Dziedzictwo Adama – Astrid Rosenfeld

„Szukamy ludzi, którzy nas spotykają, prawda?” – to jedno z pytań, a równocześnie twierdzeń, które zapadły mi w pamięć. Czasami jest przecież tak, że wpadamy na kogoś niby przypadkowo i czujemy się tak, jakbyśmy znali go od dawna. Pierwsze spotkanie zabarwione jest wtedy tym irracjonalnym przeczuciem, że dana osoba zmieni nasze życie: jego fragment, lub może nawet całe. A więc czy tylko ją spotkaliśmy poprzez splot różnych wydarzeń i decyzji, czy też podświadomie jej szukaliśmy? Albo raczej: czy szukaliśmy się nawzajem?

W powieści Astrid Rosenfeld „Dziedzictwo Adama” nie pada odpowiedź na to pytanie, chociaż poczynania bohaterów zdają się sugerować, że nic nie dzieje się przypadkowo. To, co z pozoru jest tylko ślepym losem, tak naprawdę wiąże się z naszym przeznaczeniem. Wyznaczamy je sami, spotykając innych i podejmując decyzje, lub też jest ono z góry zaplanowane i tylko stawia na naszej drodze kolejnych ludzi – to następna zagadka, którą każdego dnia możemy próbować rozwikłać bez powodzenia. Z tym samym pytaniem borykają się tytułowy Adam, który zadaje je wprost, a także Edward, który próbuje odnaleźć samego siebie w tym zlepku postaci, jakimi był i jakimi widzieli go inni.
Opowieści obu mężczyzn zaczynają się i kończą zwrotami do kobiet, które pojawiły się niespodziewanie w ich życiu, co tworzy zamkniętą i spójną strukturę powieści. Jednocześnie taki zabieg zdaje się podkreślać prawdziwość powiedzenia, że historia kołem się toczy.

Najpierw poznajemy Edwarda, mieszkającego we współczesnym Berlinie. Niemal od samego początku ścigany jest przez cienie przeszłości, gdyż cała rodzina dostrzega w jego twarzy rysy stryjecznego dziadka, Adama. Chłopak stara się jednak o tym zapomnieć i obserwuje życie swoich bliskich, komentując je na swój własny sposób i próbując odnaleźć własną drogę. Wraz z nim brniemy przez rozterki młodości i problemy epoki, w której przyszło mu żyć – przez Niemcy końca XX wieku, gdzie dokonują się przemiany polityczne, gospodarcze i kulturowe.

Jednak dopiero po śmierci babki młody mężczyzna odkrywa przeszłość, która do tej pory cierpliwie czekała, aż po nią sięgnie. Na poddaszu znajduje on bowiem książkę napisaną ręką Adama, którego tak przypomina. Czytając ją, poznaje smutną opowieść chłopca, a potem mężczyzny, który nie mógł znaleźć dla siebie miejsca w świecie. Aż pewnego dnia spotkał Annę i jego życie uległo zmianie. Lecz jakie szanse mógł mieć związek dwójki młodych ludzi żydowskiego pochodzenia w Berlinie końca lat trzydziestych? W mieście, z którego większość ich znajomych musiała uciekać lub była aresztowana i deportowana? Dziś, znając historię II Wojny Światowej, z łatwością możemy odgadnąć, że szanse były niewielkie lub żadne. Adam jednak nie mógł tego wiedzieć. Nie on, marzyciel zakochany bez pamięci i gotów na największe nawet szaleństwo, byle odnaleźć dziewczynę…

Historie dziadka i wnuka, splecione ze sobą i w pewnych momentach bardzo podobne, to opowieści o ludziach i uczuciach, które w nich drzemią – a przede wszystkim o miłości. Autorka nie kładzie nacisku na wielkie wydarzenia czy politycznych przywódców i „odczarowuje” nawet obraz esesmana, kojarzonego prawie wyłącznie z nieludzkimi zbrodniami. Postaci pojawiające się na kartach niewiele mają wspólnego ze stereotypami, które najczęściej nam się jawią, co jest dla mnie niewątpliwą zaletą powieści. Została napisana bardzo dobrym stylem, który jest lekki w odbiorze, chociaż sama treść momentami zmusza do refleksji. Jeśli więc ktoś potrafi się wczuć w bohaterów, to raczej nie uniknie krótkich przerw w czytaniu, kiedy będzie musiał głębiej odetchnąć i coś sobie przemyśleć. Należy przy tym podkreślić, że nie jest to książka filozoficzna czy historyczna, lecz opowieść o życiu, które nie zawsze jest łatwe. Moim zdaniem jest to więc bardzo dobry debiut Astrid Rosenfeld, który polecam każdemu, nie tylko miłośnikom historii.

Również wydanie powieści nie pozostawia nic do życzenia – druk jest dość duży, papier lekko kremowy, co ułatwia czytanie. Okładka jest w stonowanych odcieniach bieli i beżu, z niewielkimi czerwonymi akcentami, co zdaje się podkreślać szarość życia lub może surowość czasów, w których rozgrywa się część akcji. A okrąg z ludzkich sylwetek, wraz z dwiema wyróżnionymi, przypomina mi o tym, jak splotły się historie ich wszystkich: Edwarda, Adama, ich rodzin, przyjaciół i wrogów.

Marta Choińska
Ocena: 5/5

Tytuł: Dziedzictwo Adama

Autor: Astrid Rosenfeld

Liczba stron: 317

Wydawnictwo: Muza S.A

Rok wydania: 2012

About the author
Studentka chemii z zacięciem literackim, która zawsze pisze za długie zdania i gromadzi w domu wszystkie książki, które ją do siebie przyciągną, ograniczeń gatunkowych nie uznając. W wolnych chwilach czyta i pisze, słuchając muzyki starannie dobieranej do klimatu tekstu, albo zwiedza z upodobaniem miasta, zamki i muzea. Kiedyś chciałaby połączyć swoje zainteresowania chemiczno-artystyczne, na razie lawiruje między nimi i próbuje równocześnie kończyć eksperymenty oraz opowiadania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *