Być albo nie być sobą

Być sobą. Teoretycznie każdy wie, co to znaczy. Wydaje się to oczywiste. Obecnie te dwa słowa funkcjonują jako wyświechtany frazes, bywają obecne nawet w reklamie (Pepsi, Deichmann). To jednak nie umniejsza ich faktycznej wagi. Zwłaszcza że pozycja innego hasła – nie wypada – wydaje się równie mocna, jeśli nie mocniejsza, zwłaszcza w połączeniu z „w pewnym wieku.” Jakiś czas temu na facebooku wyśmiewano zestaw porad zamieszczony na jednym z większych polskich portali internetowych. Poradnik dość arbitralnie stwierdzał, co nie powinno absolutnie znaleźć się w szafie osób, które przekroczyły trzydziestkę. Do wymienionych rzeczy należały glany, minispódniczki, t-shirty z nadrukami czy takie drobnostki jak kolorowe gumki do włosów. Wszak dorosłemu nie wypada nosić garderoby, która nie podkreśla odpowiednio powagi jego wieku. Człowiek trzydziestoletni zdecydowanie powinien interesować się li i jedynie miejscem swego pochówku, bo młodość ma już za sobą. Została starość, nie ma nic pomiędzy.

Podobnie wygląda kwestia zainteresowań. Wiadomo, że w pewnym wieku pewnych rzeczy nie wypada – na przykład grać w RPG (tak, to jest aluzja do jednej wypowiedzi zamieszczonej na łamach „Dużego Formatu”). Dorośli udający elfy czy inne nieistniejące stworzenia muszą być przecież śmieszni i niepoważni, po prostu niedojrzali. Podobnie jest z ludźmi zbierającymi lalki czy misie. Kobiety to z pewnością niespełnione macierzyńsko psychopatki, a mężczyźni są bez cienia wątpliwościami pedofilami. Niektóre rzeczy powinny odejść w przeszłość po przekroczeniu osiemnastki. Od tej pory należy myśleć jedynie o poważnych rzeczach. Takie przykłady postrzegania mniej popularnych zainteresowań można by mnożyć. Ciekawe, że kultywowanie kreatywnego hobby w zaciszu własnego domu wzbudza więcej negatywnych emocji niż mało konstruktywne, acz wielce powszechne w naszym kraju, upijanie się co weekend. Widać nadużywać alkoholu wypada dorosłym bardziej niż spędzać czas grając w RPG, szyjąc dla lalek, czytając, pisząc…

Ideal_de43bf_2862705

Cóż zatem ma oznaczać to bycie sobą, skoro jego przejawy są ewidentnie tępione? Oznacza to odrzucenie sztywnych schematów w mało istotnych kwestiach, powielanych przez takie poradniki, jak ten wyżej wspomniany o ubieraniu się. Bo co za różnica, jak kto się ubiera albo co robi ze swoim wolnym czasem, dopóki nie narusza tym wolności i odrębności innych ludzi? Dopóki człowiek nie jest ciężarem dla społeczeństwa i sam pracuje na swoje glany, podręczniki do RPG, zabawki itp., absolutnie nikogo nie krzywdzi w żaden sposób. Bycie sobą należy rozumieć tutaj jako wygospodarowanie czasu na spełnianie swoich marzeń, zamiast ślepego podążania za utartymi wzorcami w imię fałszywego przekonania, że „wszyscy tak robią”.

Nasze społeczeństwo wydaje się mało konsekwentne w tej kwestii. Z jednej strony mamy ogromny kompleks poprzedniego ustroju, przez wielu kojarzony z tłumieniem indywidualności. Ilekroć pojawia się sytuacja, gdy należy wziąć pod uwagę ograniczenie własnych swobód, zwykle nikłe, w imię dobra ogółu (np. obowiązek szczepień), bronimy zaciekle tej swojej wolności. Z drugiej strony nierzadko odmawiamy innym prawa do bycia sobą, bo „nie wypada”. Warto pamiętać, że każdy swoje życie musi przeżyć sam. Dlaczego odmawiać komuś spełnienia tylko dlatego, że często po prostu nie ma się odwagi sięgnąć po to, czego się naprawdę pragnie? Nawet jeśli na końcu miałoby się okazać, że dla każdego to samo jest dobre, ludzie mają prawo do tego dojść własną drogą, a nie tą, którą na siłę próbują im wytyczać inni.

About the author
(poprzednio Górska), współpracowniczka Szuflady, związana także z portalami enklawanetwork.pl i arenahorror.pl, pasjonatka czytania, pisania i oglądania horrorów, tancerka i zbieraczka lalek. Wieloletnia członkini Gdańskiego Klubu Fantastyki. Z wyboru mieszka we Wrocławiu z mężem i zwierzakami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *