„Cieśniny” Wojciech Nowicki

Z pewną przesadą, choć „Cieśniny” o niej nie wspominają, można stwierdzić, że od czasów greckich perypatetyków, ciekawskiego Marco Polo czy awanturnika Corteza pojęcie wędrowania zmieniło się niemal całkowicie. Wojciech Nowicki ustala tu nawet cezurę – była nią epoka romantyczna ze swoimi mrocznymi eksploracjami obszarów szaleństwa.

Przedfreudowskie czasy kładły większy nacisk na aspekty kliniczne wszelkich anomalii ludzkich zachowań, aniżeli na sferę nieuświadomionych popędów lub niezrealizowanych tęsknot. Tak więc i chorobliwy pociąg do wędrowania lub nawet włóczęgostwa dostał się do naukowego wykazu chorób psychicznych. Potem został z owej czarnej listy wykreślony, co jednak nie zmieniło negatywnego kontekstu niewinnego dotąd łazikowania. Przymus wędrowania, nawet jeśli w pociągu do Casablanki albo samochodzie mknącym przez uładzone bezdroża, zmienił się w uciążliwy przymus, posępną udrękę. Na końcu zaś okazuje się nieudaną zazwyczaj próbą ucieczki przed sobą lub niechcianymi wspomnieniami.

W opowiadaniach Nowickiego mamy więc rozgoryczonego upadkiem starego porządku kolonialnego wydawcę i Mickiewicza uciekającego przed opętaną mesjanizmem żoną. Jeszcze ciekawszy jest przypadek paryskiego łazika Men…sa, wędrującego przez Europę po obrzeżach wypalającego się powoli bezpiecznego dziewiętnastowiecznego stulecia. Pozostały z niego zapiski w medycznych periodykach, ostatnie domy w zmienionych miejskich krajobrazach pokrywanych przez sterty plastikowych reklamówek i zapuszczone miejsca, których poprzedniego przeznaczenia nie sposób już odgadnąć.

„Cieśniny” to opowieść o rozpadającym się powoli świecie, zapadających się w niebyt pejzażach i zabłąkanych w tym końcu starego świata ludziach szukających jakiegoś racjonalnego porządku w cywilizacji naznaczonej erozją starych form i znaczeń. W tej zmienionej przestrzeni królują półmrok i rozkład. Z dumnych stolic dawnych imperiów pozostały jedynie okryte legendą nazwy, a w wiekowe zaułki bezpieczniej jest się nie zapuszczać. Świat przedstawiony w „Cieśninach” to przedpiekle, jakaś szorstka międzyepoka, w której entuzjazm zastąpiło bezmierne znużenie. Diuk Portland, budujący podziemne władztwo, błąka się po nim samotnie. Arystokratyczny Dante – budowniczy był już wówczas najwyżej powodem do rodzinnego wstydu. Współczesność każe dopatrywać się w nim szaleńca. To wygodniejsze niż zmaganie się z niezrozumianym geniuszem.

„Cieśniny” to wielka narracja o przemijaniu i rozpadzie starych form. Buddysta w tym miejscu pokiwałby głową ze zrozumieniem. Prawo wiecznej przemiany jest podstawą naszego świata, choć doświadczamy go zazwyczaj w bardzo bolesny sposób.

Ewa Glubińska

Tytuł: Cieśniny
Autor: Wojciech Nowicki
Liczba stron: 344
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2019

About the author
Ewa Glubińska
historyczka, feministka, wielbicielka herstories pisanych przez życie i tych fikcyjnych również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *