Broniąc Freda

wymykMożna po prostu powiedzieć, że w filmie Grzegorza Zglińskiego „Wymyk” chodzi o to, że jeden z braci został ciężko pobity w pociągu, a drugi odczuwa zrozumiałe wyrzuty sumienia, ponieważ mu nie pomógł. Ale to drastyczne uproszczenie, ponieważ ta opowieść powinna uświadomić widzowi jeszcze coś innego.

Grany przez świetnego w tej roli Roberta Więckiewicza główny bohater Fred to niesympatyczny typ. Gburowaty facet od kablówki, małomiasteczkowy przedsiębiorca, który przejął firmę po chorym ojcu (w tej roli Marian Dziędziel) i prowadzi ją wspólnie z bratem Jerzym (Łukasz Simlat). Obaj mężczyźni pokazani są jako swoje niemal dokładne przeciwieństwa. Ich charaktery zostały nakreślone dość grubą kreską. Fred to człowiek niewykształcony, kierujący się prostą („chłopską”) logiką i dbałością o własne dobro, prostacki, lubiący mocne wrażenia. Dobrze charakteryzuje go scena otwierająca Wymyk, gdy bohater ryzykując życiem, ściga się z pociągiem i wygrywa. Jerzy zaś jest absolwentem wyższej uczelni, samotnym i rozważnym ojcem dwójki dzieci, który myśli o rozbudowywaniu firmy, podczas gdy brat zadowala się małą, stabilną pozycją na rynku. Zestawienie: prymityw kontra inteligent jest tu pewnie zbyt jaskrawe, ale zarazem uzmysławia, że między tak ostro skontrastowanymi bohaterami musi dojść do konfliktu. Jednak już za chwilę spór staje się nieważny wobec dramatycznych wydarzeń.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego napadniętej w pociągu dziewczynie pomógł ostrożny Jerzy, a nie brawurowy Fred, jest oczywista. Lepiej jednak nie kończyć swojej przygody interpretacyjnej na stwierdzeniu, że odwaga starszego z braci była pozorna, a on sam zawiódł. To właśnie chcą mu powiedzieć członkowie jego rodziny, on sam też to czuje. Społeczeństwo traktuje postawę heroiczną jako oczywistą, jako minimum człowieczeństwa – podczas gdy heroizm jest w rzeczywistości wartością szczytową, a nie powszechną. Tymczasem tutaj nie ma stopniowania wartości, lecz prosta opozycja: jeśli ryzykujesz życie w obronie brata, stajesz na wysokości zadania, jeśli nie – jesteś nic nie wartym tchórzem. Nie ma trzeciej drogi, żadnych stadiów pośrednich, momentów zawahania i chwilowych kryzysów. Raczej ciasna wizja moralności.

Z jednej strony wartościowanie jest słuszne, bo lepiej stanąć do słusznej walki niż nie stanąć, a więzi rodzinne zobowiązują być może bardziej niż inne. Z drugiej kryje się za nim moralne prostactwo, na mocy którego potępia się osobę niemogącą spełnić bardzo wysokich, ponadprzeciętnych wymagań i nie pozostawia się jej miejsca w ramach społeczności, skazując na ostracyzm lub cichą pogardę. Działa to trochę na zasadzie biblijnego rzutu kamieniem bez towarzyszącej mu refleksji nad moralnym prawem do niego. Nie ma wprawdzie o tym mowy w filmie, ale od oczekiwania heroizmu w życiu codziennym nie jest aż tak daleko do heroizmu, na którym budowane są narodowe mity i populistyczne modele martyrologicznego patriotyzmu. A te, ubrane w efektowne symbole, w znacznym stopniu organizują mentalność i życie zbiorowe. To lansowanie niezawiłych wzorców trafia na podatny grunt, masy gotowe do bezrefleksyjnego przyjęcia ich.. Ale te rozważania zostawmy z boku, Wymyk nie jest wszak filmem o patriotyzmie.

Oprócz „romantycznego” (tak to nazwijmy) nakazu heroizmu i stawania do walki w codziennych sytuacjach jest jeszcze drugi fantazmat określający myślenie głównego bohatera. To wzorzec „prawdziwego mężczyzny”, poniekąd związany z oczekiwaniem bohaterstwa. W gruncie rzeczy Fred nie wie o tym, jaka ideologia przemawia przez jego zachowanie. Sposób bycia bohatera jest realizacją modelu osobowego, którego on sam jest wyrazicielem i który został w nim „zaprogramowany”. Przed dramatycznym wydarzeniem w pociągu widzimy go jako człowieka brawurowego, chcącego, by życie miało pikantny smaczek, uwielbiającego swój szybki samochód, kolekcjonującego broń, by potwierdzić swoją męskość nadwątloną nieco w wyniku bezpłodności ciągle wypominanej mu przez matkę. Wcielanie w swoje życie mitu o twardym gościu jest dla Freda swego rodzaju rekompensatą za bezdzietność. Nie mamy do czynienia z bohaterem intelektualnie wyrafinowanym, ale realizowanie ustalonego przez społeczeństwo wzorca „prawdziwego mężczyzny” pozwala mu odzyskać poczucie własnej wartości. Bycie macho to w jego przypadku atrapa. W momencie, gdy naprawdę zachodzi taka potrzeba, Fred nie używa broni, którą nosi za pazuchą. Fantazmat odkleja się od rzeczywistości. Fred więc nie tylko nie okazał się bohaterem, ale także nie okazał się prawdziwym facetem, za jakiego chciał uchodzić.

Dylematy bohatera biorą się właśnie z tego odklejenia – rozpadania się własnego fałszywego wizerunku. Fred może uratować swoje dobre samopoczucie, łapiąc napastników z pociągu, trudniej będzie odzyskać szacunek społeczeństwa, bo ono pozostanie bezlitosne wobec tego, który pozował na prawdziwego mężczyznę i był potencjalnym bohaterem, a okazał się „przebierańcem” z pistoletem. Dzięki niewspółmiernej reakcji społeczeństwa uwidacznia się tu istota tworzenia i działania tego typu fałszywych wizerunków. Przyjęcie wyidealizowanego modelu zaciera wieloznaczności i daje przyjmującemu dobre samopoczucie oraz świadomość, że jest kimś znaczącym, dobrze wypełniającym swoją rolę. Po to są mity. Jednak obowiązuje tu pewna reguła – trzeba tę rolę wypełniać nieustannie, bez wątpliwości i momentów słabości. Maska nie może spaść, bo skutki będą bolesne, człowieka czeka odrzucenie ze strony otoczenia. To właśnie spotkało Freda. W jego przypadku przyjęcie roli „prawdziwego mężczyzny” to życie w permanentnym napięciu wymagające konsekwencji i niezawodności, choćby tylko w umiejętnym udawaniu – po to, aby nikt zaczął nic podejrzewać i nie zajrzał za kurtynę tego typu inscenizacji pt. „prawdziwa męskość”, czyli heroiczna narracja o człowieku. Fred korzystał z dobrodziejstw takiego modelu, ale robił to nieświadomie, nie mają pojęcia konsekwencjach poważniejszej pomyłki.

Gdy przełamiemy swoją niechęć do głównego bohatera, który jest wyjątkowo antypatyczny i wyrozumiale weźmiemy go w obronę, zauważymy, że oprócz pytań o odpowiedzialność za bliską osobę, znajdujących się na samej powierzchni opowieści Zglińskiego, są w filmie zawarte także refleksje dotyczące kształtowania postaw społecznych w oparciu o konkretne wzorce osobowe – na przykład związane z płcią, ale także z potrzebą prostego i wyrazistego heroizmu. Stanowią one jedne z podstaw porządku społecznego – a wraz z nim osobistego komfortu psychicznego ludzi. Dodatkowo kształtują i umacniają określony typ moralności w wymiarze osobistym i zbiorowym.

Przemysław Zawrotny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *