Chrześcijański żywot pogańskiego boga – czyli jak Hades poznał Szatana

Czy ktokolwiek, podziwiając piękne cerkwie i kościoły średniowieczne, spodziewałby się napotkać nagle na sklepieniu greckiego boga w pełnej krasie? Czy komuś przyszłoby do głowy, że gospodarzem zstępującego do otchłani Chrystusa w misterium wielkanocnym stanie się nie kto inny, ale sam brat Zeusa? Hades, mroczny pan antycznego świata zmarłych, jako jedyny znalazł sobie miejsce w chrześcijańskim świecie. Resztę panteonu wyznawcy nowej, monoteistycznej religii skazali na zapomnienie i konsekwentnie wymazali ze swego świata. Jeden jedyny władca Podziemi rozgościł się w kościołach Wschodu, nie tracąc ani swej eleganckiej postaci, ani swego królestwa.

Hades starożytny, Hades średniowieczny

Kiedy olimpijskim bogom przyszło podzielić się panowaniem nad światem, Zeusowi przypadło w udziale niebo, burze i grzmoty, a jego dwaj bracia rozdzielili między siebie pozostałe krainy – morskie głębiny otrzymał Posejdon, a budzące grozę Podziemie – Hades. Jako władca krainy umarłych nie cieszył się Hades wielką sympatią Greków. Mówili o nim niechętnie, z przestrachem, nie wznosili mu świątyń. Rzadko pojawiał się w sztuce, a jeśli już, to w scenie porwania Kory-Persefony, która została jego żoną. Przedstawiano go jako brodatego mężczyznę w sile wieku, atletycznie zbudowanego i w przeciwieństwie do większości bogów – kompletnie odzianego. Choć nie uchodził za bóstwo szczególnie niegodziwe, to jednak przylgnęła do niego opinia surowego i nieugiętego władcy. Tym dziwniejsze wydaje się to, że to właśnie ów darzony niechęcią, niemal przemilczany bóg jako jedyny przetrwał powszechny pogrom pogańskich „bałwanów” i znalazł dla siebie miejsce w kościołach średniowiecza. I choć było to miejsce zawsze pod stopami Chrystusa, i choć towarzyszyły mu łańcuchy i klucze, to wciąż spoczywał on tam podparty na łokciu z iście antyczną gracją, a jego opalone ciało nie straciło ani anatomicznej poprawności, ani pewnego greckiego wdzięku. Nie tylko uchronił się przed zapomnieniem, ale i przed średniowiecznym pędem do geometryzacji i schematyzacji postaci ludzkiej.

Jak jednak mu się to udało?

Septuaginta

Aby wyjaśnić zagadkę obecności antycznego boga na średniowiecznych mozaikach i freskach, musimy cofnąć się do II wieku przed naszą erą, do egipskiej Aleksandrii, gęsto zamieszkanej przez zhellenizowanych Żydów. Obracający się w tym zdominowanym przez wykształconych Greków środowisku Żydzi stopniowo ulegali wpływom tej atrakcyjnej kultury, a niektórzy, wychowani w obszarze dominacji greki, nie radzili już sobie z hebrajskim. Zaistniała więc potrzeba przetłumaczenia świętych ksiąg na bardziej zrozumiały wówczas język grecki. I tak oto jesteśmy w czasach powstania słynnej Septuaginty, najstarszego przekładu Pisma Świętego, który odegrał ogromną rolę w kształtowaniu się późniejszego chrześcijaństwa, przy okazji przyczyniając się do zachowania Hadesa w zbiorowej wyobraźni czytelników. Jak jednak pogański bóg trafił na karty Starego Testamentu? Otóż przesiąknięci grecką kulturą tłumacze zastępowali niezrozumiałe hebrajskie słowa czytelnymi dla odbiorców greckimi odpowiednikami. W ten sposób Szeol, miejsce przebywania dusz zmarłych, został zastąpiony słowem „Hades”, które dla ówczesnego Greka oznaczało zarówno boga podziemnej krainy, jak i samą tę krainę. Ze względu na niemal identyczną koncepcję bytowania duszy po śmierci owa drobna zamiana musiała być bardzo wygodna zarówno dla tłumaczy, jak i czytelników. Hades pojawił się w Septuagincie aż 65 razy! A prosto z niej, trzy wieki później, przewędrował do Nowego Testamentu, gdzie w jego greckiej wersji wystąpił 11 razy. Tak zaczyna się wędrówka mitycznej postaci przez wyobraźnię średniowiecznych chrześcijan.

Apokryfy

W przypadku tak wieloznacznego słowa, jakim jest „Hades”, nie trudno o rozmaite przeobrażenia i przesunięcia znaczeniowe. Wychowana na greckiej literaturze i doskonale zaznajomiona z mitologią elita wschodniej części Imperium Rzymskiego, powoli przekształcająca się w bizantyjski dwór, nie dostrzegała żadnej sprzeczności między opowieścią o Zmartwychwstaniu, a obecnością w niej Hadesa. Logiczne było to, że jeśli Chrystus zstępuje do Hadesu (pierwotnie Szeolu, zmieniono przecież tylko nazwę), to musi spotkać w nim jego władcę. Hadesem włada Hades, inaczej być nie może, tak przecież stoi w Iliadzie, której uczono się niemal na pamięć. Co jednak z Lucyferem? Nie powinno i jego zabraknąć w podziemnych krainach. Kto rządzi którą częścią? Jak się obaj demoniczni władcy dzielą Piekłem? Tego Pismo nijak nie wyjaśniało. To jednak również nikomu nie przeszkadzało, ponieważ sięganie do opowieści apokryficznych było wówczas na porządku dziennym. Jeśli czegoś brakowało w tekście Ewangelii, zawsze można było to dopisać. Minęło jeszcze kilka wieków, nim sobory ustaliły ostatecznie, co jest prawdą, a co nią na pewno nie jest. Do tego czasu dosyć popularna była Ewangelia Nikodema, w której Hades we własnej osobie odgrywa rolę wcale niebagatelną. W tekście tego apokryfu odnaleźć można gwałtowny dialog rozgrywający się między Hadesem a Szatanem, sprzeczającymi się na temat natury Chrystusa i możliwych konsekwencji wpuszczenia go do Podziemia. „Dlatego zaklinam cię na naszą wzajemną życzliwość, abyś Go tu do mnie nie sprowadzał. Sądzę bowiem, że tu przyjdzie, aby wskrzesić wszystkich zmarłych. I na ciemności, które są w nas, mówię ci jeszcze i to: jeśli Go tu przyprowadzisz, nikt spośród umarłych tu nie pozostanie” – słyszymy z ust poważnie zaniepokojonego boga. Jak widać, jest w zupełnie dobrej komitywie z diabłem, a cała ta scena przywodzi na myśl całkiem współczesne koncepcje opowiadań fantasy. A to jeszcze nie koniec. Rozsądne greckie bóstwo stara się zabarykadować bramy, posyła po klucze i łańcuchy (które staną się jego atrybutem w średniowiecznym malarstwie) i stara się nie dopuścić do spodziewanej katastrofy. Oczywiście jego wysiłki spełzły na niczym, a Chrystus bez wysiłku pokonał Belzebuba. Co ciekawe, Hades otrzymał od Niego interesujące zadanie. Średniowieczna wyobraźnia uczyniła go strażnikiem spętanego Szatana aż do powtórnego przyjścia Zbawiciela! Szczególnie interesujące wydają się wymówki, które Hades czyni diabłu: „Belzebubie, (…) co cię zmusiło, abyś ukrzyżował Króla chwały, aby tu przyszedł i złupił nas? Obróć się wokół i patrz: żaden umarły we mnie nie pozostał”. Uwidacznia się tutaj dwoistość owego wyobrażenia – owo „we mnie nie pozostał” jest echem Septuaginty – Hades, choć spersonifikowany, nadal jest również miejscem.

Misteria Wielkanocne

Z apokryficznej opowieści przeniknął grecki bóg prosto do wnętrz Kościołów, gdzie odgrywał swój epizod w przedstawieniach organizowanych z okazji świąt Wielkiej Nocy. Wyobrażenie zstąpienia do Otchłani i wyprowadzenia z niej pierwszych rodziców oraz biblijnych patriarchów wydawało się zbyt atrakcyjnym wątkiem, by za przykładem Pisma pomijać go w wielkanocnych rozważaniach. Najwyraźniej obecny tam Hades nikogo specjalnie nie raził. Tym bardziej, że ówczesna teologia oddzieliła Hades-Szeol od samego Piekła, oczywistego miejsca kaźni potępionych. Hades stał się w pewnym sensie poczekalnią dla tych, którzy zmarli przed przyjściem Zbawiciela, zatem nie mogli poznać Dobrej Nowiny. Wszyscy ci sprawiedliwi mieli wedle tego rozumowania pozostawać w tej przestrzeni i oczekiwać na Zmartwychwstałego, by ich uwolnił. Wizja tym logiczniejsza, że krainą tą rządzi bóstwo, w które wierzyli poganie, a więc ci, którzy poumierali, nim mogli poznać Chrystusa. Zyskawszy w ten sposób prawo obywatelstwa w kościołach, mógł już Hades zupełnie spokojnie rozgościć się na ich ścianach.

Dopiero dominacja łacińskiej wersji Pisma Świętego oraz stopniowe rozpowszechnianie się języków narodowych w Europie wymazały greckie słowo z kart świętych ksiąg, a wraz z nim zatarło się wspomnienie antycznego boga.

 

Karolina Michałowska

 

komentarz

  1. Wspaniały i szalenie interesujący tekst – jako student Kulturoznawstwa doceniam niezmiernie i mam nadzieję, że znajdę gdzieś publikacje bardziej wchodzące w temat 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *