Książka ta po raz pierwszy została wydana w 1932 roku. Choć poznajemy ją 70 lat później, wciąż wydaje się bardzo nowoczesna i niepokorna, mocno łamiąca stereotypy dotyczące płci. To bowiem kobieca opowieść, w której narratorka głośno mówi o zmysłowości, erotyzmie i seksie. To tekst po brzegi wypełniony nieheteronormatywnymi osobami, które w różny sposób radzą sobie na początku XX wieku ze swoja innością. Pikanterii może jeszcze dodać fakt, iż sama autorka przyznaje, iż książka ta jest najbliższa autobiografii.
Sidonie-Gabrielle Colette w „Czystym, nieczystym…” jest przewodniczką, która oprowadza czytelniczkę/czytelnika po swoim świecie. Już sam początek książki brzmi jak zaproszenie do podejrzenia, co się w nim dzieje, do wejścia:
Na najwyższym piętrze nowej kamienicy otwarły się przede mną drzwi pomieszczenia ogromnego niczym hala targowa, z biegnącą wokół, w połowie wysokości, szeroką antresolą i ścianami pokrytymi haftowaną tkaniną, produkowaną w Chinach z myślą o Zachodzie, dość ładną, w ogromne, choć trochę niedbale wykonane wzory.
Wśród tej scenerii spotykać możemy niezwykłe osoby: lesbijki, gejów, transwestytów. A każdy/każda z nich to oddzielna historia: Charlotte uprawiająca seks z mężczyzną, którego ciągle oszukuje; Pepe uwielbiający przyglądać się robotnikom wychodzącym z fabryki; chłopiec ubrany w piękną suknię, którego jednak nikt z towarzystwa nie akceptuje. Spotkać tu możemy także mężczyzn „z kobiecą duszą”, kobiety w męskich surdutach, Don Juanów nienawidzących kobiet i mówiących o nich tylko źle. Wszystkich jednak łączy jedno – chęć poczucia miłości i zmysłowości.
Jednak osobna kwestią, ale najważniejszą w tym tekście są relacje miedzy kobietami. Badacze literatury twierdza, że Colette wyprzedzała swoje czasy o kilkadziesiąt lat, pisząc o miłości lesbijskiej w sposób tak otwarty i potraktowany zupełnie „normalnie” i „zwyczajnie”. Zdania stworzone przez nią po to, by opisać kobiety, zachwycają szczegółami, drobnostkami, które widzi tylko zakochana czy zauroczona osoba. Poza tym miłość taka jest u Colette zupełnie pozbawiona patriarchalnej otoczki – kobieta wreszcie staje się podmiotem, a nie przedmiotem przyjemności. Podkreśla swoje „ja”, zupełnie nie zwracając uwagi na dualizm damskie – męskie. To swego rodzaju apoteoza własnych pragnień. Nie ma też tutaj kobiety w kontekście tradycyjnie przypisanych jej ról – matki czy żony. Bo świat Colette pełen jest kobiet nietuzinkowych, choć może nie zawsze szczęśliwych. Każda z nich to ogromna indywidualność, łamiąca stereotypy i schematy: Renee Vivien była angielską poetką, która zaszywała się w swoim mieszkaniu, szukając kontaktu z kobietami i zarazem niepozwalająca się im zanadto zbliżyć. Zmarła w wieki 32 lat w wyniku alkoholizmu. Lucienne de… – brzydka, ale nosząca frak w sposób bardzo wytworny. Na swoim koncie miała dziesiątki złamanych serc i jedno samobójstwo z miłości. Colette natomiast (i nie tylko ona) to kobieta w pełni siebie świadoma, doskonale wiedząca, kim jest i czego chce, znająca swoje potrzeby, wiedząca, czym jest przyjemność i jak ją otrzymać.
Narracja Colette to także nowe spojrzenie na płeć, na gender, choć czasy, w których pisała to dopiero początki seksuologii. To opowieść o wyborze, o odejściu od tradycyjnie rozumianego bycia kobietą czy mężczyzną. Bohaterowie często wręcz używają sformułowań takich, jak: duchowa męskość, która charakteryzowała lesbijki i mężczyźni kobiecy w duchu, czyli homoseksualiści. Oczywiście, jak na dzisiejszą wiedzę na temat gender, ta klasyfikacja wydaje się być dość prymitywna. Z drugiej jednak strony zaskakują trafne spostrzeżenia pisarki, tak aktualne nawet dziś, w XXI wieku: Potrzeba kobiecie ogromu dobrej woli i szlachetnej skromności, aby ocenić, co w niej przeważa i z płci oficjalnej ciąży ku płci skrywanej.
Mimo że „Czyste, nieczyste” to (jak powiedziała sama autorka) smutna opowieść o przyjemności, to momentami bardzo zabawny tekst. Przede wszystkim zaś – bardzo ważny. Choć upłynęło bowiem ponad 70 lat od wydania tej książki po raz pierwszy, wciąż brakuje tak odważnych tekstów i narracji, w których główną rolę grają odważne kobiety, stawiające siebie w centrum, poza patriarchalnym porządkiem. „Czyste, nieczyste…” więc to lektura nie tylko dla lesbijek. Rozkosz bowiem, której dotyka Colette, dotyczy każdego z nas.
Anna Godzińska
Ocena 5/5
Tytuł: Czyste, nieczyste…
Autorka: Sidonie- Gabrielle Colette
Liczba stron: 168
Rok wydania: 2009
Wydawnictwo: WAB