Dobrze zrobiony produkcyjniak – recenzja komiksu „Wolverine: Trzy miesiące do śmierci. Tom 1”

Rynek komiksowy się kręci, dlatego utrzymujące się na stałym poziomie zapotrzebowanie na nowe tytuły trzeba jakoś zapełnić. Stąd wręcz zalew pozycji, również w Polsce, które po lekturze będą obrastać kurzem. Pomimo przyjemności, jakich dostarczyło ich czytanie, większość tego typu produkcyjniaków zwykle jest, jak sama nazwa wskazuje, produktem do jednorazowej konsumpcji. Tak właśnie zapowiada się Wolverine w wersji Paula Cornella.

Wolverine3m1

Samo założenie historii jest bardzo obiecujące. Wolverine, którego jedyną moc stanowi umiejętność szybkiej regeneracji, traci ją i staje się zwykłym śmiertelnikiem. Czy taki Wolverine ma jakąkolwiek wartość? Cóż, jak się okazuje, strata mocy bardzo rzutuje również na jego samoocenę. To nie jest Logan, jakiego znamy z innych komiksów. Ma wątpliwości, waha się, zastanawia, a przede wszystkim ucieka przed odpowiedzialnością. Sam fakt, że radzi się Spider-Mana, pokazuje, jak nisko upadł. Na dodatek, z racji braku czynnika gojącego, Logan nie pije tak dużo, jak wcześniej. Dramat, prawda?

Wolverine3m1_p1

Wolverine chce dorwać Sabertootha. Żeby to zrobić, zaczyna prowadzić podwójną grę zarówno z przestępcą znanym jako Oferta (tak, wiem), jak i X-Menami. Narracja wędruje między przeszłością i teraźniejszością, wprowadzając spore zamieszanie. Technicznie wygląda to dobrze, ale byłoby lepiej, gdyby treść okazała się spójna. By pokazać, jak głęboka zaszła w nim przemiana, Wolverine robi sobie tatuaż róży. Jeden rzut oka na jego dziarę wystarczy, by utwierdzić się w przekonaniu, że Logan nigdy nie udekorowałby swojego ciała czymś takim. Drażniące są też wizyty uznanych herosów, takich jak Thor czy Kapitan Brytania, którzy kompletnie nie wnoszą do historii nic nowego. To jednak cecha charakterystyczna komiksowych produkcyjniaków – muszą w nich być znane twarze.

Wolverine3m1_p2

Pomimo swoich wad „Wolverine: Trzy miesiące do śmierci” to poprawnie zrobiony produkcyjniak. Rysunki Stegmana i Sandovala nie odbiegają od siebie (zarówno pod względem stylistycznym, jak i jakościowym) na tyle, by uczynić komiks niespójnym i nieczytelnym pod względem graficznym. Scenariuszowi tej spójności brakuje, ale tylko momentami. I chociaż rozczarowuje brak szerszej eksploracji wpływu pozbawienia mocy superbohatera na jego osobowość, to nadal komiks jest na tyle dobry, by warto było po niego sięgnąć.

Łukasz Muniowski

Wydanie: 2017
Seria/cykl: Marvel Now
Scenarzysta: Paul Cornell
Ilustrator: Ryan Stegman, Gerardo Sandoval
Tłumacz: Sebastian Smolarek
Typ oprawy: miękka
Data premiery: 15.09.2017

About the author
Łukasz Muniowski
Doktor literatury amerykańskiej. Jego teksty pojawiały się w Krytyce Politycznej, Czasie Kultury, Dwutygodniku i Filozofuj. Mieszka z kilkoma psami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *