Czego nauczył nas Charles Bukowski?

bukowski-c-1981-by-mark-hanauer39 marca przypada 20. rocznica śmierci Charlesa Bukowskiego. Chociaż ochrzczony pod imieniem niemieckim – dla czytelników i samego siebie na zawsze pozostał Charlesem – Amerykaninem. Kojarzy się go zwykle z ekstremalnym pijaństwem, hazardem i kobietami wątpliwej reputacji. Równie wątpliwą reputacją cieszył się sam Bukowski, od czasu do czasu dobitnie ją podkreślając. Często wytykano mu problemy z alkoholem – pisarz ponoć nigdy ich nie miał. Bukowski po prostu przestać pić zwyczajnie nie chciał i nie był to dla niego problem. Ze wspomnień zawartych w powieści Z szynką raz! (Ham on rye!) wynika, że picie było u niego sukcesywnym wypełnianiem postanowienia z lat młodzieńczych, kiedy to w wieku 17 lat spróbował alkoholu i upił się po raz pierwszy.

Pozornie dość jednoznaczna choć intrygująca jest postać zarówno Bukowskiego, jak i jego literackiego alter ego jakim był Henry Chinaski. Brzydki, zarośnięty cynik pełen kpiny wobec ludzi, który lubi – mówiąc najprościej – dać lub dostać w mordę kiedy trzeba albo kiedy nie trzeba, ma w sobie coś niemal wzruszającego. Chociaż uważa się za samotnika, często dni spędza w barach, poznaje kobiety mające w sobie to specyficzne „coś”, co sprawia, że nawet krzywe czy grube – dla niego są piękne i szlachetne.

Do celowego zamknięcia się w bezpiecznej skorupie zimnej niechęci do ludzi dla uniknięcia głębszych ciosów przyznaje się tylko raz lub dwa. Szuka piękna, gardzi tandetą, życie łapie na gorąco, nigdy nie daje sobą pomiatać. Często żyje w biedzie i wydaje się być pełen goryczy. Gdy ktoś zapyta go, dlaczego w takim razie nie popełnia samobójstwa – odpowiada, że to byłaby kolejna robota do wykonania. Robót Bukowski jednak wykonuje wiele, ale do tej nie podchodzi. Wśród gorzkich słów nie przyzna się bowiem, że kocha życie. Uwielbia jego ulotność, szaleństwo, nieprzewidywalność. Mimo narzekań – dużo się śmieje, jego pogarda jest podszyta żartem. Chociaż pewnych rzeczy nie cierpi, niewiele robi na poważnie, bywa uparty, ale nie jest konsekwentny dla samej tylko konsekwencji. W Ćmie barowej (Barfly), gdy od bohatera odchodzi kobieta, ten wyrzuca jej rzeczy przez okno. Kiedy jednak po jakimś czasie dzwoni do niego z propozycja spotkania – zbiera wszystko w pośpiechu i czeka na kanapie, udając, że nic się nie stało, a on właśnie czyta gazetę.

Bukowski obdarza ludzi marginesu pobłażliwym uśmiechem, kiedy może – płaci za ich alkohol i nazywa przyjaciółmi. Kumpli czasem bije, czasem wymyśla im pieszczotliwe przezwiska. Jest uosobieniem beztroski i pozbawionej konsekwencji (lub strachu przed nimi), wolności, do której tęskni każdy człowiek.

Czy więc Bukowski/Chinaski może być uosobieniem wolności, pragnącą beztroski twarzą everymana? Racjonalna skłonność do harmonii zawsze odżegnywać się będzie od utożsamiania się z bezkompromisowym awanturnikiem, jednak kto z nas nie wspominał nigdy z tęsknotą pozbawionych zmartwień czasów młodzieńczych czy nawet krótkich okresów wolności totalnej i oddania wyłącznie swoim poglądom, upodobaniom, gdzie jedyny głos to zew natury? Bukowski taki czas miał zawsze – jak można mu tego nie zazdrościć? Faktem jest, że w ostatnich latach życia przystopował z rozbojami, ale nigdy dlatego, że zaczął bać się o swoje zdrowie lub ktoś był w stanie kazać mu się opamiętać. Szalał w mniejszym stopniu, bo chciał – kolejny raz stawiał na swoim, nie nakładał na siłę maski młodego człowieka. U boku miał zaś kobietę, która umożliwiała mu stawianie na swoim, nieinwazyjnie dbała o jego zdrowie, nigdy nie próbowała go zmieniać.

Jedną z jego zasług jest też to, że pokazywał w literaturze świat pijacki od podszewki. Opisywał ludzi wrażliwych, często ustępliwych i wyrozumiałych, lekkomyślnych, ale zwykle niegłupich. Pokazywał ich takich jakimi są, bez pomijania zalet czy wad – czasem przegranych, czasem prowadzących takie życie z wyboru, szczęśliwych lub nie. Ani siebie, ani nikogo innego nie tłumaczył, z nikogo nie robił ofiary, wygrywał zawsze silniejszy i nie było potrzeby wartościowania czy usprawiedliwiania faktów. W prozie Bukowskiego rządzi natura, jest miejsce na rzeczy dobre i złe – żadne z nich nie są pomijane czy faworyzowane.

Chociaż przywykliśmy do chwalenia śmierci w imię idei, to śmierć i postać Bukowskiego według mnie również ma znaczenie ponadczasowe. Zmarł na białaczkę 20 lat temu, przeżył lata różnych nastrojów politycznych i emocjonalnych, ale zawsze był ponad to. Żył dla siebie i umarł za siebie – nie za idee, za poglądy, za sprawy zewnętrzne. Tę wartością ponadczasową jest właśnie szczerość wobec świata i samego siebie. Nie uleganie stereotypowi się. U Bukowskiego nie ma czegoś takiego jak robi się, mówi się, pokazuje się. Nic nie jest przypadkowe ani bez znaczenia. Wszystko ma wytłumaczalne podłoże, nawet jeśli tym podłożem jest tylko kaprys, za którym człowiek chce pójść To jest to jego zew, naturalna potrzeba. I o tym należy pamiętać. Bukowski swoim pisarstwem uczy, że trzeba mieć kontakt z samym sobą. Zwłaszcza, jeśli otoczenie może temu nie sprzyjać.

Agata Bielawska

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *