Dzikie dzieci w kulturze masowej

0Któż z nas nie słyszał o dzieciach, wychowanych przez dzikie zwierzęta? To bardzo stare podania, już starożytni Rzymianie zapożyczyli postacie Romulusa i Remusa, bliźniąt wykarmionych przez wilczycę, od antycznych Greków. Wiele mitów o starożytnych bogach i herosach wspomina, że byli oni karmieni właśnie przez dzikie zwierzeta, głównie drapieżniki, ale równiez kozy (karmicielką małego Zeusa była ponoć koza Almatea) czy sarny. Współcześnie pasjonujemy się przygodami atletycznego Tarzana, Władcy Małp i wychowanka indyjskich wilków, Mowgliego. Ile w tych opowiadaniach jest prawdy? Z jednej strony niewiele, z drugiej znów – zaskakująco dużo.

Romulus i Remus, posąg z brązu
Romulus i Remus, posąg z brązu

Pierwszym znanym dowodem na prawdziwość takich opowieści był Victor, dziki chłopiec z Francji, odnaleziony w wieku ok. 12 lat. Miało to miejsce w 1800 roku. Mimo troskliwej opieki Victor nigdy nie nauczył się mówić I do końca życia niewiele rozumiał z tego, co do niego mówiono. Właśnie jego postać zainspirowała pewnego pisarza. Był nim Edgar Rice Burroughs. Jego książka „Tarzan wśród małp” zyskała ogromną popularność, choć nie tylko nie było w niej źdźbła prawdy, ale nawet prawdopodobieństwa. Sama idea, podobnie jak i bohater Borroughsa, wyrosła z pojęcia „szlachetnego dzikusa”, istoty wychowanej na łonie natury i łączącej w sobie najszlachetniejsze cechy człowieka cywilizowanego z czymś, co określano jako prymitywną niewinność. Pomysł przyszedł autorowi niewątpliwie do głowy pod wpływem pogłosek o dzieciach wychowanych przez dzikie zwierzęta. Dziś już wiemy, że choć takie przypadki rzeczywiście miały miejsce, żaden z nich nie pasował do obrazu Władcy Małp. Nikt nie rodzi się z pojęciem „etyki”, nie wysysa jej też z mlekiem matki. Wychowanie na łonie natury i zgodnie z nią nauczy przede wszystkim egoizmu, pragmatyzmu i okrucieństwa, bo taka jest przyroda.

Najsłynniejszy filmowy Tarzan, Johnny Weissmueller
Najsłynniejszy filmowy Tarzan, Johnny Weissmueller

Przede wszystkim nie jest znany ani jeden przypadek wychowania ludzkiego niemowlęcia przez małpę. Owszem, teoretycznie wydaje się to logiczne, w końcu naczelne są nam najbliższe pod względem wyglądu, budowy wewnętrznej, a nawet zachowania. Niestety na przeszkodzie stoi to, że jednak my, ludzie, nie jesteśmy małpami. Ludzkie niemowlę nie ma małpiego odruchu chwytania za sierść matki. Małpa po prostu by je zgubiła w dżungli. Drugą przeszkodę stanowi bardzo wolny rozwój ludzkiego dziecka. Uznane przez stado za nieprzydatne zostałoby szybko zagryzione, jeśli nawet nie przez przybraną matkę, to przez którąś inną samicę. Natura nie zna sentymentów, i dlatego eliminuje inwalidów, a ludzkie dziecko zostałoby bez wątpienia uznane przez zwinne małpy za kalekę. A zatem, dlaczego wilki, jelenie, a nawet dzikie świnie? Te zwierzęta właśnie „przygarniały” ludzkie dzieci i jest to udowodnione naukowo. No cóż, wbrew wszelkim pozorom wymienione stworzenia są o wiele mniej bezwzględne niż małpia horda. Mają silniejszy instynkt stadny i opiekuńczy, a poza tym ich małe wychowują się w „leżach” na ziemi. Nie muszą trzymać sie matki, by nie spaść z drzewa. Matka zostawia je czasem na cały dzień, ale potem wraca, karmi i ogrzewa. Silne z natury dziecko może więc przeżyć pod taką opieką.

 4

Najczęstszymi „rodzicami zastępczymi” dla ludzkich dzieci bywają wilki i inne dzikie psy. Dzieje się tak nawet w naszych czasach. Stosunkowo niedawno na Ukrainie odnaleziono dwoje dzieci – czteroletniego chłopca i siedmioletnią dziewczynkę – które zostały wychowane przez psy. Chłopiec żył w stadzie zdziczałych Burków w opuszczonej, zrujnowanej wsi i nie umiejąc mówić poruszał się zręcznie na czworakach, warczał, wył i umiał walczyć o jedzenie z innymi członkami swego stada. Dziewczynka została porzucona przez rodziców-alkoholików w wieku lat trzech i uratowana przed śmiercią przez wiejskie psy. Okazały się dla niej lepsze niż własna rodzina – ogrzały, nakarmiły i dały dom. Jako siedmiolatkę odnalazła ją kuratorka społeczna, odbywająca podróż po zapadłych wsiach Ukrainy, i zabrała do sierocińca. Dziewczynka podrósłszy została pracownicą schroniska dla zwierząt, gdyż zachowała zdolność rozumienia potrzeb zwierząt i wiedziała, jak zdobyć ich zaufanie. Co godne uwagi, nie zapomniała ludzkiego języka, jednak zasób jej słów pozostał na poziomie trzylatki. I tu przechodzimy do kolejnego problemu.

Joe Lara jako Tarzan
Joe Lara jako Tarzan

Połączenia neuronowe odpowiedzialne za mowę artykułowaną tworzą się w mózgu dziecka tylko przez jakiś czas. Jeśli odpowiednio wcześnie mózg nie otrzyma właściwych bodźców, możliwość nauki ludzkiej mowy zostaje bezpowrotnie utracona. Istnieje hipoteza wieku krytycznego – wg jednych badaczy jest nim wejście w okres dojrzewania, ale wg innych kończy się już na czwartym roku życia. Wiedzą o tym dobrze lekarze, nalegający by głuchym niemowlętom jak najszybciej wszczepiać implanty przedsionkowoślimakowe, umożliwiające przewodzenie dźwięków. Mają oni świadomość, że czas skutecznego działania jest tu bardzo ograniczony. Opowieść o dorosłym Tarzanie, uczonym ludzkiego języka przez Jane Porter, jest wierutną bzdurą, podobnie jak wiara to, że żyjąc między małpami, miałby on instynktowne wyczucie ludzkiej etyki. Z punktu widzenia psychologii jest to niemożliwe. „Prawdziwy” Tarzan nigdy by się nie mył, wrzeszczałby po małpiemu, rzucał odchodami w swoich wrogów, rozszarpywał dopadniętą ofiarę zębami i… spółkował z samicami małp, choć akurat o tym niezręcznie jest pisać. Czemu miałby postępować inaczej, skoro żyłby w przekonaniu, że jest małpą? Człowiek wychowany przez zwierzęta jest w duszy zwierzęciem i widać to w przypadkach dzikich dzieci. Choć odrywane przemocą od swej przybranej, przeważnie wilczej rodziny pozostaje upośledzone na resztę życia i bywa, że nienawidzą ludzi, których postrzegają jako krzywdzicieli. W przypadku Tarzana mamy do czynienia z fikcją literacką – człowiekiem, który swoją tożsamość wziął niejako z nieba i mimo zwierzęcego wychowania potrafi być istotą ludzką, a nawet cywilizowaną.

Kard z kolejnego filmu o Tarzanie
Kard z kolejnego filmu o Tarzanie

Drugim z książkowych „dzikich dzieci” jest Mowgli z „Księgi dżungli” Rudyarda Kiplinga, mały Hindus wychowany przez wilki. Sądząc z opisu Kiplinga w chwili dołączenia do wilczej rodziny mógł on mieć około dwóch lat, nadal więc jest mało możliwe, by podrósłszy nauczył się mówić składnie po ludzku. Jednak tu margines prawdopodobieństwa jest nieco większy. Chłopiec był na tyle duży, by samemu zawędrować daleko w dżunglę, więc był starszy niż mały lord Clayton, według Borroughsa mający w chwili „adopcji” przez małpę o imieniu Kala ledwie rok. Poza tym wychowywał się co prawda w wilczej rodzinie, ale blisko ludzkich wiosek, niewykluczone więc, że od czasu do czasu słyszał ludzką mowę. Oczywiście książka Kiplinga jest głównie bajką, gdyż wilki nie przyjaźnią się z panterami czy niedźwiedziami i nie prowadzą z nimi filozoficznych rozmów. Jednak rdzeń opowieści stanowiła zasłyszana przez pisarza jakoby autentyczna historia o chłopcu imieniem Nathoo, który pewnego dnia zaginął i wrócił do domu po dziewięciu latach mieszkania razem z wilkami. Biorąc pod uwagę udokumentowane przypadki odnalezienia „dzikich dzieci” w tym podaniu może być ziarno prawdy. Wilki to dziwne zwierzęta. Jeśli mają pod dostatkiem pożywienia, są w stanie zaopiekować się znalezionym dzieckiem, ogrzać je gdy jest zimno i nakarmić tym co same jedzą. Co nimi kieruje? Trudno powiedzieć. Wydaje się, że jest to instynkt karmiącej matki, skłaniający czasem będące w fazie laktacji samice, szczególnie po utracie ich własnych młodych, do najdziwaczniejszych adopcji. Bywa, że kotki wychowują porzucone lisięta, a nawet miot małych szczurków. Zdarza się, że jeleniowate, naturalna przecież zdobycz drapieżników, karmią osierocone wilczęta, ulegając ich piskom. Albo na odwrót – całkiem niedawno kanał Discovery pokazywał reportaż o lwicy z Ugandy, która zaadoptowała małą gazelę.

Kadr z filmu "Księga dżungli"
Kadr z filmu „Księga dżungli”

Obie opowieści łączy to, że ich bohater wraca w końcu do ludzkiego społeczeństwa, i to jako jego pełnowartościowy członek. Jednak ich wymowa jest odrobinę inna. Cechą charakterystyczną opowieści o Tarzanie jest przekonanie o przyrodzonej wyższości człowieka nad zwierzęciem – Tarzan zostaje przywódcą małpiego stada, choć jest słabszy niż każda z małp i mniej zwinny. Zostaje, bo to mu się należy, jest przecież przedstawicielem rodu homo sapiens. Opis walki z przywódcą stada jest notabene wyjątkowo nieudolny i wskazuje na brak podstawowej wiedzy u autora o tych zwierzętach. Podobnie ma się sprawa z dalszą historią. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że gdyby przez jakiś dziwaczny kaprys losu coś takiego miało jednak miejsce, człowiek przewodzący stadu małp byłby samcem alfa i musiałby przede wszystkim kopulować z dominującymi samicami, by udokumentować jakoś swój prestiż. Jego „zadaniem” byłoby też zabicie niedorosłych potomków swego poprzednika po to, by ich matki zechciały go dopuścić do siebie (samica obarczona potomstwem nie kopuluje). Jakoś mało to świetlane, a i tak nie wymienię tu innych, jeszcze mniej apetycznych zachowań. Historia Mowgliego, choć w bajkowej stylizacji, zawiera w sumie o wiele trafniejsze obserwacje na temat zwyczajów zwierząt – jeśli umie się oddzielić je od baśniowych elementów. Znacznie też mniej jest w niej wywyższania człowieka nad „głupim bydlęciem”, które często okazuje się lepsze i moralniejsze od ludzi. Działo się tak dlatego, że Rudyard Kipling spędził sporą część życia w Indiach i przesiąkł tamtejszymi wierzeniami, natomiast Edgar Rice Burroughs Afrykę i jej faunę znał tylko z opowiadań. Mimo to postać Tarzana zainspirowała ludzką wyobrażnię dużo mocniej, niż oczekiwał tego sam autor i fascynacja tą postacią trwa do dziś.

Jason Scott Lee jako Mowgli
Jason Scott Lee jako Mowgli

„Księga dżungli” doczekała się kilku ekranizacji, ale to nic w porównaniu z „Tarzanem”. Filmów i seriali na podstawie książek Borroughsa było zatrzęsienie, nie licząc ma się rozumieć kreskówek. W postać Władcy Małp wcielało się wielu znanych aktorów – począwszy od Johnny’ego Weissmuellera, dla którego ta rola stała się życiowym przekleństwem, poprzez Milesa O’Keefe i Joe Larę, aż do Christophera Lamberta, Wolfa Larssena i, ostatnio, Caspara van Dien. Może po prostu mimo swych wad jest to historia mocniej oddzialowująca na ludzką wyobraźnię niż „Księga dżungli”? Niewykluczone.

Luiza „Eviva” Dobrzyńska

 

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *