– Ta część przesłuchania będzie protokołowana – oznajmił facet z Wewnętrznego. Zadziwiające, ale w jego ustach zabrzmiało to tak, jakby informacja miała dodać dziewczynie otuchy.
Dobry jest, przemknęło jej przez myśl.
– Proszę podać swoje imię i nazwisko.
– Ida Brzezińska.
– Wiek?
– W lipcu skończę dwadzieścia lat.
– Czym się pani zajmuje?
– Studiuję psychologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Pierwszy rok. A poza tym jestem szamanką od umarlaków i od niedawna pracuję dla Firmy jako konsultantka do spraw pośmiertnych.
Pokiwał głową, wpatrzony w leżące przed nim papiery. Miał w nich niemal wszystko czarno na białym i na pewno z góry znał jej odpowiedzi, ale i tak zapytał:
– Na czym polega pani dar?
Ida przypuszczała, że będzie musiała doprecyzować. Zdaniem podkomisarza Konstantego Kruszyńskiego, pseudonim Kruchy, łowcy demonów i jej werbownika, była pierwszą w historii szamanką, która została współpracownikiem Wydziału Opętań i Nawiedzeń. Nikt w Firmie nie słyszał wcześniej o takiej profesji.
– Jestem kimś pomiędzy medium a banshee. Nawiedzają mnie wieszcze sny, widzę w nich śmierć konkretnych osób. Nie mam wpływu na to, czyj zgon przepowiem, ale z chwilą, w której doznaję wizji, staję się odpowiedzialna za duszę przyszłego zmarłego. Mam obowiązek ją chronić i zadbać, by bezpiecznie trafiła w zaświaty.
– Jak pani tego dokonuje?
– Wychodząc z ciała i przeprowadzając ducha osoby, którą się opiekuję, na drugi brzeg Rzeki.
– Wychodzi pani z ciała? – Tym razem agent nie zdołał ukryć zdziwienia.
– Tak. Czy mam zademonstrować?
– Nie, nie, to nie będzie konieczne. – Nie była pewna, ale chyba się wzdrygnął. Opuściła głowę, nie chcąc, by dostrzegł w jej oczach błysk satysfakcji. – Proszę podać aktualny adres zamieszkania – kontynuował, znów uprzejmy i opanowany, jak gdyby nigdy nic.
– Wrocław, ulica Wittiga siedemnaście.
Popatrzył na nią z uwagą, ale nic nie powiedział. Mogła iść o zakład, że zastanawiał się, po co mając na własność willę położoną na spokojnej i malowniczej Wielkiej Wyspie, wynajęła mieszkanie w kamienicy na Gajowej. I to dokładnie nad lokalem denata Mikołaja Kwiatkowskiego. Z Gajowej było zdecydowanie bliżej na uczelnię, ale nie sądziła, by taka odpowiedź usatysfakcjonowała śledczego. Zwłaszcza że czarodziej zginął przecież z jej ręki.
– Czy kiedykolwiek była pani karana przez instytucję magiczną bądź niemagiczną za złożenie fałszywych zeznań?
– Nie.
– Czy kiedykolwiek była pani oskarżona przez instytucję magiczną bądź niemagiczną o złożenie fałszywych zeznań?
– Nie.
– Proszę określić swoją relację z Mikołajem Kwiatkowskim.
– Byłam przyjaciółką jego żony, Karoliny, oraz ich sąsiadką – odparła. – I nadal pozostaję opiekunką duszy Mikołaja. Przepowiedziałam śmierć Kwiatkowskiego, dlatego wprowadziłam się do tej samej kamienicy, w której mieszkał. Chciałam mieć go na oku.
– Do tego jeszcze wrócimy.
O, bez wątpienia. Żeby to raz.
Gdy okazywała dowód tożsamości i podpisywała oświadczenie, że została uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie nieprawdziwych zeznań lub zatajanie prawdy, dłoń już jej nie drżała. Tak oto zakończyła się runda druga, czyli protokołowane przesłuchanie wstępne, i nareszcie mogli przejść do sedna.
– Co pani wiadomo w sprawie śmierci Mikołaja Kwiatkowskiego?
Z trudem powstrzymała się, by nie palnąć: „Wszystko mi wiadomo, w końcu to ja zabiłam gościa, a pan trzymasz przed nosem moje poprzednie zeznania. Po kiego mam się powtarzać? Następne pytanie proszę”.
Autorka: Martyna Raduchowska
Tytuł: Demon Luster
Seria: Szamanka od umarlaków
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 416
Data wydania: 28.02.18