego książkach zdjęcia na poparcie dowodu.

      Naukowiec, zobaczywszy taki model, najpierw zastanowi się, co to może być. Ustali, z jakiego okresu ten model pochodzi. Po długich poszukiwaniach znajdzie rysunki, takie jak te:

      http://img144.imageshack.us/img144/5690/masztydv3.jpg

      Pomyśli.

      Dojdzie do wniosku, że to, co widzi, to maszty statków, a ponieważ ptak znajduje się na ich szczycie i ma ogon pionowy (w przeciwieństwie do ptaków występujących w naturze)i biorac pod uwagę fakt, iż żegluga w starożytnym Egipcie była słabo rozwinięta dojdzie do prostego i oczywistego faktu, iż ten ptak wskazywał po prostu kierunek wiatru.

      A potem przyjdzie taki Daeniken i powie – chłopaki, jaja sobie robicie, to przecież samolot.

      Nie dziwmy się, że naukowcy tego nie badają. Dziwmy się raczej, że człowieka, który twierdzi, iż nieprawdopodobnie rozwinięte cywilizacje, zdolne przemieszczać się między gwiazdami a nawet galaktykami, pamiętają jeszcze, co to jest samolot (taka krowa, która do startu i lądowania potrzebuje długiego pasa, który trzeba zbudować). Teza, iż jest to samolot, jest tak głupia, że wystarczy minimum, naprawdę minimum zdolności do logicznego myślenia, by zauważyć, jak Daeniken manipuluje faktami.

      Na życzenie obalę KAŻDY jego dowód. Uprzedzam, że w irytujący i złośliwy sposób. Ktoś chętny?

      Aha, co do powyższego – zdjęcie tego samego samolotu, który tak fascynuje Daenikena. To naprawdę ten sam model, co w jego książkach. Obejrzyjcie i wyciągnijcie wnioski. Sami.

      http://img69.imageshack.us/img69/4414/pharonicbird1wl5.jpg

      Aha (2) – może się skuszę na ten felieton. Nie obiecuję z wiadomych względów, ale…

  8. Zabawne, że wyznawcy Danikena wciąż twierdzą, że jego teorie nigdy nie zostały podważone, że namieszał on w świecie nauki i jest znienawidzony, bo wsadził kij w mrowisko, demaskując narosłą wokół cywilizacji fikcję. To dowodzi, że czytelnicy szwajcarskiego „geniusza” w ogóle nie interesują się nauką, tylko plotkami. Już w miarę wyrobiony czytelnik na poziomie szkoły średniej powinien przynajmniej zastanowić się nad retoryką Danikena. Wątpliwości z kolei nietrudno zweryfikować sięgając po prace naukowe. Szybko okazałoby się, z jakimi manipulacjami mamy do czynienia. Erich żongluje faktami nie mającymi ze sobą nic wspólnego, a kiedy mu nie pasują, zwyczajnie je modyfikuje. Naukowcy napisali kilka książek na temat jego teorii, miażdżąc je niemiłosiernie. Trudno im się też dziwić, że nie odpowiadają na każdą bzdurę bajkopisarza. Problem, i to potwierdzają wszyscy naukowcy, którzy wchodzą w dyskusję, polega na tym, że Daniken pisząc banialuki jest tak popularny, a niedokształcona młodzieżówka traktuje go jako wielkiego odkrywcę. Tak naprawdę jego teorie są śmiechu warte. A poważny bełkot forumowiczów, powiedzmy to sobie szczerze, jest zlepkiem różnych fragmentów danikenowskich książek lub jeszcze częściej tylko ich internetowych opisów. Niektórzy silą się na napisanie ich jako swoich własnych, starają się więc oddać to, co zasłyszeli swoimi słowami, co przynajmniej w moim przypadku powoduje niekontrolowane wybuchy śmiechu, ale i smutek, jak łatwo wami manipulować, jak słabe jest wykształcenie, nawet wyczucie – ale przecież wasz mistrz ciągle powtarza, że nauka niczemu nie służy, bo ciągle się myli, a naukowcy to oszuści wpatrzeni w czubek swego nosa. Tymczasem opis ten pasuje jak ulał do Danikena.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *