Chłopiec z sąsiedztwa – Irene Sabatini

Już po pierwszych kilku przeczytanych wersach zachwycił mnie styl pisania Irene Sabatini, a z każdą kolejną kartą powieści coraz silniej wciągała mnie historia przez nią opowiedziana. To jedna z tych książek, które są prawdziwymi diamentami, które błyszczą pomiędzy zwyczajną, tandetną biżuterią.

Historia opowiedziana z punku widzenia czarnoskórej Lindiwe mogłaby okazać się zwyczajnym romansem albo mocną powieścią dotyczącą rasizmu i walk, które rozegrały się w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku w Rodezji.  Jednak autorka dokonała cudu: napisała powieść, która jest mocna i jednocześnie jest cudownie kobieca, opowiada o wielkiej miłości i o rasizmie, o przesądach i walkach, ale przede wszystkim mówi bardzo wiele o człowieku.

Tytułowy „Chłopiec z sąsiedztwa” to Ian McKenzie, śliczny, zbuntowany biały młody mężczyzna, który mieszka za płotem domu głównej bohaterki. Jedna wizyta w jej kuchni, gdzie wymienili ze sobą kilka słów, jeden raz, gdy pomógł jej popchnąć samochód, a potem jego zdjęcie w gazecie, gdzie chłopak ma bose stopy i jest prowadzony w kajdankach – to wystarczyło, żeby Lindiwe, dziewczyna z dobrego czarnego domu, wychowana według katolickich zasad, zapragnęła spędzić z nim życie. Mogłoby się wydawać, że oskarżenie chłopaka o zabójstwo macochy to wystarczający powód, by raczej od niego stronić, ale autorka od pierwszej strony przyzwyczaja nas do tego, że w tej historii nie będzie przewidywalnych i prostych rozwiązań. „Usiadłam na łóżku i przed długi czas wpatrywałam się w zdjęcie. Położyłam palec na jego pochylonej głowie i przesunęłam go wzdłuż całej postaci, do stóp. Popatrzyłam na nie. Były bose. Co zrobili z jego trampkami? Obrysowałam palcem jego stopy. A potem wróciłam do góry i dotknęłam jego włosów.”

„Chłopiec z sąsiedztwa” to doskonale zbudowany portret białego chłopaka, który z aparatem fotograficznym przemierza kraj i dociera wszędzie tam, gdzie dzieje się historia, by za pomocą zdjęć opowiedzieć o niej ludziom. Lindiwe mówi o nim, skupia się na przytaczaniu jego wypowiedzi, a w krótkich scenach, które poruszają mocniej niż długie opisy, opowiada o ich życiu, o przemocy, o tragedii, z którą boryka się Rodezja. Jednocześnie mówi też o sobie, trochę pomiędzy wersami, trochę jakby na uboczu opowiada, jak to jest być czarną dziewczyną w kraju rządzonym przez dyktatora i zamieszkałym przez białych. Jak to jest być matką kolorowego dziecka. Jak to jest wiedzieć, że mężczyźni w jej rodzinie walczyli o ojczyznę, zabijając i torturując „terrorystów”, podczas, gdy terrorystą mógł okazać się każdy, nawet kobieta z dzieckiem przywiązanym chustą do jej pleców.

Książka wręcz czarodziejska, napisana tak doskonale, że od chwili, gdy ją ukończyłam, nie mogę przestać o niej myśleć. Jej czytanie to czysta przyjemność. To przede wszystkim ogromna radość, że wciąż mogę odkrywać tak dobre powieści i tak świetnych autorów. Na okładce przeczytałam, że Irene wcześniej nie była pisarką. Pewnego dnia usiadła na patio klasztoru dominikańskiego, otworzyła czerwony notes i zaczęła pisać. Ja ze swojej strony mogę mieć nadzieję, że ten czerwony notes będzie miał jeszcze wiele, wiele stron i Irene zapisze w nim przynajmniej kilka równie doskonałych powieści.

Małgorzata Warda

Autor: Irene Sabatini

Tytuł: Chłopiec z sąsiedztwa

Wydawnictwo: Świat Książki

Data wydania: 2012

Liczba stron: 448

About the author
Małgorzata Warda
gdyńska pisarka, rzeźbiarka, malarka, autorka kilku powieści, między innymi "Nikt nie widział nikt nie słyszał", "Środek lata" "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele". Jej teksty znajdziecie także na jej blogu: www.warda.com.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *