Dionizos, bóg wina i radości

Dionizos, czyli rzymski Bachus, był bogiem olimpijskim bliskim sercu Greków, a także sercu każdego Polaka, nawet współczesnego. Ten wiecznie podrajcowany alkoholem birbant na pewno nie nakazywał wstrzemięźliwości ani swym wyznawcom, ani w ogóle nikomu. Jednak nie tylko z tego był znany. Już początki jego życia były niezwykłe. Matką Dionizosa była Semele, tebańska królewna, córka króla Kadmosa, którą Zeus nawiedzał nocami. Nie podobało się to zazdrosnej o męża Herze, podpuściła więc biedną dziewczynę, by zażądała od tajemniczego kochanka ujawnienia swej tożsamości. Zeus nie chciał tego zrobić, więc królewna użyła prastarego argumentu – nie dopuściła go do swego łoża. Rozgniewany bóg, będący istotą niezwykle popędliwą, zjawił się jako piorun i spalił Semele na popiół. Była wówczas w siódmym miesiącu ciąży. Jej dziecko uratował Hermes, który następnie wszył embrion w udo Zeusa. Król bogów ochłonął juz ze złości i bardzo żałował swego postępku, nie miał więc nic przeciwko zostaniu „matką zastępczą”. W odpowiednim czasie mały Dionizos narodził się więc powtórnie – z uda Zeusa. Jego imię zresztą znaczy właśnie „Podwójnie narodzony”.

Hera w przeciwieństwie do swego małżonka nie była tak skora do ułagodzenia. Namówiła zatem kilku tytanów, by porwali nowo narodzonego Dionizosa i zamordowali go. Noworodek bronił się, przybierając rozmaite postacie, ale na nic się to nie zdało. Z jego krwi, jak głosi legenda, wyrosły drzewa granatu, owocu mającego szczególne znaczenie w mitologiach wielu narodów. Tytani chcieli następnie ugotować i zjeść rozszarpane dziecko, ale wtrąciła się w to prababka Rhea. Scaliła i ożywiła niemowlę, które Zeus następnie oddał pod opiekę Persefonie. Ta, nie chcąc wychowywać dziecka w ponurym Hadesie, zabrała je do kraju Orchomenos i oddała jego królowi. Atamas i jego żona Ino przebrali Dionizosa za dziewczynkę i ukryli w części domu przeznaczonej dla kobiet, jednak Hery nie zdołali oszukać. Rozgniewana zesłała na nich obłęd, wskutek którego król zabił własnego syna, biorąc go za jelenia. Samego Dionizosa nie zdołała jednak dosięgnąć. Hermes przemienił go w baranka i oddał trzem nimfom z góry Nysa, które zajęły się nim serdecznie jak zwierzątkiem domowym. Właśnie mieszkając u owych nimf Dionizos wynalazł wino.

Gdy doszedł do wieku młodzieńczego, jego wychowaniem zajął się ojciec satyrów, Sylen. Trudno sobie wyobrazić mniej odpowiedniego wychowawcę niż ten dziki bożek i jego kompania koźlonogich satyrów (ich wizerunek zainspirował chrześcijańskich malarzy do stworzenia znaej wszystkim postaci archetypicznego diabła). Towarzyszami zabaw tych stworów były menady, dzikie kobiety. Być może pod ich wpływem Dionizos stał się tak bardzo otwarty na płeć piękną – lubił kobiety i uważał je za równe mężczyznom, co w starożytnej Grecji było nie do pomyślenia (za wyjątkiem Sparty). Ze swej strony kobiety, szczególnie te wyzwolone, również bardzo poważały Dionizosa, szczególnie Amazonki. Z ich pomocą pokonał on tytanów, którzy zagarnęli królestwo niejakiego Ammona, i oddał je prawowitemu władcy. Rozochocony tym zwycięstwem udał się do Indii (skąd Grecy znali położenie tego państwa, tylko ich bogowie raczą wiedzieć). Później trafił aż nad Eufrat. Król Damaszku nie chciał go uznać, zatem spotkała go sroga kara – rozgniewany bóg obdarł go żywcem ze skóry. Zresztą poza tym przysłużył się tym terenom oraz Indiom, zakłądając winnice i budując miasta. Z Indii sprowadził do Grecji słonie, których użył w walce ze zbuntowanymi Amazonkami – nie jest jasne, czemu wystąpiły przeciwko niemu, prawdopodobnie była to wina Hery, której większość plemion oddawała cześć.

Po powrocie do Europy Dionizos z pomocą Rhei pokonał króla Likurga i pewnie dalej wprowadzałby nowe porządki, gdyby ponownie nie spotkał menad, towarzyszek swych młodzieńczych zabaw. Pod ich wpływem zaczął znowu brać udział w dzikich orgiach, podczas których menady rozszarpywały cielęta, a nawet ludzi. Spotkało to między innymi Penteusa, króla Teb, który próbował powstrzymać szalejące kobiety. Źle na tym wyszedł, bo skręciła mu kark jego własna matka, Agawe. Odmówienie udziału w zabawach Dionizosa nie było bezpieczne, bowiem rozgniewany odrzuceniem zaproszenia potrafił porazić niewdzięcznicę obłędem. Ten los spotkał niejaką Leukippe i jej siostry, skutkiem czego złożyły w ofierze, a następnie zjadły syna jednej z nich. Na pamiątkę tego wydarzenia co roku obchodzono potem specjalne święto, podczas którego w ofierze przebłagalnej ginęła jedna z biorących udział w uroczystości kobiet.

Ustanowiwszy w ukochanej Beocji kult swej barwnej osobistości udał się Dionizos w podróż po Wyspach Egejskich. Podczas rejsu na wyspę Naksos spotkała go ta przygoda, że kapitan pewnego statku – nie wiedząc z kim ma do czynienia – postanowił sprzedać go jako niewolnika i w ten sposób dobrze zarobić. Bóg sprawił, że cały statek oplotła winorośl, wiosła zamieniły się w węże, a różne części osprzętu w inne zwierzęta. Załoga, przerażona, wyskoczyła za burtę, a Dionizos już bez przeszkód dopłynął do Naksos. Spotkał tam porzuconą przez Tezeusza Ariadne i poślubił ją, zachwycony urodą dziewczyny. Urodziła mu potem całą gromadkę synów.

Z Naksos Dionizos udał się do Argos, gdzie panujący Parseusz nie chciał uznać jego kultu i zaczął nawet prześladowac jego wyznawców. Był to krok mocno nieprzemyślany. Dionizos w odpowiedzi zesłał obłęd na wszystkie kobiety z jego kraju i choroba nie ustąpiła, póki przerażony król nie wybudował świątyni boga wina i nie uznał jego kultu. Osiągnąwszy to, czego chciał, Dionizos uznał, że jest już gotów, by wstąpić na Olimp. Powstało w ten sposób pewne zamieszanie, gdyż przebywało tam już dwunastu bogów, a nie przewidywano rozszerzenia tego grona. Na szczęście bogini Hestia, która od dawna miała dość swarów panujących w rodzinie, ustąpiła Dionizosowi swego miejsca. Utwierdziwszy w ten sposób swą pozycję bóg zstąpił do Tartaru, gdzie podarował Persefonie mirt i poprosił, by nakłoniła męża do wypuszczenia jego matki, Semele. Hades – być może na złość Herze – zgodził się na to. Semele opuściła zaświaty przez świątynię Artemidy, gdzie zmieniła imię na Tyone, zeby uniknąć zazdrości innych dusz zamieszkujących podziemny świat. Zeus znalazł jej odpowiedni dom, gdzie mogła zamieszkać, nie niepokojona już przez nikogo.

Obrzędy ku czci Dionizosa były zwane bachanaliami, a że polegały przede wszystkim na skrupulatnym upiciu się i rozwiązłej zabawie, przeto ta nazwa przetrwała do dziś jako synonim orgii – przy czym to łacińskie słowo nie oznaczało początkowo, jak dziś, seksualnego rozpasania, a po prostu zabawę, przyjęcie. Że jednak na zabawach ku czci Dionizosa królowało wino, zdarzały się tam różne rzeczy, a wyznawcy tego boga dalecy byli od jakiejkolwiek wstrzemięźliwości. Trudno więc nawet i dziś nie myśleć o nim z pewną sympatią.

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *