Czerń i biel – o dziwnych horrorach

Pod etykietką horroru umieszcza się obecnie przeróżne produkcje. Niektórym z nich przypięto tę łatkę z braku posiadania lepszej możliwości, ponieważ wymykają się z ram ogólnie przyjętych kategorii. Na dramat są za bardzo groteskowe, na kino akcji za mało dynamiczne, na thriller zbyt krwawe i niesamowite. Horror staje się pojemnym workiem na filmy (czy książki) trudne do jednoznacznego sklasyfikowania lub zanim właściwy im gatunek zostanie zdefiniowany, a jego istnienie zaakceptowane. Z tego powodu, zgłębiając dziedzinę grozy, można trafić na filmy, do których dobrze pasuje tylko jedno określenie – dziwne. Oto kilka z nich:

 Eraserhead-704667

„Głowa do wycierania” („Eraserhead”)

Film powstał w 1977 roku, kiedy zarówno jego reżyser David Lynch, jak i odtwórca głównej roli Jack Nance byli młodymi ojcami. Według słów twórcy to niełatwe doświadczenie wywarło wpływ na kształt dzieła. Akcja filmu toczy się w bliżej nieokreślonym, silnie uprzemysłowionym i brzydkim mieście. Henry Spencer, bo tak nazywa się nieszczęsny główny bohater, mieszka w obskurnym pokoju, do którego wkrótce wprowadzają się jego dziewczyna Mary X wraz z ich nieślubnym dzieckiem-mutantem. Kobieta nie wytrzymuje długo roli matki potworka i zostawia niemowlę z ojcem. Życie Henry’ego i bez tego nie było usłane różami, a po odejściu Mary przerodziło się w prawdziwy koszmar, który z rzadka tylko rozpraszają wizje tajemniczej cherubinkowej kobiety z kaloryfera śpiewającej o niebie. Młody ojciec zaczyna obwiniać dziecko o wszystkie swoje niepowodzenia. Czy to się może dobrze skończyć?

http://www.youtube.com/watch?v=dU7OqGCIcak

„Eraserhead” to film wyjątkowy, wyróżniający się nawet na tle niełatwej w odbiorze twórczości Davida Lyncha wraz z jej niedopowiedzeniami, trudny pod względem zarówno wizualnym, jak i egzystencjalnym. Surrealistyczne wizje połączone z ponurym, przygnębiającym obrazem rzeczywistości na długo zapadają w pamięć. O czym tak naprawdę jest ta historia, każdy musi zadecydować sam.

55201207151922331

„Tetsuo: The Iron Man”

Japonia to kraj słynący z dziwacznych i nierzadko brutalnych filmów. Twórcy tamtejszego kina nic sobie nie robią z poczucia estetyki widzów, dla nich nie ma tematów tabu. Kraj Kwitnącej Wiśni słynie z najbardziej brutalnych filmów na świecie. Nic więc dziwnego, że to właśnie tam w 1989 roku powstał „Tetsuo”. Reżyserem i scenarzystą tego filmu jest Shinya Tsukamoto parający się także sztuką aktorską. Twórca ten nie raz udowodnił, że dla niego żadne granice w sztuce nie istnieją, realizując swe niesamowite i szalone pomysły.

http://www.youtube.com/watch?v=uROMTzJsfOI

„Tetsuo: The Iron Man” nazywany jest czasem horrorem cyberpunkowym, ponieważ cała historia zaczyna się w momencie, kiedy pewien człowiek próbuje zrobić sobie wszczep w mocnej scenie na początku filmu. Ów metalowy fetyszysta zostaje potrącony przez Bogu ducha winnego, przeciętnego japońskiego obywatela. Nieszczęśnik nie ma pojęcia, do jakiego niewyobrażalnego stopnia zmieni się jego życie po wypadku.

Film Tsukamoto jest tak oszałamiający, że nie da się od niego oderwać, choćby nas mdliło i skręcało. To prawdziwa jazda bez trzymanki, gdzie dziwnym scenom i obrazom towarzyszy szaleńcza, kakofoniczna muzyka Chu Ishikawy. Fabuła wyłaniająca się z tej surrealistycznej mieszanki jest całkiem zrozumiała, spójna i prosta. Co ciekawe, efekty specjalne nie postarzały się i mimo upływu lat przemiana ciała w metal potrafi wywrzeć tak samo niezatarte wrażenie, zwłaszcza kiedy chodzi o części intymne (najbardziej kultowa i charakterystyczna scena w filmie).

 7195418.3

„Begotten”

Dziesięć lat przed dość dobrze przyjętym „Cieniem wampira”, w 1990 roku Elias Merhige nakręcił bardzo osobliwy film. Gdyby nie streszczenie na imdb.com, uprzejmie objaśniające, iż obraz ten przedstawia „opowieść o śmierci i odrodzeniu bogów”, chyba nikt nie wiedziałby, co ogląda. W otwierającej scenie widzimy najprawdopodobniej mężczyznę – obraz jest celowo nieostry – który tnie się brzytwą po brzuchu, rozrzucając wokół krwawe strzępki ciała. Po jego śmierci pojawia się kobieta, mamy w niej rozpoznać boginię, i wraz z nią zaczyna się krwawa, brutalna i momentami zbliżająca się do granicy pornografii przyciężkawa w odbiorze historia.

http://www.youtube.com/watch?v=z_c_odzPOZc

W „Begotten” brak dialogów, zamazany obraz i rozmaite dźwięki to wszystko, z czego widz musi poskładać spójną całość. Momentami nie sposób nie zastanawiać się nad motywacją aktorów. Co skłoniło tych ludzi, by zagrać w tym przedziwnym filmie? Wszak ich twarzy nie da się rozpoznać, nie dzieje się też nic, co pozwoliłoby w pełni uwidocznić talent aktorski. Film ten może spodobać się fanom produkcji Richarda Kerna, mimo że użyte w nim środki wizualne niosą inny przekaz.

 51y101n59mlsl500

„Singapore Sling” („Singapore sling: O anthropos pou agapise ena ptoma”)

Także w 1990 roku nieżyjący już grecki filmowiec Nikos Nikolaidis stworzył jedyne w swoim rodzaju dzieło filmowe, gdzie zagrała jedynie trójka mało znanych aktorów. W pewnych kręgach obraz ten zyskał status kultowego, ale także jednego z najbardziej dziwacznych filmów w ogóle.

 http://www.youtube.com/watch?v=fYbFzpb_4NA

Konwencja przypomina nieco kryminały noir, gdyż przedstawiana rzeczywistość jest nieprzyjazna i mroczna, a niewinni nieodmiennie ponoszą klęskę. Tytułowy bohater przybywa w poszukiwaniu swej utraconej ukochanej Laury do pięknego, ale i groteskowego domu. Posiadłość zamieszkują dwie ekscentryczki, matka i córka. Kobiety są dla siebie dosłownie wszystkim – rodziną, partnerkami, kochankami, a w pewien sposób także rywalkami i wrogami. Singapore Sling staje się ofiarą ich chorych zabaw. Matka i córka wydają się żyć w kompletnym oderwaniu od rzeczywistości, nic sobie nie robiąc z rządzących nią praw. Kierują się wyłącznie swoimi żądzami, całkiem dobrze na tym wychodząc. Do czasu.

Poza szalonym scenariuszem, pełnym luk i niedopowiedzeń, na uwagę zasługuje osobliwy, hipnotyzujący nastrój filmu. „Singapore Sling” to w dużym stopniu opowieść o skomplikowanych relacjach międzyludzkich w oparach absurdu, z nutką naturalizmu. Ciekawa jest także ścieżka dźwiękowa złożona w zasadzie z jednego utworu, ściśle związanego z treścią filmu. To naprawdę niezwykłe wizualnie, choć dziwne widowisko, momentami ocierające się o osobliwą pornografię, z zasługującą na uwagę grą aktorską.

Zestaw filmów przedstawionych pokrótce w niniejszym artykule ma dwie cechy wspólne. Wszystkie te dziwaczne obrazy z etykietką horroru są czarno-białe, co znacząco wpływa na ich nastrój, a od strony technicznej zabezpiecza efekty specjalne przed starzeniem się. Drugą cechą wspólną jest znikoma ilość dialogów, w przypadku „Begotten” równa zero. Wszystkie warto zobaczyć, choć mogą okazać się męczące i nieodpowiednie dla widzów wrażliwych. Warto jednak dać sobie czasem odpocząć od kolorowych efektów specjalnych i spróbować czegoś w gamie czerni i bieli.

źródło: imdb.com; zdjęcia z internetu

About the author
(poprzednio Górska), współpracowniczka Szuflady, związana także z portalami enklawanetwork.pl i arenahorror.pl, pasjonatka czytania, pisania i oglądania horrorów, tancerka i zbieraczka lalek. Wieloletnia członkini Gdańskiego Klubu Fantastyki. Z wyboru mieszka we Wrocławiu z mężem i zwierzakami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *