Bo czyż pod stołem, który nas dzieli,
nie trzymamy się wszyscy tajnie za ręce?
Bruno Schulz, Księga
Śmiała to i może zbyt ogólna teza, ale wydaje się, że najciekawsi są ci twórcy, którzy nie zajmują się tylko jedną dziedziną sztuki. Poeci kręcą filmy, malarze piszą wiersze, a ich spojrzenie na rzeczywistość jest wtedy znacznie szersze. W dodatku patrzą z różnych punktów i kilku perspektyw. Da Vinci, Witkacy to artyści w pełnym znaczeniu tego słowa. Jednym z takich ludzi był też Bruno Schulz.
Stosunkowo niewielki dorobek literacki, jaki Schulz po sobie pozostawił miłośnikom jego literackiego języka, niezaprzeczalnie daje uczucie niedosytu. Bo chciałoby się smakować tej prozy wciąż więcej i więcej. Chciałoby się pochodzić ulicami Drohobycza i zajrzeć nawet na ulicę Krokodyli, ale wiadomo, że to atmosfera już nie ta, co w książce. Jednak dzięki pracy (w latach dziewięćdziesiątych) Jerzego Ficowskiego, a teraz dzięki Wydawnictwu słowo/obraz terytoria możemy na dłużej zatrzymać się nad twórczością tego niezwykłego artysty. Dostajemy oto do rąk Księgę obrazów – ponad pięćsetstronicowy tom, w którym zamieszono około pięćset rysunków, ilustracji i grafik Schulza. Każde dzieło jest dokładnie opisane – podane są jego wymiary, miejsce, w którym się znajduje, i technika, jaką został wykonany. Ogromne nakłady pracy poświęcił Ficowski, by zgromadzić taki zbiór, jednak z powodu upadku wydawnictwa, dla którego to robił, mógł wydać tylko pierwszą część. Dlatego dopiero teraz otrzymujemy pełny album Schulzowskich prac.
Książka została podzielona w taki sposób, jaki zaplanował Ficowski – składa się z pięciu części, z których każda została opatrzona arcyciekawym i otwierającym kolejne drzwi do rozumienia twórczości artysty komentarzem. Pierwsza część zawiera ilustracje Schulza do własnych utworów; Ficowski wzbogacił niemal każdy rysunek wybranym odpowiednio fragmentem z prozy autora Sklepów cynamonowych. Druga, Autoportrety i portrety, oprócz wyżej wymienionych zawiera także wyimki z listów pisarza; trzecia to Ryciny i litery. Być może nawet lepiej, a na pewno nieco inaczej pozna się psychikę i myśli Schulza, oglądając jego obrazy, niż czytając teksty. Tytuł czwartej części: Kobieta – idol i władczyni, która zawiera wizerunki wiecznie skarlałych mężczyzn u stóp wyniosłych kobiet, celnie ujmuje kompleksy pisarza, jego fascynacje i bolączki. Piąta to obrazy Żydów oraz sceny przy stole i w powozach, również takie, które mogły być ilustracjami do planowanych lub zagubionych rękopisów.
Warto więc zaparzyć dobrą kawę z cynamonem w jak największym kubku i na dłużej rozsiąść się przy spotkaniu z panem Brunonem i jego niesłychaną wrażliwością oraz talentem. Chwycić go pod stołem tajnie za rękę. Nieszczęśliwy i właściwie niedoceniany artysta przedwcześnie zginął zastrzelony na ulicy Drohobycza przez gestapowca, co w piosence upamiętnia Salon Niezależnych:
Karolina Przystupa
Bruno Schulz
Księga obrazów
zebrał, opracował, komentarzami opatrzył Jerzy Ficowski
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria
Polecam Ci tę książkę: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/210414/schulz-pod-kluczem
Bardzo ciekawa dla miłośników prozy Schulza.
A ja ostrzę zęby na inną pozycję:
http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/3498/Narzeczona-Schulza—Agata-Tuszynska
Pozdrawiam