Elizabeth i jej ogród

SafranoTo była miłość od pierwszego wejrzenia. A przecież obiekt tych gorących uczuć nie zaprezentował jeszcze całej swej urody. Prędzej mógł wzbudzić politowanie niż zachwyt. Elizabeth jednak od razu miała pewność, że tu będzie szczęśliwa. Czy kiedykolwiek mogłabym zapomnieć ten dzień? To był początek mojego prawdziwego życia, dorastania do pełnoletności i wejścia do mojego królestwa. Wczesny marzec, szare, spokojne niebo i brunatna, cicha ziemia; nagość i smutek dominowały na dworze w tej wilgoci i ciszy, ale ja tam stałam w dziecięcym zachwycie pierwszymi powiewami wiosny, pięć zmarnowanych lat opadło ze mnie jak płaszcz, świat przepełniała nadzieja, a ja poprzysięgłam wierność naturze. Od tamtej pory jestem szczęśliwa.

Tak zapamiętała młoda Angielka, Elizabeth von Arnim, pierwsze zetknięcie z ogrodem w marcu 1895 r. Wyznanie: Kocham mój ogród rozpoczyna książkę zatytułowaną nieco pretensjonalnie, ale zarazem rzeczowo: Elizabeth i jej ogród. Słowo „kocham” również kończy ten tekst, będący wyznaniem miłości wobec osobistego kawałka natury, którym stał się dla Elizabeth zdziczały ogród położony w Nassenheide (dzisiejszych Rzędzinach pod Szczecinem). Dama z eleganckiego towarzystwa, żona hrabiego, przywykła do miejskiego życia w Londynie i Berlinie, zaszywa się na głębokiej prowincji, gdzieś na peryferiach ówczesnego Cesarstwa Niemieckiego, i twierdzi, że nigdy wcześniej nie była tak szczęśliwa.

Można by podejrzewać, że to swoiste „miłosne wyznanie” Elizabeth von Arnim przesycone będzie egzaltacją i sentymentalizmem – rażącym współczesnego czytelnika. Ale nie. Autorka bowiem ma dystans do siebie i świata. W Nassenheide odnalazła swoją przestrzeń wolności. Tu nie musi spełniać cudzych oczekiwań, zachowując się, jak przystało na niemiecką damę o odpowiedniej pozycji społecznej. Dystans wobec tradycyjnej roli kobiety oraz osobiste spojrzenie na świat i ludzi pozwalają umieścić panią Nassenheide pośród feministek początku XX wieku – niezamierzających spolegliwie dostosowywać się do sztywnych ram społecznych. Ale jednocześnie ta miłośniczka róż wcale nie czuje się feministką, kiedy otwarcie kpi z przemądrzałej, wyemancypowanej pannicy, która wprosiła się do jej domu, a pobyt w nim traktuje jako okazję do zbierania materiału, który następnie przerobi na książkę. Hrabina Elizabeth chce żyć niekoniecznie w zgodzie z rolą, jaką narzuciły kobiecie wiktoriańskie konwenanse społeczne.

Elegancka kobieta powinna spełniać się w mieście? Elizabeth czuje się szczęśliwa tam, gdzie jest jedna falująca zielona równina. Wierna żonaPersian_Yellow powinna być zawsze przy mężu? Elizabeth przedkłada kontakt z naturą nad dosyć chłodne relacje z własnym mężem, którego nazywa Gniewnym. Wizytówką kobiety jest jej dom, któremu powinna poświęcać całą swoją uwagę? Elizabeth ma na ten temat własne zdanie: Człowiek nie może być niewolnikiem własnych domowych bogów, toteż niniejszym uroczyście oświadczam: jeśli kiedykolwiek zirytuje mnie mój mebel, ponieważ należało go odkurzyć, kiedy ja właśnie chciałam robić co innego, i nie będzie nikogo, kto by mnie w tym zajęciu wyręczył, to wszystko razem wrzucę do ognia w ogrodzie, usiądę i z wielką przyjemnością ogrzeję sobie palce w płomieniach, a moje ścierki do odkurzania triumfalnie odsprzedam pierwszemu domokrążcy, który kupi je, choć z początku będzie się trochę opierał. Takie opinie u schyłku epoki wiktoriańskiej były wręcz wywrotowe. Jak to? Kobieta, która otwarcie przyznaje, że kocha swój ogród bardziej niż męża?! Tak, bo ogród pozwala jej być sobą, w odróżnieniu od Gniewnego.

Kobieta odważna, która otwarcie pisze, że niedawno znowu byłam dręczona przez gości, dla których życie w tak dalekiej, zapomnianej od Boga okolicy jest niezrozumiałym dziwactwem, więc nieustannie z lekka pokpiwają z faktu, że w ogóle się tutaj znaleźli.

april (1)

Kobieta – w tamtej epoce – odważna, bo nie obawiała się publicznie wyznać, że lepiej czuje się sam na sam ze swoim ogrodem niż w towarzystwie ludzi, nawet najbliższych. I chce żyć tak, jak jej podpowiada serce, a nie społeczne stereotypy.

Przepraszam: odważna nie do końca, bo pierwsze wydanie książki podpisała jedynie imieniem.

Lidia Karecka- Nieć

About the author
Lidia Karecka- Nieć
Polonistka- z wykształcenia, historyk sztuki- z zamiłowania. Lubi mieć pod ręką dobrze zaopatrzoną bibliotekę. Konserwatystka, bo uważa, że natura człowieka w gruncie rzeczy się nie zmienia, bowiem oprócz powietrza i jedzenia, potrzebuje dobra, prawdy i piękna, żeby naprawdę być Człowiekiem. Od lat pisze do szuflady i nadal próbuje to robić, pisząc do Szuflady.net

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *