Dobre przygotowanie tekstu – klucz do sukcesu

Po raz kolejny przyszło mi stanąć po drugiej stronie bariery. Zamiast pisać opowiadania, dostąpiłem zaszczytu bycia członkiem szanownego jury. O ile poprzednie jurorowanie było w małych konkursach, na obecny przyszło ponad trzydzieści prac. Pomijając treść, bo każdy pisze, jak potrafi, rzuciło mi się jednak w oczy coś innego.

W kwestii wysyłania tekstów na konkurs (a zapewne również i do różnych redakcji czy wydawnictw) panuje całkowita samowolka.

Wydawać by się mogło, że napisanie tekstu, który chcemy zaprezentować szerszemu gremium, czy to by wygrać konkurs, czy to by znaleźć się w lokalnej gazecie albo nawet zostać autorem książki, nie jest trudne. Oczywiście jeśli mamy jakąś koncepcję tegoż, ale zakładam, że twórca takową ma. I nie czepiam się tutaj zawartości tekstu – to już zostawiam inwencji twórczej autora – ani poziomu. Chodzi mi o sposób, w jaki autor, wyprodukowawszy swoje wiekopomne dzieło, chce je zaprezentować odbiorcy.

A zatem przykładowo mamy konkurs o zadanym temacie. Powiedzmy – kryminał. Jak zostanie zatytułowany plik z opowiadaniem? Przynajmniej w kilku przypadkach – „kryminał”. W kilku kolejnych będzie to temat konkursu. Rezultat to oczywiście totalny chaos wśród jury, mającego do dyspozycji kilka czy też kilkanaście jednakowo brzmiących nazw.

Jeśli chodzi o tytułowanie, warto sobie zakodować jeden zwyczaj. Nazwa pliku z opowiadaniem powinna jednoznacznie określać zarówno autora, jak i utwór. A zatem na przykład Kowalski_Jaśko_Trup_w_szafie.doc jest przykładem idealnego zatytułowania pliku.

Zwróćmy przy tym uwagę na owo rozszerzenie. Doc. Doc, czyli dokument Worda. I tu znów warto zapamiętać, żeby najpierw wgryźć się w regulamin i przeczytać, jakie rozszerzenia plików akceptowane są przez organizatorów/redakcje/wydawnictwa, żeby potem nie zdziwić się, iż nasze wspaniałe dzieło zostało odrzucone bądź zdyskwalifikowane z powodów regulaminowych. Bezpiecznie jest przyjąć zasadę, iż wysyłamy plik z rozszerzeniem *.rtf, ewentualnie *.doc. Te dwa zostaną zaakceptowane u 99% odbiorców. Starajmy się unikać plików *.odt oraz *.docx.  PDF-y – tylko jeśli regulamin je dopuszcza. Wadą PDF-ów jest brak możliwości edycji, a zdarza się często, iż oceniający lubi sobie podopisywać uwagi w trakcie oceniania testu.

No dobrze, plik mamy ładnie zatytułowany, zaczynamy więc pisać. Mozolnie

wklepujemy tytuł…

Stop!

Pierwszą rzeczą, którą powinniśmy wbić sobie do głowy jest odpowiedni nagłówek. Jeśli wysyłamy gdziekolwiek swój tekst, obowiązkowo wklepujemy w nagłówku dwie rzeczy: Imię i nazwisko oraz jakiś namiar kontaktowy. Przy czym jeśli chodzi o to drugie wystarczy sam mail, adres domowy i telefon nie są raczej potrzebne (chyba że odbiorca naszego tekstu ich zażąda). Podobne dane powinny znaleźć się na końcu tekstu.

I dopiero teraz wklepujemy tytuł i treść naszego tekstu. I tu znowu zaczyna się jazda.

Dla odbiorcy Waszego tekstu liczy się zawartość. Wszelkie wymyślne czcionki, ozdobne litery na początku każdego akapitu – drażnią. Wiem, że w oczach twórcy to ładnie wygląda. Ale dla osób, czytających dziesiątki tekstów to strasznie męczące. Naprawdę, największą radością dla mnie było czytanie tekstów napisanych tradycyjnie czcionką Times New Roman, wielkość 12, ładnie wyjustowanych. A jeszcze jak ktoś pomyślał o interlinii 1,5, to doprawdy pełnia szczęścia była.

Zadbać wypada o akcentowanie akapitów (choćby krótkim wcięciem), tekst pisany jednym ciągiem, choćby najciekawszy, skutecznie usypia. Justowanie, wydawać by się mogło, też każdy piszący ma we krwi. A tymczasem nie jest to takie oczywiste.

No i jeden z podstawowych błędów, które mnie strasznie irytuje – autor tekstu przeważnie nie widzi różnicy miedzy dywizem a półpauzą. A jest to oznaką jego strasznego niechlujstwa. Dywiz (coś takiego „-”) stosowany jest w zbitkach słów np. żółto-niebieski. Natomiast półpauza (coś takiego „–”) stosowana jest w dialogach. Tymczasem większość dialogów wygląda zazwyczaj tak:

– Na początku jest dywiz – powiedział Kowalski.

– A powinna być półpauza? – zdziwił się Nowak.

Ano powinna, powinna. Tymczasem dla dużej części piszących taka różnica nie ma znaczenia, bo w końcu to kreska i to kreska. Tymczasem dla tych, stojących po drugiej stronie barykady, to czy kreska jest krótsza czy dłuższa znaczenie ma.

Warto zadbać o odpowiednie zatytułowanie i sformatowanie tekstu, często bowiem zdarza się, iż redaktor czy juror mając do wyboru dwa równorzędne teksty, będzie musiał wybrać. I na pewno wybierze ten schludniejszy. A przecież głupio stracić wygraną czy miejsce na podium nie przez poziom tekstu, ale przez niedoróbki, których z łatwością mogliśmy uniknąć, prawda?

Robert Rusik

About the author
Robert Rusik
Urodził się w 1973 roku w Olkuszu. Obecnie mieszkaniec Słupcy, gdzie osiedlił się w 2003 roku. Pisze od stosunkowo niedawna, jego teksty publikowały „PKPzin”, "Kozirynek", "Cegła", "Szafa", „Szortal”. Ma na koncie kilka zwycięstw oraz wyróżnień zdobytych w różnych konkurach literackich (organizowanych m.in. przez portale Fantazyzone, Erynie, Weryfikatorium, Apeironmag, Szortal i inne), w tym prestiżową statuetkę „Pióro Roku 2009” przyznaną przez Słupeckie Towarzystwo Kulturalne. Przeważnie pisze fantastykę, choć zdarza mu się uciec w inne rejony literatury. Od 2010 roku felietonista Magazynu Kulturalnego „Apeiron”, od lipca 2011 także „Szuflady”. W 2012 roku ukazał się jego ebook „Isabelle”. Prywatnie szczęśliwy mąż oraz ojciec urodzonego w 2006 roku Michałka i urodzonej w 2012 roku Oleńki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *