Elif Şafak – Bękart ze Stambułu

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego jest o tej książce tak cicho. „Bękart ze Stambułu” ukazał się wprawdzie kilka lat temu, ale przypomnijmy tę świetną powieść Elif Şafak, zwłaszcza, że niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwo Literackiego kolejna książka pisarki znad Bosforu. (O „Czarnym mleku” czytaj tutaj.)

Tak dobre teksty trafiają do nas naprawdę rzadko. Fantazjuję sobie w mojej recenzenckiej głowie, że Şafak zdetronizuje w końcu „króla literatury tureckiej” – Orhana Pamuka. Ta Szeherezada jest bowiem kimś więcej niż królową. To Caryca. Absolutnie genialna, czarująca i przenikliwa.

Akcja „Bękarta ze Stambułu” zaczyna się w Turcji, później przeniesie się do sennego amerykańskiego miasteczka i spalonych słońcem opustoszałych uliczek w północnej Armenii. Choć wydaje się, że rzecz dzieje się współcześnie, to jednak już po kilkudziesięciu stronach staje się jasne, że to swoista przedakcja – życie przed życiem, tytułowego Bękarta.

Jest nim Asya – zbuntowana nastolatka, związana z dużo starszym od siebie zblazowanym artystą. Życie mija jej na przesiadywaniu w Cafe Kundera, hodowaniu w sobie nienawiści do ciotek, z którymi trudno wytrzymać pod jednym dachem oraz na układaniu trudnej relacji ze starszą od niej o zaledwie kilkanaście lat matką (którą również nazywa ciotką). Skomplikowane stosunki na linii matka – córka oraz ich mutacje i rozliczne kombinacje typu wnuczka-babcia, ciotka – siostrzenica, to zresztą jeden z tych tematów, który u Şafak powraca wręcz obsesyjnie. Autorka w wielu wywiadach wspomina, że sama wychowała się w domu zdominowanym przez kobiety, jej matka odeszła od swojego męża. Pisarka nigdy go nie poznała, z tego też powodu przyjęła nowe nazwisko, które jest w gruncie rzeczy imieniem jej matki.

Podobnie bez ojca wychowuje się Asya – bohaterka „Bękarta ze Stambułu”. Dziewczyna dorasta w domu pełnym kobiet – wdów, rozwódek, uduchowionych mistyczek w hidżabach, wariatek, panien z wyboru, romantycznych czytelniczek. Ciotki Asyi tworzą galerię wyjątkowych, nieszablonowych postaci, nad którymi niczym Królowa Matka dominuje babcia, zwana Mateńką– by dodatkowo „zakomplikować” te niejednoznaczne rodzinne układy. Wydaje się, że pisarka odmalowała w postaciach ciotek wszystkie możliwe odcienie kobiecości, łącznie z tymi skrajnymi. Kto czytał „Czarne mleko”, dostrzeże bez trudu, że Nadzwyczajne Zgromadzenie Ciotek z „Bękarta…” jest prototypem Chóru Wewnętrznych Kobiet z „Czarnego mleka”, nad którym usiłuje zapomadować bohaterka.

Wszyscy mężczyźni z rodziny Asyi zmarli przedwcześnie w dziwnych, niejasnych okolicznościach. Mustafa – jedyny męski potomek, wuj Asyi został zawczasu wysłany do Stanów, z nadzieją, że to uchroni go przed smutnym losem ojca i stryjów, ale i jego dosięgnie Przeznaczenie, którego w tej powieści jest naprawdę dużo… Czyżby ciotki jak Mojry-trucicielki wymierzały sprawiedliwość i brały odwet za lata męskiej dominacji? Taka interpretacja jest całkiem możliwa zwłaszcza, że…

A, nie. Nie będę Wam psuć zabawy.

„Bękart ze Stambułu” to mądra, zawiła i pięknie napisana powieść, której akcja rozciąga się w czasie i przestrzeni, ogarnia dwa stulecia i trzy kontynenty. Przeplatają się w niej losy kilkunastu Turków i Ormian.

I choć Ci pierwsi wcale nie czują się oprawcami odpowiedzialnymi za ludobójstwo i wypędzenia dokonane blisko sto lat temu (które jakoś umknęły naszej zbiorowej pamięci przyćmione przez holokaust…) a drudzy – niekoniecznie chcą utożsamiać się z ofiarami, to jednak kapryśny los zetknie ich ze sobą i obudzi dawno zapomniane historie rodzinne. Okaże się, że dramatyczne opowieści, o których myślimy jako o czymś, co wydarzyło się komuś innemu dawno, dawno temu, w istocie są naszym bezpośrednim bagażem decydującym o naszych losach i determinującym to, kim jesteśmy.

Przedmioty, rodzinne pamiątki, jak broszka przedstawiająca pęknięty granat – symbol Armenii, są swoistymi nośnikami pamięci. Zmieniają właścicieli ale pamiętają, są zdolne w każdej chwili obudzić drzemiącą pamięć.

Niech tej smakowitej powieści (tytuły poszczególnych rozdziałów stanowią subtelne aluzje do kuchni tureckiej i ormiańskiej) pikanterii doda fakt, że autorka została po jej napisaniu oskarżona o obrażanie uczuć patriotycznych i szarganie świętej tureckości… Wspomina o tym w autobiograficznym „Czarnym Mleku”.

Şafak nie boi się tematów tabu, zarówno tych społecznych jak i rodzinnych. Bezwstydnie wyciąga na światło dzienne zakurzone, wstydliwe historie, stawia pytania o zbiorową i indywidualną odpowiedzialność, o potrzebę poniesienia kary, wybaczenia, pamiętania. To nie są łatwe pytania – zwłaszcza, że przyświeca im sprawiedliwość – pojęcie u nas, nad Wisłą – a wygląda na to, że również nad Bosforem, dość mocno skompromitowane.

Agata Jawoszek

Autor: Elif Şafak

Tytuł: Bękart ze Stambułu

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Data wydania: 2007

Liczba stron: 450 stron

About the author
Agata Jawoszek
rocznik `83, absolwentka slawistyki, obroniła doktorat z literatury bośniackich muzułmanów, specjalizuje się w kulturze krajów bałkańskich, czyta zawsze i wszędzie, najchętniej kilka książek na raz; ma słabość do sufizmu i sztuki islamu.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *