„Calvin i Hobbes #10: Wszędzie leżą skarby” – recenzja

Początki Billa Wattersona nie były łatwe – bo z reguły żadne nie są. Niejednokrotnie wydawcy kręcili nosem nad postacią małego, niesfornego chłopca z pluszowym tygrysem pod pachą. Jednak nadszedł ten dzień: udało się! W ubiegłym roku minęło okrągłe 30 lat od momentu, kiedy rysownik dokonał poważnego kroku w swoim życiu. Wypowiedział dotychczasową pracę w agencji reklamowej, aby zająć się komiksem. W tym przypadku Bill Watterson jest przykładem głównego bohatera, czyli Calvina. Chłopczyk lubi stawiać na swoim – to jedno, ale drugie – ma wielkie marzenia i jeszcze większą wyobraźnię!

Calvin10_w2

Otwieramy komiks i pierwsze kadry widzimy już pod samym tytułem. Calvin kopie dziurę, a stojący obok Hobbes pyta, czy znalazł skarb. Z dość głębokiego dołu wydobywa się głos mówiący o znalezisku, którym są: robaki, kamienie i korzenie. Po czym tygrys chwyta je i zachwyca się nad „już takimi odkryciami”. Na koniec Calvin wypowiada kwestię: „Wszędzie leżą skarby”. Bill Watterson w każdym swoim zeszycie dokonuje afirmacji dziecięcej natury. Tylko najmłodsi potrafią zobaczyć coś w niczym, docenić. Tym samym autor zadaje pytanie: dlaczego człowiek zatraca tak wartościowe umiejętności na drodze dojrzewania? Czy aby nabyć nowych zdolności, trzeba zrobić im miejsce poprzez likwidację obecnych? Prawda jest taka, że skarby są już w nas od dnia narodzin.

ch10_1
Skąd takie konkluzje? Poważne wnioski? Przecież „Calvin i Hobbes” to humorystyczny komiks, którego grupą docelową są najmłodsi. Może i tak, ale Bill Watterson każdym swoim zeszytem udowadnia, że w prostych, dziecięcych rysunkach można przekazać ciekawe myśli przewodnie. Czy będą one zrozumiałe dla najmniejszego odbiorcy? Możliwe, że nie do końca zostaną zinterpretowane zgodnie z kluczem. Dlatego „Calvin i Hobbes” to komiks, do którego się wraca. Wówczas to, jak rozumiemy problem poruszony w komiksie, pozwala nam spojrzeć na siebie i zapytać: „Kim byłem, a kim teraz jestem?”. Autor w naprawdę zgrabny sposób łączy filozoficzne rozważania z humorem, który zrozumieją głównie najmłodsi.

ch10_2
W 10. zeszycie przygód Calvina i Hobbesa znajdziemy zdecydowanie więcej śnieżnych scen aniżeli tych słonecznych. Co za tym idzie, czeka nas sporo akcji podczas śnieżnych bitew oraz pokaźna dawka humoru przy lepieniu bałwana. Calvin to postać, której przedmiotem rozważań – jak każdego młodego człowieka – jest egzystencja. To, po co jesteśmy, dla kogo jesteśmy i czy w ogóle jesteśmy. Bill Watterson lubi skłaniać do refleksji poprzez żart, irracjonalny dowcip. Coś na zasadzie popularnych obecnie „sucharów” – kilka sekund na zastanowienie, aby chwilę później leżeć na ziemi i wyć ze śmiechu. Tak samo jest w przypadku głównego bohatera. Śmiejemy się z jego stwierdzeń, ale za moment odrywamy oczy od komiksu i zawieszamy się, bo myślimy: „faktycznie, ma rację”. Rysownikowi nie jest obca także kontrowersja. W omawianym zeszycie dochodzi do niej chociażby w sytuacji negocjacji  Calvina ze św. Mikołajem. Poza tym wszytko, za co kochamy rezolutnego chłopczyka i jego pluszowego tygryska, znajdziemy również w 10. zeszycie. Mowa tutaj oczywiście o nieustraszonym astronaucie Spiffie oraz gadzim alter ego głównego bohatera.

ch10_3
Co do samego wydania – nic nowego. W dalszym ciągu jest realizowany schemat z poprzednich części. Jednak nie należy traktować tego jak krytyki. Czasami nie ma potrzeby zmieniania czegoś, co jest po prostu dobre, a nawet lepsze – zwłaszcza jeśli jednym jedynym powodem do zmian jest zwykła chęć odświeżenia wydania. Każdy rozdział zaczyna się od strony z kolorowymi kadrami, a na kolejnych widzimy już tylko te czarno-białe, charakterystyczne dla rysunku Billa Wattersona. Autor każdym kolejnym zeszytem udowadnia, jak utalentowanym jest grafikiem. „Calvin i Hobbes” mają w sobie wiele cech groteski oraz komiksu prasowego, co perfekcyjnie łączy się z samą fabułą – żartobliwą i jednocześnie filozoficzną. Komiks nadal wydawany jest w horyzontalnej orientacji, dzięki czemu kadry dotyczące jednego wątku mieszczą się w jednej linii, co jest dowodem na to, jak dobrze przemyślaną formą posługuje się rysownik.

Calvin jest marzycielem z gigantyczną wyobraźnią. Skarby są już w nas i nie trzeba ich szukać. Droga do spełnienia najskrytszych dziecięcych – lub też dorosłych – marzeń jest prosta. Wystarczy tylko to, co mamy w sobie. Nie należy zapominać o przyjaciołach. Nieważne, czy są pluszowi, czy skórzaści. Najwyraźniej Bill Watterson znalazł w Polsce naprawdę wielu oddanych przyjaciół, skoro „Calvin i Hobbes: Wszędzie leżą skarby” to już 10. zeszyt z tej serii.

Kamil Jan Żółkiewicz

Wydawnictwo: Egmont
Tytuł oryginalny: There’s Treasure Everywhere
Wydawca oryginalny: Universal Press Syndicate
Rok wydania oryginału: 1996
Liczba stron: 176
Format: 215×165 mm
Oprawa: miękka
Papier: matowy
ISBN-13: 978-83-237-2424-7
Wydanie: I
Cena z okładki: 26,90zł

About the author
Kamil Jan Żółkiewicz
Interesuję się szeroko pojętą sztuką. Pasjonuje mnie muzyka – sam gram na gitarze – grafika komputerowa, animacja, film, literatura, oraz wszelkie sztuki plastyczne. Ponadto piszę dla wielu serwisów internetowych głównie zajmujących się kulturą oraz – wspomnianą przed chwilą – sztuką. Recenzje, które piszę – i nie tylko – są bliskie mojemu sercu wówczas, kiedy mam oceniać film animowany. To właśnie ten gatunek filmowy towarzyszył mi od najwcześniejszych lat mojego życia, przez filmy takie, jak „Gdzie jest Nemo”, czy „Potwory i spółka” zainteresowałem się głębiej samą kinematografia oraz grafiką komputerową, która coraz bardziej uzależnia od siebie współczesne kino. Chciałbym stworzyć przede wszystkim własny film animowany, więc zapraszam chętnych do pomocy! To właśnie animacja zapoznała mnie z komiksem, ona sprawiła, że skłoniłem się sięgnąć po swój pierwszy zeszyt komiksowy. A następnie sięgnąłem po książkę i w ten sposób zadomowiłem się w literaturze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *